Rozdział VI "Nowy Prefekt"

383 12 4
                                    

Viviene
-Nowym prefektem Slitherin'u zostaje...- Zaczął profesor.-... Viviene Black.- Dokończył a ja myślałam że się udławię. Ja prefektem? Stół ślizgonów zaczął wiwatować. Wtedy ocknęłam się i podeszłam do Snape'a. On przypiął mi odznakę do szaty i pozwolił wrócić do stołu. Wtedy przyleciały sowy. Rozrzuciły po stołach artykuły o zamordowaniu Edwarda Mayera w Azkabanie. Wieści momentalnie trafiły do Coleena który wybiegł z sali. Wszyscy zaczęli gadać tylko o tym. Kiedy tylko przypomniałam sobie wyraz jego przestraszonej twarzy poczułam jak moje oczy zmieniają kolor. W tym samym momencie na mojej twarzy pojawił się szalony uśmiech. Szybko jednak otrząsnęłam się z tego transu gdy usłyszałam głos znajomych.
-Zmieniając temat...Nie powiedziałaś nam o tym że zostajesz prefektem.- Powiedział rozżalony Blaise.
-Sama nie wiedziałam że nim zostaję.- Przyznałam patrząc w stronę nauczyciela eliksirów. On tylko skinął głową w moją stronę.
-Myślę że będziemy się nieźle bawić.- Powiedział Draco uśmiechając się do mnie.
-Nie wydaje mi się kuzynie.- Odpowiedziałam zgryźliwie z wrednym uśmiechem na ustach.
-Jak to?- Zapytała Pansy.
-Bardzo poważnie podchodzę do obowiązków.- Powiedziałam po chwili.
-No to mamy po zabawie.- Odezwał się nieproszony Nott.
-Przepraszam bardzo ale jak to MY?- Zapytała Pansy widząc mój zażenowany wyraz twarzy.
-Właśnie o to samo miałam zapytać.- Poparłam Pansy patrząc na Draco który zrobił się czerwony.
-Draco wam nie wspomniał?- Zapytał zgryźliwie Nott.- Od tej pory jestem w waszej ekipie.- Dokończył wreszcie patrząc się na mnie. Myślałam że zaraz wybuchnę.
-Malfoy mamy do pogadania.- Wypaliłam przez zęby zimnym głosem. Wszyscy wiedzieli już że moje słowa nie zapowiadają nic dobrego.
-Miej się na baczności stary.- Powiedział Blaise klepiąc Dracona w plecy.
-Co nie podoba Ci się że dołączyłem do waszej grupki?- Zapytał zgryźliwie Nott.
-A nawet jeśli to co?- Zapytałam podniesionym głosem.
-Nic nic.- Odpowiedział wrednie i zaczął bawić się kosmykiem moich włosów.
-Radzę Ci mnie nie dotykać.- Powiedziałam przykładając mu różdżkę do szyi.
-Co rzucisz na mnie zaklęcie?- Zapytał ironicznie rozbawiony całą sytuacją.
-Wolisz się nie przekonać.- Powiedziałam z szalonym uśmiechem.
-Uważaj bo w to uwierzę.- Zaczął spokojnie.- Może jeszcze będzie to Cruciatus.- Zaśmiał się. W tym momencie miałam już dość. Nie chciałam jednak dać mu tej chorej satysfakcji. Zbliżyłam twarz do jego ucha.
-Nie wiesz do czego jestem zdolna. Jeśli będę chciała rzucę w ciebie mocniejszym zaklęciem niż Cruciatus.- Zaczęłam zimnym opanowanym głosem.- Myślisz że kto zabił tego Aurora w Azkabanie!? Radzę ci pomyśleć dwa razy zanim zaczniesz ze mną zadzierać.- Dopowiedziałam po chwili i odsunęłam twarz. Reakcja Nott'a bardzo mnie zdziwiła.
-Wiem o tym wszystkim.- Powiedział tym samym podburzając mnie jeszcze bardziej. Byłam o krok od rzucenia w niego zaklęciem niewybaczalnym. Znów poczułam że moje oczy zmieniają kolor. Pomyślałam o tym że chce się wyrwać z tej sytuacji. Nie wiedziałam tylko jak to zrobić.
-Pani prefekt mamy spotkanie za kilka minut.- Usłyszałam głos za swoimi plecami. Znałam go wiedziałam że to Cedric. Obróciłam się i zobaczyłam że chłopak puścił mi oczko.
-Tak racja kompletnie zapomniałam.- Powiedziałam widząc co chce zrobić.
-Ale mówiłaś że nie wiedziałaś że zostaniesz prefektem.- Zauważyła Pansy.
-Nie będziemy rozmawiać o tym w obecności Nott'a.- Powiedziałam akcentując ostatnie dwa słowa. Pansy jakby oprzytomniała i pokiwała głową. Wyszłam z pomieszczenia razem z Cedriciem.
-Dziękuję za pomoc.- Powiedziałam w końcu.
-Nie ma za co.- Odpowiedział chłopak z uśmiechem na twarzy.
-Skąd wiedziałeś że potrzebuję pomocy?- Zapytałam podejrzliwym tonem.
-Dostałem od ciebie wiadomość telepatyczną.- Odpowiedział niemal natychmiastowo. Ja z wrażenia otworzyłam usta.
-Ale ja nic ci nie wysyłałam. Nawet nie wiem jak to zrobić.- Mówiłam dalej spokojnym tonem.
-Może zadziało się to pod wpływem nagłych emocji?- Zasugerował patrząc mi w oczy.- Miewałaś już takie sytuacje?- Zapytał po minucie ciszy.
-Nie nigdy nic takiego się nie zdarzyło.- Powiedziałam zamyślonym głosem.
-Może chcesz o tym pogadać?- Zapytał z iskierkami nadziei w oczach.
-Przecież spotykamy się jutro.- Powiedziałam z przekąsem.
-Tak ale lepiej nie rozmawiajmy o takich sprawach w mieście.- Powiedział z poważną miną chociaż widać było że jest podekscytowany tą rozmową.
-Racja.- Odpowiedziałam.- Co w takim razie proponujesz?- Zapytałam po chwili namysłu.
-Spotkajmy się dzisiaj w dormitorium.- Powiedział patrząc mi w oczy.
-Dziwnie by to wyglądało gdyby Puchon przyszedł do ślizgonki.- Powiedziałam z nadzieją że żartuję.
-Dlatego to ty przyjdziesz do mnie.- Powiedział kładąc rękę na moim ramieniu.
-Ale Cedric...- Zaczęłam ale mi przerwał.
-Żadnych "ale". Tym razem nie dam ci robić wszystkiego samej.- Powiedział stanowczym głosem.
-Niech będzie.- Powiedziałam od niechcenia.- Byle żeby nikt tego nie zauważył.- Postawiłam mu warunek.
-Jak sobie życzysz.- Powiedział robiąc teatralny ukłon.- Spotkajmy się na wieży astronomicznej o północy.- Dodał bez chwili namysłu.
Po tych słowach skierowałam się do pokoju wspólnego. Wiedziałam z czym wiąże się bycie prefektem. Miałam pokój sama. Chciałam przenieść moje rzeczy do wyznaczonego pomieszczenia. Zauważyłam jednak że wszystkie moje przedmioty są już na swoim miejscu. Nie wiedząc co mam robić poszłam do biblioteki. Wiedząc że wszyscy są na uczcie chciałam pójść do działu ksiąg zakazanych. Miałam ochotę dowiedzieć się czegoś więcej o czarnej magii. Znałam tylko zaklęcia broniące przed nią. Kiedy byłam w drodze do biblioteki usłyszałam szepty jakiś uczniów. Normalnie bym to olała gdyby nagle nie padło moje nazwisko.
-Myślisz że matka Black też przyjedzie? Podobno jest w Azkabanie tak samo jak rodzice Nott'a.- Powiedziała jakaś dziewczyna.
-Myślę że to prawdopodobne. Święto Merlina w Hogwarcie jest ważne.- Odpowiedział chłopak.
-Jednak jeżeli ich dwójka się o tym nie dowie ich rodzice nie mogą przyjechać.- Odpowiedział jeszcze inny głos.
-Dlaczego?- Zapytała dziewczyna.
-Ponieważ osoby z Azkabanu bez pozwolenia nie mogą wyjść nawet na sekundę.- Odezwał się głos chłopaka.
-Jeżeli się nie dowie wszystko będzie w porządku.- Powiedziała dziewczyna a w jej głosie było słychać ulgę. Cieszyłam się jak nigdy dotąd. Mam możliwość poznać moją mamę. Może tym razem cokolwiek zapamiętam? Zaśmiałam się w duchu na tę myśl. Moja radość zniknęła gdy uświadomiłam sobie że jeśli to ma się udać Nott musi mi pomóc. Spojrzałam na zegarek. Za dwadzieścia minut kończyła się uczta. Z niechęcią poszłam do Wielkiej Sali i podeszłam do znienawidzonej przeze mnie osoby.
-Nott musimy pogadać.- Powiedziałam sucho i bez entuzjazmu. Bez czekania na zgodę wyciągnęłam go za rękaw i zaprowadziłam do pierwszej lepszej pustej klasy.
-A więc o co chodzi?- Zapytał podirytowany.
-Mamy możliwość spotkania się z naszymi matkami tutaj w Hogwarcie.- Wypaliłam od razu. Widziałam jak chłopakowi rozbłysły oczy kiedy wypowiedziałam te słowa.
-Jak to możliwe? Przecież wiesz że są w Azkabanie.- Powiedział ze smutkiem w oczach.
-Nie mamy czasu żebym mogła ci to teraz wyjaśnić.- Powiedziałam szybko.- Na razie musisz mi zaufać.- Dodałam po chwili.
-Wiesz że to jest ciężkie zadanie?- Zapytał ironicznie. Ja tylko pokiwałam głową i zaczęłam ciągnąć go w kierunku dyrektora.
-Gdzie mnie ciągniesz!?- Zapytał podirytowany.
-Do naszej przepustki.- Powiedziałam i chytrze się uśmiechnęłam. Było kilkanaście minut po uczcie więc Drops zdążył wrócić już do gabinetu. Kiedy byliśmy już przed gabinetem postanowiłam wyjaśnić coś z Nott'em.
-Zostaw to mnie. Ty po prostu kiwaj głową lub potwierdzaj to co powiem.- Zażądałam a on niepewnie się zgodził. Zapukałam i bez czekania na pozwolenie weszłam do środka.
-Spodziewałem się was.- Zaczął dyrektor.
-Wspaniale więc wie pan po co przyszliśmy.- Powiedziałam szybko i bez entuzjazmu.
-Niestety nie panno Black.- Powiedział poprawiając okulary na nosie.
-Chodzi o święto Merlina.- Kontynuowałam dalej zimnym głosem.- Każdy uczeń którego rodzice żyją może spędzić ten dzień z jednym z nich. Sytuacja naszych jest specyficzna i zdaję sobie z tego sprawę. Sądzę jednak że mamy takie same prawa jak każdy i nasi rodzice też mogą przyjechać na ten dzień do szkoły.- Wypaliłam nadal tym samym niewzruszonym głosem.
-Masz rację Viviene...- Zaczął drops.- Powiedz mi tylko... Skąd dowiedziałaś się o swojej matce?- Zapytał zdziwiony.
-Nie docenia mnie pan.- Zaczęłam swoją wypowiedź.- Mówiłam że nawet jeśli mi Pan nie pomoże ja się o tym dowiem. Nie wie pan ile dni przesiedziałam w bibliotece tylko po to aby znaleźć cokolwiek o moim nazwisku. Zamiast tego dowiedziałam się że moja mama siedzi w Azkabanie.- Wypaliłam szybko z triumfem na twarzy.
-Mądrze.- Powiedział i z uznaniem skinął głową.
-To jak będzie spędzimy to ważne święto w obecności rodziców?- Zapytałam z udawaną nadzieją i sztucznym uśmiechem na twarzy.
-Pozwolę waszym rodzicom przyjechać ale pod kilkoma warunkami.- Zaczął jakby zmartwiony.- Wasze matki nie będą miały różdżek. Nie będą mogły się teleportować i wychodzić poza teren szkoły. Ministerstwo będzie ich pilnować. Będziecie też musieli zapewnić im ochronę przed dementorami- Zaczął wyliczać patrząc w moją stronę.
-Byle żeby nie były w klatkach i łańcuchach.- Powiedziałam zakładając rękę na rękę i robiąc poważną minę.
-Niech wam będzie.- Powiedział zrezygnowany po czym wprosił nas z pomieszczenia. Szybko pognałam w stronę dormitorium unikając tym samym konwersacji z Theodorem. Kiedy byłam już w środku przypomniałam sobie że mam do pogadania z kuzynem. Na moje szczęście zauważyłam go na kanapie w pokoju wspólnym.
-Kuzynie idziemy pogadać.- Powiedziałam ze złością w głosie. On nic nie odpowiedział tylko wstał i poszedł za mną do mojego pokoju.
-Pogrzało ciebie do reszty!- Wydarłam się na niego.
-Dlaczego nie chcesz żeby spędzał z nami czas?- Zapytał ze spuszczoną głową.
-Dobrze wiesz że się NIENAWIDZIMY!- Wydarłam się na niego akcentując ostatnie słowo.
-Może ty go nienawidzisz ale on ma o Tobie inne zdanie.- Powiedział Draco patrząc na mnie.
-Dobra nie będziemy się teraz o to kłócić.- Powiedziałam już spokojniej.- Następnym razem po prostu powiedz jeśli zamierzasz coś takiego zrobić.- Dodałam zimnym głosem pozbawionym wszelkich emocji.
-Dobra przepraszam.- Powiedział blondyn patrząc mi w oczy.
-Draco...- Zaczęłam niepewnie.
-Tak?- Zapytał niemal natychmiastowo.
-Jest jeszcze jedna sprawa o której muszę tobie powiedzieć.- Powiedziałam siadając na łóżku.
-O co chodzi?- Zapytał chłopak siadając koło mnie.
-Dowiedziałam się o święcie Merlina.- Wypaliłam szorstko.- Wiedziałeś o nim prawda?- Bardziej zasugerowałam niż zapytałam.
-Tak.- Powiedział blondyn ponownie spuszczając głowę.
-Czemu niczego mi nie powiedziałeś.- Zapytałam czując narastającą we mnie złość, frustrację i pogardę.
-Moja mama prosiła mnie o to. Mówiła że to dla twojego dobra.- Powiedział kuzyn a ja myślałam że go uduszę.
-MAM JUŻ DOŚĆ TEGO ŻE WSZYSCY MNIE OSZUKUJĄ!!!!- Wydarłam się na niego a on skulił się ze strachu.- I tak nic wam to nie dało bo moja mama przyjeżdża tutaj na to święto.- Dodałam już spokojniej.
-Ciocia Bella tu przyjeżdża?- Pisnął przerażony Draco a jego twarz zbladła.
-Tak i nie warz się pisać o tym do twojej matki.- Zażądałam a on pokiwał głową.
-Viviene...- Zaczął kuzyn.- Ona mnie nie znosi.- Powiedział wystraszony.
-Nic ci nie zrobi nie pozwolę na to.- Powiedziałam a jego twarz odzyskała kolory.
-Jesteś pewna że nic mi się nie stanie?- Zapytał z nadzieją w głosie.
-Tak obiecuję.- Powiedziałam trochę zmartwiona tym co mi powiedział.- Musisz już iść za chwilę wychodzę.- Powiedziałam i wskazałam na drzwi prowadzące na korytarz. On bez chwili zawahania skierował się do wyjścia i zniknął za wielkim obrazem. Ja postanowiłam że zanim wyjdę napiszę list do mojej mamy. Po kilku minutach był już był gotowy. Ostrożnie zapakowałam kawałek papieru do koperty. Oprócz listu włożyłam tam też papier i pióro z opakowaniem szczelnie zamkniętego atramentu. Wiedziałam że więźniowie nie mają tych przedmiotów. Otworzyłam klatkę z sową a ona usiadła mi na ramieniu.
-Osiemdziesiąte-siódme piętro. Azkaban. Do czarownicy o imieniu Bellatrix.- Powiedziałam wręczając sowie kopertę.
Ona od razu wyleciała przez otwarte okno a ja odprowadzałam ją wzrokiem. Kiedy zniknęła z mojego pola widzenia spojrzałam na zegar. Za pół godziny muszę spotkać się z Cedrciem. Wyszłam z dormitorium w którym nikogo już nie było. Udałam się na wierzę astronomiczną na której zastałam chłopaka.
-Jak długo tutaj czekasz?- Zapytałam na co on tylko się uśmiechnął.
-Ciebie też miło widzieć.- Powiedział po chwili.- Idziemy już?- Zapytał po kilku sekundach.
-Wolisz tu czekać aż nas przyłapią?- Zapytałam z przekąsem na co on się zaśmiał.
-Chodź za mną.- Powiedział i ruszył w stronę schodów. Podążyłam za nim a po kilku minutach doszliśmy do wejścia Huffelpuff'u. Weszliśmy do pokoju wspólnego. Na szczęście nikogo tam nie było. Poszliśmy do jego pokoju.
-Siadaj gdzie chcesz.- Powiedział zamykając drzwi.- Tak właściwie to dowiedziałaś się czegoś o swoich rodzicach?- Zapytał patrząc na mnie.
-Tak, wiem że moja mama nazywa się Bellatrix i jest w Azkabanie.- Powiedziałam wahając się.
-Naprawdę nic mi nie powiedziałaś?- Zapytał ze smutkiem w oczach.
-Dowiedziałam się dopiero dwa tygodnie temu.- Powiedziałam na usprawiedliwienie.
-Chwila chwila Bellatrix!?- Zapytał niedowierzając.
-No tak... Coś się stało?- Zapytałam zdziwiona.
-Bellatrix Lestrenge?- Zapytał ponownie że strachem w oczach.
-Raczej nie ja mam na nazwisko Black.- Powiedziałam a na twarzy chłopaka pojawiła się ulga.
-O ile dobrze mi wiadomo w Azkabanie nie ma żadnej Bellatrix Black.- Powiedział po chwili.
-Gdyby była to ta Lestrenge rozpoznałbyś ją?- Zapytałam z nadzieją w głosie.
-Myślę że tak.- Powiedział patrząc mi w oczy.
-To dobrze niedługo będziesz miał okazję.- Powiedziałam a chłopak z wrażenia otworzył usta.
-Czyli że już nie mogę Ciebie niczym zaskoczyć.- Westchnął Cedric.
-Przynajmniej ty chciałeś mi powiedzieć.- Powiedziałam ironicznie na co on się uśmiechnął.- Twoi rodzice też przyjeżdżają?- Zapytałam patrząc mu w oczy.
-Tak moi rodzice też tu będą.- Powiedział radosnym głosem.
-Właściwie to kiedy oni przyjeżdżają?- Zapytałam przypominając o najważniejszej rzeczy o którą powinnam zapytać.
-Już jutro.- Powiedział spokojnie.
-Jak to jutro!?- Krzyknęłam niedowierzając.
-Spokojnie już jest północ zapomniałaś?- Zaśmiał się Cedric.
-Nie strasz mnie tak więcej.- Powiedziałm i uderzyłam go leżącą obok poduszką. Po chwili oboje zwijaliśmy się że śmiechu.
-Zmieniając temat rozgryzłaś już o co chodzi z tą wiadomością telepatyczną?- Zapytał zaciekawiony przerywając śmiech.
-Jeszcze nie... ale mam pewne podejrzenia.- Zaczęłam pewnym głosem.
-Jakie?-Zapytał natychmiastowo.
-Zawsze kiedy coś się dzieje moje oczy zmieniają kolor na czerwony. To samo stało się kiedy kłóciłam się z Nott'em. Pomyślałam o tym że chce być gdzieś indziej po czym wyciągnąłeś mnie z tej sytuacji.- Powiedziałam a on tylko pokiwał głową. Widać było że nad czymś się zastanawia.
-Zawsze gdy coś się dzieje, tak? Na przykład co?- Zapytał po chwili.
-Moje oczy po raz pierwszy zmieniły kolor gdy rozmawiałam z wężem. Jednak od jakiegoś czasu kiedy tylko to się dzieje ma miejsce jakaś dziwna sytuacja. Pierwsza z nich nie skończyła się dobrze.- Powiedziałam chowając twarz w dłonie.
-Co stało się za pierwszym razem?- Zapytał kładąc mi rękę na ramieniu. Chciał chyba pokazać tak że mnie wspiera.
-To ja zabiłam Mayer'a w Azkabanie.- Powiedziałam wreszcie.- Co gorsza nie czuję się z tym źle! Chce mi się krzyczeć z radości i śmiać gdy widzę jego ostatnie przerażone spojrzenie.- Wypaliłam szybko.
-Czemu go zabiłaś?- Zapytał przejęty i chyba trochę wystraszony Cedric.
-No właśnie nie wiem.- Powiedziałam z zażenowaniem.
-Jak to?- Zapytał zdziwiony.
-Nie pamiętam tego dnia ani tej rozmowy i kompletnie niczego co się tam wydarzyło.- Wyznałam mu a on jeszcze bardziej się zmieszał.
-To skąd wiesz że to Ty go zabiłaś?- Zapytał nie rozumiejąc.
-Wyczytałam to z głowy mojej cioci za pomocą legilimencji.- Odpowiedziałam mu.
-Więc umiesz posługiwać się legilimencją.- Powtórzył po mnie.- To zaczyna mieć sens umiesz patrzeć komuś do głowy i wysyłać wiadomości telepatyczne.- Wywnioskował z mojej wypowiedzi.- I zawsze dzieję się jakieś rzeczy kiedy twoje oczy zmieniają kolor.- Dodał bez chwili namysłu.
-No tak.- Potwierdziłam jego słowa.- Tyle to wiem.- Dodałam bez entuzjazmu.- Nie wiem dlaczego zmieniają kolor i jaki jest powód tych dziwnych sytuacji...- Powiedziałam ze smutkiem w głosie.
-Jak długo przytrafiają ci się te sytuację?- Zapytał zaciekawiony.
-Kolor oczu pp raz pierwszy zmienił mi się w pociągu ale te sytuację przytrafiają mi się od niedawna. Wydaję mi się że od sytuacji w komnacie tajemnic.- Powiedziałam zastanawiając się czy wydarzenie które miało tam miejsce mogło jakoś na mnie wpłynąć.
-Właściwie to co się tam wydarzyło?- Zapytał chłopak patrząc mi w oczy.
-Pamiętam tylko że widziałam tam jak Potter zabija bazyliszka i wbija mi jego kieł w rękę. Reszta wspomnień jest jakaś zamazana. Jakby za mgłą.- Powiedziałam próbując przypomnieć sobie coś więcej.
-Pamiętasz coś jeszcze?- Zapytał bez chwili namysłu.
-Jedynie twarz jakiegoś chłopaka chyba był to mój ojciec. Co do tego nie mam pewności ale zaraz po tym jak się obudziłam dostałam list od mojej mamy. Pisała że cieszy się że poznałam swojego tatę więc myślę że to właśnie on.- Powiedziałam szybko a mój głos nie wykazywał żadnych emocji.
-Mówiłaś że Potter wbił tobie kieł w rękę...- Zaczął Cedric.- Jad szybko się rozprzestrzenia a ja widziałem jak wyciągają ciebie z tej komnaty po kilku godzinach.- Dokończył szybko.
-Może to od tego jadu przytrafiają mi się te sytuację.- Zasugerowałam.- Nic mi nie zrobił bo jestem dziedzicem Slitherina!- Krzyknęłam po chwili.- To zaczyna mieć sens.- Powiedziałam ciszej.
-To ma sens.- Potwierdził chłopak.
-Muszę jeszcze tylko nauczyć się kontrolować te sytuację i dowiedzieć się przez co moje oczy czerwienieją.- Powiedziałam ze zmęczeniem w głosie.
-Może pomyślimy o tym jutro? Widać że jesteś zmęczona.- Powiedział Cedric przytulając mnie.
-Tak będzie lepiej.- Odpowiedziałam i razem z nim wyszłam z dormitorium.
Chłopak powoli odprowadził mnie do lochów po czym wrócił do siebie. Zmęczona udałam się do pokoju. Była druga rano. Na szczęście jest to dzień wolny od lekcji więc mogę sobie dłużej pospać. Nie pamiętam nawet kiedy zmrużyłam oczy i zasnęłam.

Córka Śmierci, Dziecko Zemsty [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz