Rozdział 18.

1.3K 66 14
                                    

🛑 Uwaga w rozdziale występują 🛑
🛑 drastyczne sceny 🛑

Shane

Od ostatniej wizyty u Blair minęło sześć dni. W tym czasie byliśmy u niej jeszcze dwa razy, oba wyglądały tak samo jak pierwszy raz. Chłopcy przytulali mamę i mówili do niej opowiadając swoje sny, jak się bawią i jak za nią tęsknią. Teraz przestaliśmy tam jeździć, nie dam rady na to patrzeć. Widok bezbronnej brunetki i chłopców na granicy tęsknoty łamie mi serce, przez co rzucam się w wir pracy. Chłopcy doskonale wiedzą, że dopóki pracuje nie pojedziemy do mamy i tak, jestem tchórzem bo odwlekam to w czasie jak tylko mogę. Po prostu następny raz kiedy chce ją zobaczyć to wtedy, gdy już do nas wróci.

Robiłem wszystko by tylko o tym nie myśleć. Dostawy, klienci, nowe umowy, zebranie długów z bliskim terminem. Wpadłem w wir myśląc, że to mi pomoże, niestety tylko spotęgowało uczucie pustki.

Dzisiejszego dnia nie wytrzymałem, od rana chodziłem nabuzowany czekając aż będę mógł wykonać telefon do Riley. Gdy w końcu nastała ta chwila zamknąłem się w biurze aby nikt mi nie przeszkodził. Wybrałem odpowiedni numer i przyłożyłem słuchawkę do ucha wyczekując odzewu z drugiej strony. Ta chwila dłuży się tak samo jak cała noc, a gdy w końcu połączenie zostaje odebrane zabrakło mi jaj aby się odezwać.

- Shane? Jesteś tam?- rozbrzmiał już któryś raz głos ze słuchawki, nie mogłem ciągle być bierny w tej rozmowie, musiałem się odezwać.

- Tak. Jestem.- odpowiedziałem krótko na co kobieta odpowiedziała mi głębokim westchnieniem.

- Całe szczęście, już myślałam, że i ciebie będzie trzeba reanimować.

- Co z nią?- wtrącam nagle nie dając kobiecie skończyć.

- Jest lekka poprawa. Sińce zaczęły znikać, a skóra nabierać barw, ale przed Blair jeszcze daleka droga do pełnego zdrowia.- spodziewałem się takiej odpowiedzi lecz mimo to ramiona samoistnie mi opadły w lekkim rozczarowaniu.- Czym na prawdę spowodowane jest to połączenie?

- O czym mówisz?- pytam zdezorientowany.

- W każdej chwili możesz tu przyjechać i zobaczyć w jakim stanie jest Blair. Tymczasem zamiast tu być dzwonisz.- stwierdza i ma całkowitą racje.

- Po prostu...- urywam gdy nie udaje mi się znaleźć odpowiednich słów opisujących to co dokładnie czuje.

- Shane.- ponownie wzdycha zabierając głos.- Nam wszystkim jej brakuje. Robimy co możemy, ale nie zregenerujemy jej organizmu lekami w jeden dzień. Na to potrzeba czasu. Jest jeszcze gorzej niż za pierwszym razem i doskonale o tym wiesz.- to prawda, wiem to, ale wciąż mam wrażenie, że to sen. Bardzo zły sen.- Fizycznie doprowadzimy ją do stanu idealnego, gorzej może być z psychiką gdy dowie się prawdy.

- Jak mam jej to powiedzieć?- pytam lekko podłamany przeczesując włosy dłonią.- Przecież to ją zabije.

- Nie wiem Shane. Na prawdę, chciałabym pomóc, ale to jest coś na co nie mam odpowiedzi. Na razie o tym nie myśl. Ja wracam do Blair, aby sprawdzić jak działa włączone leczenie, a ty idź zajmij się swoimi sprawami. Zakończ ten rozdział i zapewnij Blair spokój.- po tych słowach zakończyła połączenie. Doskonale zrozumiałem co miała na myśli, dlatego wezwałem Daniela po czym rzuciłem telefonem o biurko.

Oparłem się wygodnie o fotel i zacząłem spoglądać przez okno. Tysiące myśli płynęły mi przez umysł, nie potrafiłem się skupić, pragnąłem jak szaleniec usłyszeć choć głos ukochanej. Sprawiła, że uzależniłem się od niej, a teraz gdy jestem pozbawiony nałogu nie potrafię funkcjonować, myśleć ani żyć.

Necessary sacrificeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz