Rozdział XXIII "Powrót"

132 8 8
                                    

Viviene

-CZEMU NIC NIE POWIEDZIAŁEŚ!?- wydarłam się nerwowo szukając różdżki.
-Nie chciałem cię martwić! Dopiero co miałaś wypadek!- zaczął się tłumaczyć.
-Mówiłam że nic mi nie jest!- krzyknęłam jeszcze bardziej poirytowana.

Gdy wreszcie znalazłam przedmiot wypadłam jak burza z dormitorium. Pobiegłam prosto do profesora Snape'a aby uzyskać jakiekolwiek wskazówki.

-Panie profesorze!- wypaliłam gdy tylko weszłam.

Nawet nie zapukałam. Moje nieopanowanie bardzo go zdziwiło i chyba trochę zezłościło.

-Czemu nikt nie poinformowała mnie o tym że pierwsze zadanie jest jutro?- zapytałam nie kryjąc niecierpliwości.
-Dlatego że jest jutro- odpowiedział pocierając skronie.- Miałem zamiar przyjść do ciebie dziś wieczorem. Zamierzam ci coś pokazać.- Dodał podnosząc na mnie zmęczony wzrok.
-To nie zmienia faktu że mogłam się lepiej do niego przygotować!
-Viviene wyjdź stąd! Nie mam zamiaru słuchać od rana twojego marudzenia. Odkąd tylko weszłaś robisz szum nie wiadomo o co- wyprosił mnie a ja go posłuchałam.

Wyszłam na błonia zirytowana całą sytuacją. Muszę poćwiczyć zaklęcia. Nie wiem jakie będzie to zadanie ale nie bez powodu turniej jest uważany za śmiertelny. Poza tym nie mam zamiaru robić z siebie pośmiewiska na oczach całej szkoły!

♤♡♤♡♤

Ubrana w mundurek szkolny wyszłam z dormitorium. Po drodze nie natknęłam się na nikogo co było dość dużym zaskoczeniem. Weszłam do zakazanego lasu i kierowałam do miejsca które pokazała mi mama.

Gdy znalazłam się na miejscu od razu zaczęłam ćwiczyć. Solidnie i aż do upadłego. Każdy mój ruch musiał być perfkycjny. Jeden błąd - zero procent szans na powodzenie. Taka właśnie musiałam być - perfekcyjna. Jak zawsze. Nie pamiętam kiedy ostatnio pozwoliłam sobie na mniej niż wiem że jestem w stanie osiągnąć. Nie mogłam. To po prostu nie byłabym ja. Ja która ciągle dąży do celu, ja która musi udowodnić swoją wartość.

Zmęczona usiadłam na kamieniu i zaczęłam dyszeć. To naprawdę był ogromny wysiłek.

Poczułam czyiś dotyk na moim ramieniu. Gwałtownie się obróciłam. Zobaczyłam tam znajomą postać.

-Co tu robisz? Sama? - zapytał a ja wstałam.
-Ćwiczę przed jutrem - odpowiedziałam ze zmęczeniem.
-Na pewno dasz radę. Jesteś świetna w rzucaniu zaklęć! Na pewno lepsza od Pottera, tej Fleur, Krum to tylko kupa mięśni i może nawet masz większe umiejętności ode mnie - powiedział aby mnie pocieszyć.
-Byłoby łatwiej gdybym chociaż wiedziała jakie to zadanie - mruknęłam zdenerwowana.
-To ty nie wiesz? - zapytał a ja nadepnęłam mu na nogę.
-Chyba mi teraz nie powiesz że ty wiesz!
-Emmm może? - dostał w twarz.
-I dopiero teraz mi o tym mówisz!? - wrzasnęłam z irytacją.
-Uspokuj się bo zaczynam się bać.
-CO TO ZA ZADANIE?- moja cierpliwość się skończyła.
-Walka ze smokami. Tak jakby jesteś już doświadczona.

Smoki. Pierwsze są smoki. Poradzę sobie. Na pewno. Miałam Lighta, wiem jak się zachowują.

-Dziękuję - powiedziałam słodko i dałam Cedricowi buziaka.
-Ta... nie ma za co.

♤♡♤♡♤

Niedługo się zacznie. Piekło. Arena. Smok przeciwko człowiekowi. Tego jeszcze nie grali. Na szczęście mam przewagę. Nad chłopcami przewyższam intelektem a nad tą Francuzką - siłą.

-Życzę powodzenia - powiedział do mnie Krum.
-Dzięki. Wzajemnie.
-Viviene możemy chwilę porozmawiać? - zapytał Potter.
-Nie - powiedział za mnie Cedric który stał za jego plecami.- Nie odzywaj się do mojej dziewczyny jeśli chcesz mieć wszystkie zęby na miejscu.
-A kto powiedział że to twoja dziewczyna!?- wyrwał się Victor a ja myślałam że się uduszę ze śmiechu.

Kiedy oni tak rozmawiali ja podeszłam do Fleur.

-Ładnie wyglądasz w tym stroju - zaczęłam aby trochę rozluźnić atmosferę.
-Dziękuie - wymówiła to trochę niewyraźnie i z dziwnym francuskim akcentem.- Masz piięknie włosyy - podeszła do mnie i palcami przeczesała moje loki a ja dopiero wtedy zrozumiałam o co jej chodzi.
-Dziękuję - uśmiechnęłam się a ona odpowiedziała tym samym.

Nie przepadałam za tymi francuskimi laluniami ale żeby ją pokonać musiałam poznać je słabe strony.

Dumbledore i Crough weszli do namiotu. Dało mi to okazję do odejścia od tej Fleur. Niestety ta poszła za mną. Zaczęła coś gadać o moich oczach i twarzy ale jej nie słuchałam.

Drops wyjaśnił nam o co chodzi i po kolei losowaliśmy smoki. Ja byłam na końcu ponieważ jestem najmłodsza. Dostałam Rogogona Węgierskiego. O dziwo białego. Takie są bardzo rzadkie... jak Light...

Nie. Dość. Nie mam czasu na głupie rozterki. Viviene weź się w garść.

-Powodzenia Ced - podeszłam do niego gdy szykował się aby jako pierwszy wejść na arenę.
-Dzięki - pocałował mnie.
-Uważaj na siebie.
-Martwisz się o mnie?- żartobliwie uderzyłam go w ramię a on się zaśmiał.

♤♡♤♡♤

Przyszedł czas na mnie. Z różdżką, determinacją i tylko jednym zadaniem stanęłam na arenie. Smok był olbrzymi. Cały biały, z kolcami na grzbiecie i ogonie.

Rzuciłam na siebie zaklęcie niewidzialności i po prostu spróbowałam podjeść. Gad nie dał się oszukać. Ledwo zdążyłam odskoczyć gdy posłał w moją stronę strumień ognia.

Otoczyłam się wodną kopułą a zwierze uderzyło mnie ogonem z takim impetem że wylądowałam po drugiej stronie. Z nogi i skroni leciała mi krew a reszta ciała bolała pod wpływem gwałtownego uderzenia. Cud że nie skręcił mi karku.

Szybko się podniosłam i posłałam w niego drętwotę która jedynie sprawiła że na chwilę stał zdezorientowany.

Stanął bezruchu i utkwił we mnie swoje żółte ślepia. Nie poruszył się. Ja też nie. Podchodziłam do niego powoli a wszyscy zamarli w oczekiwaniu. Zobaczyłam jak robi następny zamach ogonem. Ponownie odskoczyłam a on posłał w moją stronę część kolców. Jeden z nich wbił mi się w skórę a ja czułam że powoli tracę przytomność.

Smok szybko do mnie podchodził. O dziwo nie atakował. Gdy znalazł się wystarczająco blisko przybliżył do mnie swój pysk ale nie zionął ogniem. Nie wiedziałam co powinnam zrobić. Podrapałam go po nosie tak jak zawsze robiłam to z Lightem.

Gdy go dotknęłam... poczułam coś znajomego. Czyżby fragment mojej duszy? Tak. To na pewno to. Ale to oznacza...
-Light?

Smok trącił mnie nosem co przy jego wielkości sprawiło że o mało się nie wywróciłam. Zaśmiałam się. Cała widownia była w szoku. Nikt poza mną, golden trio, cedriciem i moimi kumplami nie wiedział co się dzieje.

Podeszłam do jaja i jak gdyby nigdy nic je wzięłam. Wszyscy zaczęli wiwatować chociaż przez długą chwilę milczeli.

Light wystawił do mnie skrzydło, po którym weszłam na jego grzbiet. Kiedy się go chwyciłam, on jak strzała wystrzelił w górę zostawiając na ziemi tylko kurz oraz zerwany łańcuch.

Córka Śmierci, Dziecko Zemsty [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz