Viviene
Rano ubudził mnie szept dochodzący z mojej torby. Jak się później okazało była to Nagini.
-§Pani za dwie godziny odjeżdża Hogwart Expres§.- Wysyczał wąż. Jak poparzona wstałam i pobiegłam do szafy. Ubrałam się na szybko i spakowałam wszystkie rzeczy które musiałam jeszcze wziąść.
-§Dziękuję za obudzenie mnie§.- Odpowiedziałam już w pełni świadoma co się dzieje.- §Dlaczego jesteś w torbie?§- Zapytałam ale nie doczekałam się odpowiedzi. W tym momencie do pokoju weszła pani Mayer. Wyglądała na strasznie spiętą i zestresowaną. Najprawdopodobniej przez to jaka była godzina.
-Oh dziecko wstałaś już!- Powiedziała spokojnie.- Chodź na śniadanie wszyscy już czekają.- Dodała po chwili patrząc się na mnie. Razem zeszłyśmy na dół a skrzat domowy zaniósł moje bagarze na dwór. Po skończonym śniadaniu pojechaliśmy latającym samochodem na peron. Dorośli nie chcieli żebym ponownie zgubiła się przez proszek Fiuu. Całą drogę Coleen po raz setny opowiadał mi o domach w szkole magii. W między czasie mówił o nauczycielach i przedmiotach których uczą. Nie słuchałam go za bardzo bo wiedziałam już wszystko o Hogwarcie. Kiedy już dojechaliśmy na peron 9¾ pożegnaliśmy się z Mayerami i wbiegliśmy w ścianę. W oczy od razu rzuciła mi się wielka czerwona lokomotywa. Pod jednym z wagonów zobaczyłam Narcyze i Draco więc poszłam się przywitać.
-Dzień dobry.- Powiedziałam a ciocia od razu szybko się obróciła.
-Witaj moja droga.- Odpowiedziała z dobrodusznym uśmiechem na twarzy. Po czym mnie przytuliła.
-Cześć Viviene.- Powiedział mi blondyn kiedy tylko udało mi się wyrwać z uścisku cioci.
-O czyli wy się już znacie?- Zapytała nie dowierzając Narcyza.- To fantastycznie. Draco może poznasz się trochę lepiej ze swoją kuzynką.- Dodała a uśmiech nie schodził z jej twarzy.
-Niestety ale będą mnie szukać.- Odpowiedziałam z zażenowaną miną wskazując ręką na Coleena który rozmawiał ze swoimi przyjaciółmi.
-Oh szkoda.- Powiedział z rozczarowaną miną blondyn.
-Kochanie zanim pójdziesz muszę ciebie ostrzec...- Zaczęła szeptem Narcyza tak abym tylko ja mogła to usłyszeć.- Lepiej nie używaj nazwiska Riddle.
-Dlaczego? Czy to...- Próbowałam o coś zapytać ale usłyszałam głos Coleena.
-Malfoy czego od niej chcesz!?- Zaczął wyciągając różdżkę a ja tylko uderzyłam się w czoło ręką.
-Coleen czy ty musisz się tak na wszystkich drzeć!?- Wydarłam się na chłopaka który był w ewidentnym szoku.- Nie mógł byś się czasem doinformować o czym rozmawiam? NIE! Musisz od razu wydzierać się na wszystkich i wszystko. No dziękuję bardzo ale ja już nie jestem małym dzieckiem i nie życzę sobie takiego traktowania! Potrafię o siebie zadbać lepiej niż myślisz a teraz po prostu się odczep.- Dokończyłam szybko gestykulując rękami każde słowo. Widać było że mój "brat" robi się czerwony jak burak. Narcyza próbowała się nie zaśmiać chociaż to było ciężkie. Draco natomiast nie wytrzymał i trzymał się za brzuch skręcając się ze śmiechu. Kiedy wreszcie się uspokoił wzięłam kufer z moimi rzeczami chwyciłam Draco za rękę i szybkim krokiem ruszyłam do pociągu. Na pożegnanie pomachałam jeszcze cioci i zostawiłam oniemiałego Coleena na środku stacji.
-Dzięki za szczerą reakcje wyszło to bardziej wiarygodnie.- Powiedziałam puszczając rękę blondyna.
-Ty tylko udawałaś?- Zapytał lekko zszokowany.
-Nie do końca ale przynajmniej mu się wyrwałam.- Odpowiedziałam i razem wybuchnęliśmy śmiechem.
-Chodźmy poszukać przedziału w którym są moi znajomi.- Powiedział Draco i pociągnął mnie za sobą. Trochę zdezorientowana poszłam za nim. Miałam okazję poznać kilku ludzi i kto wie? Może uda mi się z nimi zaprzyjaźnić nawet jeśli są o rok starsi. Po około minucie dotarliśmy do przedziału w którym siedzieli przyjaciele mojego kuzyna. Kiedy tylko nas zobaczyli jakiś brązowo-skóry chłopak podszedł i otworzył drzwi przedziału.
-No siemasz Draco.- Zwrócił się do mojego kuzyna.- Kogo przyprowadziłeś?- Zapytał po chwili mierząc mnie wzrokiem.
-To jest...- Zaczął Draco ale nie dane mu było dokończyć ponieważ mu przerwałam.
-Nazywam się Viviene Rid... znaczy Black i jestem kuzynką Dracona.- Odpowiedziałam i wyciągnęłam rękę do chłopaka.
-Ja jestem Blaise Zabini.- Przedstawił się po czym chwycił moją dłoń.- Wchodźcie fo środka za chwilę ruszamy.- Dodał po czym pociągnął mnie do przedziału i pomógł mi wnieść moje rzeczy. W przedziale znajdowała się jeszcze jedna dziewczyna i dwóch grubych chłopaków.
-Cześć nazywam się Pansy Parkinson.- Powiedziała szorstkim głosem i zmierzyła mnie wzrokiem.
-Ja Viviene Black.- Powiedziałam już bez zająknięcia i podałam jej rękę. Dziewczyna nie pewnie ją chwyciła i się do mnie uśmiechnęła. Po chwili Draco i Blaise do nas dołączyli. Draco usiadł koło Pansy a Blaise obok mnie.
-Widzę że dziewczyny już się poznały.- Zaśmiał się Blaise.- To są Crabbe i Goyle.- Dopowiedział po chwili i wskazał ręką na dwóch siedzących koło Draco grubasów.
-Jesteś przyjaciółką Dracona?- Zapytała podejrzliwie Pansy.
-Nie zazdrość Pansy! To tylko jego kuzynka.- Rzucił złośliwie w stronę dziewczyny Blaise po czym poklepał mnie po ramieniu. Milczeliśmy chwilę i nikt nie chciał się odezwać. Nagle przypomniałam sobie o Nagini która cały czas tkwiła w mojej torbie którą miałam na ramieniu.
-Boicie się węży?- Zapytałam po czym popatrzyłam na każdego z nich.
-Jesteśmy w domu węża.- Powiedział mój kuzyn i podejrzliwie się na mnie popatrzył.
-To o niczym nie świadczy.- Odpowiedziałam po czym dalej czekałam na odpowiedź. Jednak nikt się nie odezwał.- Mielibyście coś przeciwko gdybym wypuściła tutaj mojego?- Zapytałam zmieszana. Wszyscy popatrzyli na mnie dziwnie tak jakbym rzuciła w nich zaklęciem niewybaczalnym.
-Czy ty nie masz już sowy?- Zapytał po chwili Draco.- Można mieć tylko jedno zwierzę w szkole.
-Tak wiem o tym tylko że nikt nie ma pojęcia o tym że trzymam tu dwu metrowego węża.- Odpowiedziałam z chytrym uśmieszkiem.
-Widzę że mamy tu nową ślizgonkę.- Zaśmiał się Blaise po czym klasnął w dłonie.- Dawaj chce zobaczyć tego gada.- Zachęcał mnie chłopak. Kiedy zobaczyłam że nikt nie kiwa głową na nie po prostu zawołałam Nagini.
-§Nagini możesz już wyjść§.- Wysyczałam. Wszyscy patrzyli się na mnie z otwartymi ustami. Nagini kiedy usłyszała te słowa wyczołgała się z torby i owinęła wokół mojej ręki. Crabbe i Goyle patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Blaise i Draco wpatrywali się raz we mnie raz na węża a Pansy pobladła na widok długiego gada.
-§Witaj Viviene§.- Odpowiedział wąż.- §Jak zgaduję jedziemy właśnie do Hogwartu§.- Dodała po chwili.
-§Twoja orientacja nigdy się nie myli§.- Zażartowałam sobie a wąż przepełz z mojej dłoni na ramię.- §Nagini mogę o coś zapytać§?- Zapytałam a zwierze przybliżyło mi się do głowy.
-§Oczywiście§.- Wąż wyszeptał mi do ucha.
-§Skąd twój poprzedni właściciel mnie znał?- Zapytałam ale nie otrzymałam odpowiedzi.
-§Nie wolno mi o tym mówić. Dowiesz się w swoim czasie.§- Odpowiedziała po chwili. Nadal dziwiło mnie to że ktoś wiedział o moim istnieniu. Wiedziałam jednak że Nagini mi tego nie powie.
-§Możesz mi chociaż powiedzieć kto był twoim poprzednim właścicielem§?- Zapytałam z lekkim zawiedzeniem w głosie.
-§Dobrze tyle chyba możesz wiedzieć. Był to...§- Nagini próbowała powiedzieć ale przerwał jej jakiś głos.
-Ty jesteś wężousta!!!- Wydarli się równo Pensy Draco i Blaise.
-Tak wiem o tym co z tego? Przecież to nic niezwykłego.- Powiedziałam lekko zdziwiona ich reakcją. W tym momencie drzwi przedziału otworzyły się. Nagini która cały czas znajdowała się na mojej ręcę teraz szybko wpełzła do torby. Jak się okazało w drzwiach stał nie kto inny jak profesor Snape.
-Co tu się dzieje!?- Zapytał swoim zimnym oschłym tonem. Zmierzył wzrokiem wszystkich a jego spojrzenie zatrzymało się na mnie.- Za zakłócanie ciszy w pociągu dostaniecie szlabany. Parkinson Crabbe i Zabini już dziś po uczcie a Malfoy i Goyle jutro po zajęciach. Natomiast Viviene zapraszam za mną.- Powiedział po chwili a mnie zamurowało. Wszyscy dziwnie się na mnie patrzyli. Postanowiłam iść za profesorem bo i tak nie miałam żadnego wyjścia. Miałam już wychodzić kiedy nagle usłyszałam głos Draco.
-Ona nigdzie z panem nie idzie!- Powiedział stanowczo i pociągnął mnie do siebie.
-Właśnie zostaje z nami.- Zawtórowała mu Pansy i stanęła przede mną. To samo zrobiła reszta.
-Radzę wam się odsunąć.- Mówił nadal niewzruszony Snape.- Chyba nie chcecie mieć gorszej kary.- Powiedział a na jego twarzy malował się szyderczy uśmiech. Nikt jednak się nie ruszył wszyscy pozostali w takich samych pozycjach.- Nie pozostawiacie mi wyboru.- Powiedział lekko podirytowany i zauważyłam jak sięga po różdżkę.
-Doceniam to że się za mną stawiliście ale nie chce żebyście mieli przez to karę.- Powiedziałam ze spuszczoną głową a wzrok wszystkich momentalnie był skierowany na mnie.
-Wasza koleżanka dobrze mówi.- Odpowiedział po chwili Snape już swoim spokojnym i zimnym głosem.
-Dziękuję że to zrobiłaś nie zniosłabym kolejnego szlabanu Snape'a.- Szepnęła mi do ucha Pensy.
-Nie ma za co.- Odpowiedziałam po czym się do niej uśmiechnęłam. Przepchałam się przez nowych znajomych i podeszłam do nauczyciela eliksirów. On otworzył mi drzwi przedziału i mnie w nich przepuścił. Zanim wyszedł zdążył jeszcze rzucić moim znajomym mordercze spojrzenie.
-Za mną.- Powiedział tylko prowadząc mnie przez kilka przedziałów. Kiedy wreszcie dotarliśmy do tego właściwego rozglądnął się czy nikt nie idzie po czym kazał mi do niego wejść. W środku nie było nikogo i niczego. Przedział był całkowicie pusty.
-Usiądź.- Powiedział i wskazał na miejsce naprzeciwko niego. Jego głos wcale nie był zimny i stanowczy jak przy innych. Dało się w nim usłyszeć troskę i chyba coś na kształt radości.- Zapewne chcesz wiedzieć co tutaj robisz?- Zapytał a ja pokiwałam głową. Snape po chwili wyciągnął różdżkę i rzucił na nas zaklęcie wyciszające.- Chciałem tylko z tobą porozmawiać i przeprosić.- Powiedział i zawiesił głowę.
-Pan przeprosić mnie?- Zapytałam nie dowierzając.- To ja przepraszam bo nie rozumiem o co chodzi.- Powiedziałam ze smutkiem i zdziwieniem w głosie.
-Chodzi o to że twój ojciec powieżył mi opiekę nad tobą na wypadek gdyby coś im się stało. Jednak nie przypuszczałem że ktoś wychowa ciebie przede mną. Dlatego przepraszam zawiodłem ciebie i całą twoją rodzinę.- Odpowiedział a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć. Gwałtownie wstałam z siedzenia a po mnie zrobił to profesor.
-Naprawdę tak było?- Zapytałam patrząc mu w oczy. A on pokiwał głową w milczeniu. Wiedziałam że nie kłamie widziałam to w jego oczach. Trudno było ukrywać przede mną emocje, uczucia i prawdę. Po chwili milczenia zrobiłam coś czego się nie spodziewał. Przytuliłam go a on to odwzajemnił. Nadal było widać że jest w niemałym szoku ale próbował tego nie pokazywać.
-Wybaczam Panu.- Powiedziałam i puściłam Snape'a. Tak naprawdę mu nie wybaczyłam ale musiałam zgrywać miłą dziewczynkę. Nikt przecież nie odpowiedziałby mi czegoś o rodzicach jeżeli miałaby żal o to że chowam urazę. Postanowiłam udawać aby wzbudzić jego zaufanie a w momencie kiedy będę mogła dowiedzieć się całej prawdy.
-Dziękuję Viviene.- Odpowiedział i pogłaskał mnie po głowie.- Uprzedzając twoje pytanie kiedy indziej opowiem Ci o rodzicach. Musisz najpierw dorosnąć. -Skąd pan wiedział że chcę się o to spytać?- Zapytałam po czym popatrzyłam na niego w nie małym zdziwieniu co widać go rozbawiło.
-Takie rzeczy się widzi.- Odpowiedział a na jego zagościł szczery uśmiech.- Nie mów tej bandzie głupków o naszej rozmowie.- Odpowiedział już całkiem poważnie a na jego twarzy znów zagościł dawny wyraz twarzy.
-Oczywiście panie profesorze.- Odpowiedziałam po czym wyszłam z przedziału. Postanowiłam na razie nie wracać do Draco i jego kumpli. Trochę pochodziłam po pociągu i natknęłam się na wolny przedział. Usiadłam w nim i zaczęłam wpatrywać się w widoki za oknem. Po kilku minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Stała w nich jakaś dziewczyna z rozczochranymi włosami na głowie. Miała na sobie szate Gryfindoru. Na początku myślałam że to jakaś znajoma Coleena ale wyglądała na młodszą od niego.
-Cześć mogę się dosiąść?- Zapytała kiedy mnie zobaczyła.
-To zależy...- Odpowiedziałam z przekąsem.
-Od czego?- Zapytała nie dając mi dokończyć.
-Czy nie boisz się węży.- Odpowiedziałam a ona chyba uznała to za żart.
-A więc jesteś Ślizgonką?- Zapytała siadając obok mnie.
-Mam nadzieję że nią będę.- Odpowiedziałam dalej patrząc w okno.
-Więc jesteś pierwszakiem.- Wywnioskowała.- To fajnie. Ja jestem na drugim roku i nazywam się Hermiona Granger.- Odpowiedziała i podała mi rękę.
-Ja nazywam się Viviene... Viviene Black.- Odpowiedziałam i uścisnęłam jej dłoń.
-Black jak ten... Śmierciożerca!?- Wrzasnęła wstając. Jej twarz zrobiła się cała blada.
-Nie mam pojęcia! A nawet jeśli to co!?- Rzuciłam opryskliwie w stronę Hermiony. Zauważyłam jak w ręce trzymała różdżkę. Postanowiłam że też wyciągnę swoją.
-Petrificus tota...- Zaczęła dziewczyna ale nie dokończyła ponieważ w tym momencie do przedziału wparował profesor Snape.
-Panno Granger będziemy mieli do pogadania.- Odpowiedział swoim zimnym głosem ale dało się w nim wyczuć furię.- Natomiast tobie Viviene radzę przebrać się w szatę niedługo będziemy w Hogwarcie.- Dodał w moją stronę po czym nakazał mi wrócić do moich znajomych ze Slitherinu. Posłusznie wykonałam to co mi kazał. Weszłam do przedziału cicho zamykając za sobą drzwi ponieważ wszyscy w nim smacznie spali. Postanowiłam że wykorzystam tą sytuację i przebiorę się w moją szatę. Jak chciałam tak zrobiłam. Chwilę później oglądałam widoki za oknem. Nie trwało to długo ponieważ po chwili obudziła się Pansy.
-Viviene nareszcie!- Krzyknęła a wszyscy się obudzili.- Nic ci nie zrobił?- Dopytywała się dziewczyna.
-O czym rozmawialiście!?- Zapytał się Draco.- Czemu tak długo ciebie nie było?- Pytał dalej wyraźnie zmartwiony.
-Spokojnie wszystko dobrze. Rozmowa nie była jakaś zbyt przyjemna ale to zniosłam.- Kłamałam ponieważ nie wiedziałam czy mogę im zaufać.- Po drodze spotkałam jeszcze jakąś Granger która próbowała mnie unieruchomić zaklęciem.
-TA SZLAMA!?- Wydarli się Blaise i Draco.- Pożałuję tego co zrobiła obiecujemy.- Kontynuowali chłopaki.
-Gdybym wiedziała że jest Szlamą bym jej to wygarnęła. Ale w taki sposób że bałaby się na mnie spojrzeć!- Powiedziałam a wszyscy wpadli w niekontrolowany śmiech.
-Chyba musisz zacząć pytać się o status krwi.- Odpowiedziała dalej śmiejąca się Pansy.
Cała podróż minęła nam na rozmawianiu o magicznych i niemagicznych rodzinach. O planu dogryzania Hermionie i o tiarze przydziału. Podróż szybko nam minęła i nawet nie spostrzegłam kiedy dojechaliśmy na miejsce. Gdy pociąg się zatrzymał wszyscy uczniowie zaczęli wychodzić z przedziału. Kiedy wszyscy byli już na zewnątrz usłyszeliśmy jakiś głos.
-Pirszoroczni do mnie! Dalej pirszoroczni!- Krzyczał jakiś olbrzym? Wahając się podeszłam do niego a on od razu mnie zauważył.- O cholibka wypuścili Bellatrix z Azkabanu!?- Powiedział i skierował w moją stronę jakąś parasolkę. W tej samej chwili co on skierowałam w jego stronę różdżkę. Nie wiadomo jakby się to skończyło gdyby całego zajścia nie widział Snape.
-Hagrid! Czemu straszysz naszych uczniów!?- Zwrócił się do olbrzyma profesor.
-Panie psorze przecież to Bellatrix Lestrenge jeden do jeden!- Krzyknął olbrzym wskazując na mnie ręką.
-Przepraszam że się wtrącę ale nazywam się Viviene.- Powiedziałam lekko unosząc głos na olbrzyma. Zaczynałam już powoli myśleć że ta Bellatrix Lestrenge to moja mama skoro już trzy osoby mnie z nią pomyliły. Ale ja mam na nazwisko Black nie Lestrenge więc to raczej mało prawdopodobne. Z zamyśleń wyrwał mnie głos Hagrida.
-O cholibka przepraszam Viviene i ten tego no... witaj w Hogwarcie.- Powiedział i przestał kierować we mnie parasolką, a ja opuściłam różdżkę.
Po kilku minutach reszta uczniów się zebrała. Wszyscy razem ruszyliśmy w stronę wielkiego jeziora i przepłynęliśmy go łódkami. Naszym oczom ukazał się wielki zamek który tak szczeże nie robił na mnie wrażenia. Weszliśmy do budynku i zobaczyliśmy jakąś starą pomarszczoną kobietę. Przedstawiła się jako profesor Minerva McGonagal opiekunka Gryfindoru. Opowiedziała nam wszystko o domach i przedmiotach. Ja oczywiście nie słuchałam bo nie miałam po co. Po skończonym monologu weszliśmy do Wielkiej Sali. Kiedy dotarliśmy na sam koniec pomieszczenia zauważyliśmy na środku stołek z tiarą przydziału. Ona zaczęła śpiewać a ja powstrzymywałam się przed wydarcism się że ma przestać bo mogę przez to ogłuchnąć. Po chwili męczarnie się skończyły i profesor McGonagal wywoływała uczniów po kolei. Ja nie musiałam zbyt długi czekać ponieważ jedno z moich nazwisk zaczynało się na B.
-Panna Viviene...- Nauczycielka zrobiła pauzę cała zbladła i popatrzyła na dyrektora.- Black Ri-Ri-Riddle.- Wyjąkała w końcu a ja wyszłam z tłumu. Jak przed chwilą panował gwar tak teraz zapanowała cisza. Oczy wszystkich uczniów były zwrócone na mnie. Nie zważając na to usiadłam na stołku a McGonagal założyła mi tiarę na głowę.
-O co my tu mamy?- Zaczęła tiara.- Taka sama jak rodzice. A jednak coś skłania mnie żeby nie przydzielać ciebie do Slitherinu. Może to tylko przypuszczenia? Pomyślmy... Hufellpuf? Nie... jesteś zbyt odważna. Gryfindor? Nie... zbyt mądra. Ravenclaw? Zbyt sprytna. Ciężki wybór ciężki ci powiem. Ale zważywszy na historie twoich rodziców a już na pewno historie twojego ojca naszego kochanego...- Kontynuowała tiara ale nagle jej przerwano.
-Dość!- Wrzasnął dyrektor ale oczy wszystkich nadal były skierowane na mnie.
-Ach Albusie jak ty potrafisz wszystko zepsuć...- Westchnęła tiara.- No dobrze Gryfindor czy Slitherin.- Teraz zwróciła się do mnie.- Myślę że... SLITHERIN!!!- Z stołu ślizgonów wydobywały się brawa i okrzyki radości. Nawet nauczyciele klaskali. Najgłosniej chyba robił się nauczyciel eliksirów. Na ten widok wszyscy się zdziwili patrzyli raz na mnie raz na niego. Kiedy miałam już iść po raz kolejny usłyszałam czapkę.- Poczekaj jeszcze moja droga.- Zwróciła się do mnie a ja zamarłam. W całej sali znów zapanowała cisza.
-O co chodzi tiaro?- Zapytał podirytowany dyrektor.
-Uważam że ta dziewczyna jest tak utalentowana, ma taką wiedzę i zdolności że powinna być już przynajmniej na trzecim roku.- Odpowiedziała po chwili a ja myślałam że zemdleje. Ledwo przyjechałam do Hogwartu a oni już chcą mnie przenieść do starszych czarodziei.
-Ewentualnie możemy przenieść ją na drugi rok.- Odpowiedział Dumledore.- Oczywiście jeżeli profesor Snape się zgodzi.- Dodał po chwili a mój kochany nauczyciel tylko pokiwał twierdząco głową. W końcu zdjęli mi tą natrętną czapkę i mogłam w spokoju pójść w stronę mojego kuzyna. Oczy wszystkich nadal wpatrywały się we mnie. Nie miałam co do tego zdania. Nawet trochę cieszyło mnie to że zwracają na mnie uwagę. Skierowałam się koło grupki wcześniej poznanych mi osób. Zajęłam miejsce pomiędzy Blaisem a Pansy. Naprzeciwko nas siedział Draco ze swoimi gorylami. Jak co roku dyrektor zaczął swoją przemowę której oczywiście nie słuchałam. Nie bardzo obchodziły mnie sasady czy szkolny regulamin. Moim zdaniem zasady były po to aby je łamać. Inaczej w życiu nie działo by się nic ciekawego. Gdy dyrektor skończył swoją nudną paplaninę zaczęła się uczta. W jednym momencie na sali zrobiło się głośno i zaczęły się rozmowy.
-Widzę że będziemy mieć wspólne lekcje.-Zaśmiał się Blaise i poczochrał moje włosy.
-Nie wiedziałam że jestem aż taka zdolna.- Zaśmiałam się.- Umiem tylko kilkanaście zaklęć obronnych kilka ogłuszających i paręnaście z dziedziny czarnej magii. Czy to naprawdę jest tak dużo?- Zapytałam się po chwili a nasza paczka wybuchła śmiechem. Co prawda znałam tych ludzi dopiero kilka godzin ale czułam że mogę im zaufać.
-Mam nadzieję że z twoją pomocą wygramy puchar domów.- Powiedział Draco.- W tamtym roku...- Chciał coś dopowiedzieć ale mu przerwałam.
-Wiem co się stało...- Zaczęłam.- Moim zdaniem to niesprawiedliwe.- Dokończyłam a reszta pokiwała głowami.
-Spróbuję ubłagać tego gbura Snape'a żebyś miała ze mną w dormitorium.- Powiedziała Pansy patrząc mi w oczy.- Chociaż uważam że to będzie ciężkie ponieważ ten stary nietoperz nie ma dla mnie litości.- Powiedziała Pansy z rozbawieniem w głosie.
-I chyba tej litości nie będzie miał... a szczególnie dla ciebie Pansy.- Powiedział przekąśliwie Blaise.
-A skąd takie założenie Zabini?- Zapytała poddenerwowana dziewczyna.
-Bo przysłuchuję się waszej rozmowie od kilku minut panno Parkinson.- Powiedział lodowatym głosem Snape. Okazało się że przez cały czas stał za naszymi plecami.- Chciałem odwołać wam szlaban ale ty zasługujesz na kolejny. Viviene za mną.- Powiedział oschle a ja szybko wstałam z siedzenia i poszłam za opiekunem mojego domu. Dotarliśmy do sali w lochach która okazała się być gabinetem profesorka. Snape usiadł za biurkiem a ja na krześle naprzeciwko niego.
-Więc o co tym razem chodzi?- Zapytałam nie wiedząc co mam dalej zrobić.
-Zabrałem ciebie tutaj w dwóch sprawach...- Zaczął nauczyciel.- Napisałem do Mayerów odnośnie twojej sytuacji. Jutro powinni przysłać Ci komplet książek i jakąś miotłę.- Zaczął a ja słuchałam go jak zaczarowana.
-A ta druga sprawa? Czy tu chodzi o znajomych Draco?- Zapytałam nie mogąc wytrzymać napięcia.
-Tak... Nie wiem czy to odpowiednie towarzystwo dla Ciebie.- Odpowiedział a ja próbowałam rozgryźć o co mu chodzi.
-Przepraszam ale nie rozumiem.- Wyrzuciłam do kilku minutach ciszy.
Nie mogę teraz Ci tego powiedzieć ale lepiej się do nich nie przywiązuj.- Powiedział patrząc mi w oczy.
-Dobrze ale czy... mogłabym dzielić dormitorium z Pansy?- Zapytałam z nadzieją w głosie. Snape podszedł do mnie I położył mi rękę na ramieniu.
-Pod warunkiem że nie będziecie robić niczego głupiego.- Odpowiedział z przekąsem.
-Dobrze obiecuję...- Powiedziałam ze znudzeniem w głosie co wyraźnie rozbawiło profesora.
-Oprowadzić ciebie po Hogwarcie? Na Malfoya raczej bym nie liczył.- Powiedział rozbawiony i poklepał mnie po głowie.
-Bardzo chętnie.- Odpowiedziałam.- Ale dlaczego mam nie liczyć na Dracona?- Zapytałam po chwili.
-On nie mógłby pokazać Tobie tajnych przejść i ukrytych lub zakazanych komnat.- Powiedział z udawaną powagą w głosie. Snape wręczył mi plan lekcji i zaczął oprowadzać po szkole. Opowiadał mi historie szkoły i założycieli. Był chyba jedyną osobą której słuchałam z zaciekawieniem. Po około pół godziny później dotarliśmy do łazienki jęczącej Marty. Nauczyciel wyjaśnił czemu się tak nazywa i powiedział że podobno to właśnie w niej znajduję się wejście do komnaty tajemnic. Powiedział jak się do niej dostać i co się w niej znajduję. Trochę dziwiło mnie to że o tym wie ale uznałam że skoro jest opiekunem domu węża ma pojęcie o sprawach z nim związanych. Zabronił mi jednak wchodzenia tam. Powiedział jeszcze że to tajemnica i jestem jedną z kilku osób które o tym wie i pod żadnym pozorem nie mam pokazywać że wiem coś o tej komnacie. Dalej udaliśmy się pod bijącą wierzbę jednak w połowie drogi natneliśmy się na jakiegoś rudzielca i tego samego chłopaka z blizną którego zobaczyłam na Pokontnej.
-Potter Wesley zgadnijcie kto ma kłopoty!?- Powiedział Snape z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Zaraz potem za nimi znalazł się woźny Filch i wiedzieli już że mają przerąbane.
-Zgaduję że my...- Odpowiedział rudy.
-Brawo Wesley myślałem że nawet tego się nie domyślisz.- Powiedział a ja parsknęłam śmiechem. Oczy wszystkich momentalnie zostały zwrócone na mnie. Jedynie profesor dalej wpatrywał się w tego jak mu tam było... Pottera.- Wracaj do dormitorium Viviene ja mam do pogadania z tymi nieodpowiedzialnymi bachorami.- Dopowiedział Snape a ja tym razem odzyskałam powagę.
-Dobrze profesorze .- Powiedziałam w końcu i ruszyłam w dobrą stronę. Po kilkunastu minutach napotkałam jakiegoś chłopaka na korytarzu. Miał na sobie szatę Huffelpuff'u.
-Cześć nazywam się Cedric Diggory.- Przywitał się Puchon z miłym uśmiechem na twarzy.
-Cześć ja jestem...- Próbowałam się przedstawić ale mi przerwano.
-Wiem kim jesteś. Miło mi cię poznać.- Szybko powiedział na co ja się trochę zdziwiłam.
-Co tutaj robisz? Nie powinieneś już być w dormitorium?- Zapytałam lekko zdezorientowana.
-Chciałem się z tobą poznać.- Odpowiedział i podszedł do mnie bliżej.
-Dlaczego Puchon chce się poznać ze Ślizgonką?- Zapytałam zgryźliwie i podobnie jak on podeszłam do niego trochę bliżej zakładając rękę na rękę.
-Chciałem się z tobą zaprzyjaźnić.- Powiedział z iskierkami nadziei w oczach.
-Nie tak szybko kolego... Jakiej jesteś krwi?- Zapytałam opryskliwie rzucając wredne spojrzenie w stronę chłopaka.
-O to się nie musisz martwić jestem czystej krwi.- Odpowiedział uradowany po czym chwycił mnie za rękę i zaczął gdzieś prowadzić.
-Hej gdzie mnie ciągniesz!?- Zapytałam unosząc głos a on od razu zaczął mnie uciszać.
-Muszę tobie pomóc.- Odpowiedział śmiejąc się.- Powinnaś być już w dormitorium.- Dodał po chwili.
-Szłam do niego zanim spotkałam Ciebie.- Odpowiedziałam.
-No to orientację w terenie masz słabszą niż myślałem.- Zaśmiał się i popatrzył mi w oczy.- Dormitorium Slitherin'u jest zupełnie po drugiej stronie.- Dopowiedział. Szliśmy w ciszy przez długie puste korytarze. Mijaliśmy sporo drzwi i okien. Wszystkie wyglądały bardzo podobnie. W końcu dotarliśmy do schodów i powoli zaczęliśmy po nich schodzić. Nagle usłyszeliśmy dźwięk podobny do jęku. Szybko wyrwałam się Cedricowi i pobiegłam w tamtą stronę. Zdezorientowany chłopak nawet nie pomyślał o tym żeby mnie gonić. Szybkim tempem przemierzałam szkolne korytarze i natknęłam się na Filcha. Ten jednak mnie nie zauważył ponieważ pochylał się nad jakimś zranionym zwierzęciem. Jak się później okazało była to jego kotka.
-Przepraszam...- Zaczęłam a woźny natychmiast spojrzał się na mnie.- Co się stało?- Zapytałam ale nie otrzymałam odpowiedzi.
-Idź już chyba że chcesz mieć szlaban!- Krzyknął po chwili.
-Nie mogę pana tak zostawić a na peweno nie panią Noris.- Odpowiedziałam i pochyliłam się nad kotką o czerwonych oczach. Woźny nic nie odpowiedział tylko patrzył na mnie w milczeniu. Obejrzałam ranę kota. Była duża na połowę brzucha. Biedne zwierzę straciło dużo krwi. Nie minęło by kilka minut a Noris by się wykrwawiła. Wyciągnęłam różdżkę z mojej kieszeni a Filch zrobił się niespokojny.
-Tylko mi się nie warz używać czarów!- Krzyknął mi do ucha.
-Może być pan spokojny próbuję tylko pomóc znam zaklęcie na takie sytuację.- Odpowiedziałam a woźny zamilkł. Nadal było widać że martwi się o swoją kotkę ale próbował tego nie okazywać. Przyłożyłam różdżkę do rany kota i wypowiedziałam zaklęcie.
-Vulnera Sanentur.- Powiedziałam pół szeptem a rana natychmiast zniknęła. Kotka stanęła na równe nogi i zaczęła się o mnie ocierać. Podrapałam ją za uchem i popatrzyłam na Filcha. Nadal był zdezorientowany ale na pewno już spokojny.
-Jak to się stało?- Zapytałam po kilku minutach ciszy.
-Nie mam pojęcia.- Odpowiedział starzec.- Dziękuję panienko jestem tobie dłużny.- Dodał po chwili.
-Nie ma za co proszę pana służę pomocą.- Zrobiłam tatralny ukłon i odeszłam w przeciwnym kierunku w poszukiwaniu Cedrica. Po kilku minutach go znalazłam. Chciał oczywiście dowiedzieć się czemu uciekłam i o zaistniałej sytuacji ale szybko go uciszyłam. Wędrowaliśmy w ciszy przez lochy aż wreszcie natrafiliśmy na obraz za którym było wejście do pokoju wspólnego.
-Dziękuje za pomoc.- Wyrzuciłam z siebie.
-To drobiazg.- Oznajmił.- Do zobaczenia.- Pożegnał się i odszedł w swoją stronę. :"Do zobaczenia?" Mam nadzieję że nie.. Takie myśli krążyły w mojej głowie. Otrząsając się z rozmyśleń wypowiedziałam hasło i weszłam do środka. Jak się okazało w pokoju wspólnym siedzieli zmartwieni Pansy Draco i Blaise.
-Jesteś wreszcie!- Wydarła się Pansy, po czym podbiegła i mnie przytuliła.
-Martwiliśmy się o ciebie.- Powiedział Draco przerywając niezręczna ciszę.
-Zupełnie niepotrzebnie.- Odpowiedziałam miłym tonem.- Pansy... Profesor pozwolił nam mieć razem pokój.- Dodałam po chwili a dziewczyna w szoku mnie puściła.
-Nie żartujesz!?- Zapytała podniecona a ja kiwnęłam głową na nie. Uradowana dziewczyna skakała z radości a mnie bawił ten widok. Około godzinę rozmawiałam z nimi o tym co się stało pomijając momenty związane z komnatą tajemnic, kotką Filcha i Diggory'm. Zmęczona wydarzeniami i długą rozmową poszłam do pokoju. Wykonałam wieczorną rutynę i już miałam iść spać kiedy przypomniałam sobie o Nagini.
-§Nagini do mnie.§- Zasyczałam a wąż od razu zjawił się obok mnie.
-§Tak moja pani§?- Zapytał wąż.
-§Czy ty jadłaś coś od wczoraj§?- Zapytałam lekko poddenerwowana tym że zapomniałam nakarmić węża.
-§Kiedy śpisz wybieram się na polowania i wracam przed wschodem słońca§.- Odpowiedziała a mi ulżyło.
-§To dobrze. Jeśli chcesz możesz już iść§.- Odpowiedziałam Nagini a ona posłusznie udała się na dół po czym wyszła oknem. W oddali zobaczyłam jak pełza w kierunku zakazanego lasu. Postanowiłam jednak nie zaprzątać sobie tym głowy. Położyłam się na łóżku i odpłynęłam do krainy Morfeusza...
CZYTASZ
Córka Śmierci, Dziecko Zemsty [Zawieszone]
FanfictionMała Viviene jest córką Bellatrix Black i Toma Riddla. Nieświadoma tego dziesięciolatka, wychowuję się w "rodzinie zastępczej", ukrywającej przed nią prawdę o jej pochodzeniu. Wie o tym, że jest czarownicą, ponieważ ludzie, opiekujący się nią są Aur...