Rozdział 23: Bratnie Dusze
Wywierać na kogoś wpływ znaczy to samo, co obdarzać go swoją duszą. Człowiek taki nie posiada już wówczas własnych myśli. Nie pożerają go własne namiętności. Cnoty jego ni należą już do niego. Nawet jego grzechy, jeśli w ogóle grzechy istnieją, są zapożyczone od kogoś innego. Staje się on echem cudzej melodii, aktorem roli nie dla niego napisanej.
"Portret Doriana Graya" Oscar Wilde
***
Wylan robił wszystko aby wynagrodzić Ophelii swoje słowa, ale ona nieustannie twierdziła, że to nie jej powinien je wynagradzać. Była trochę zła, ale łagodniał za każdym razem gdy Wylan przyznawał się do błędu. W końcu gdy nachylił się by ją pocałować ona to odwzajemniła.
— Obiecuję, że nie będę więcej tak mówił. — powiedział znów przybliżając się do pocałunku. Ophelia się uśmiechnęła.
— Mam nadzieję. To obraźliwe. — powiedziała. Wylan przytaknął i oparł się o oparcie krzesła udając, że czyta podręcznik. Im mniej czasu do sumów było tym bardziej Ophelii zależało żeby więcej się uczyć. Wylan twierdził, że nie ma się czym przejmować ale ona uparcie twierdziła, że prawie w ogóle nie jest przygotowana. Często wspomagał ją Ron, uczyli się razem a on był o wiele bardziej wyrozumiały do tego, że Ophelia marudzi, że nic nie potrafi. Ron powtarzał, że to dzięki temu, że przyjaźni się z Hermioną i jest przyzwyczajony do jej odpałów.
— Idzie Weasley. — zauważył Wylan — Pójdę. Mam wrażenie, że on mnie nie lubi. Nie rozumiem czemu. Jestem uroczy. — Wylan nachylił się i pocałował Ophelię na pożegnanie.
Ron minął Wylana i usiadł obok Ophelii. Wyciągnął większość książek i pergaminy z notatkami.
— Przepraszam, że się spóźniłem. Hermiona miała... no powiedzmy, że potrzebowała mnie i Harry'ego. — wymamrotał.
— Co się stało?
— No, przepracowała się, przez stres nie potrafiła zasnąć więc się uczyła i znaleźliśmy ją z Harrym rano na stosie pergaminów otoczoną książkami więc chociaż raz zamiast się z niej nabijać obudziliśmy ją i zmusiliśmy żeby poszła do nas do dormitorium aby mieć na nią oka. Harry z nią siedzi. — powiedział Ron.
— Biedna. — powiedziała Ophelia — Nauczyciele chyba przesadzają z tymi sumami.
— Oczywiście, że przesadzają. Chcą nas po prostu zmusić do nauki. — stwierdził Ron.
— Chyba im wychodzi.
Pochłonęła ich nauka więc nie rozmawiali za wiele. Eliksiry szły im najbardziej opornie, ale dzięki Ronowi zachowała spokój.
Gdy dochodził wieczór oboje ruszyli do swoich pokoi wspólnych. Ron znalazł Hermionę i Harry'ego w dormitorium. Siedzieli na łóżku przeglądając książki.
— Już wam wystarczy. — stwierdził Ron siadając obok nich.
— Ale jeszcze...
— Tobie tym bardziej wystarczy. — powiedział Ron.
— Idę wziąć prysznic. — powiedział Harry zabierając wszystkie rzeczy i zamykając się w łazience.
— Hermiono... nie znam drugiej tak mądrej osoby jak ty. Dasz sobie radę na sumach, nie masz się czym martwić. Nie nakręcaj się bo to źle ci robi na zdrowie.— powiedział Ron.
— Ale...
— Hermiono, proszę cię. — powiedział Ron — Wiem, że to jest przytłaczające ale to ty uczyłaś się przez całe pięć lat. — dodał — Wszystko zrobisz perfekcyjnie... pamiętasz jak na trzecim roku byłaś wykończona? Teraz na to nie pozwolę. Harry tak samo. — zapewnił. Hermiona przybliżyła się do niego i oparła policzek na jego klatce piersiowej. Ron ją mocno objął — Możesz prosić o pomoc, wiesz?
— Ale ty i Harry zawsze... wy zawsze jesteście we dwóch i wolicie się śmiać niż...
— Może i będziemy się śmiać, ale ci pomożemy. — powiedział Ron — Lepiej żeby Harry się śmiał niż miałby być wkurzony.
— Gadał ciągle o Ines.
— Nie dziwię się. — powiedział Ron.
— Cieszę, że ma kogoś, oprócz nas, z kim może być szczery. — powiedziała Hermiona — Jeśli mam być szczera nigdy nie lubiłam Cho.
— Dobrze, że to powiedziałaś pierwsza bo ja też nie. — powiedział Ron.
— Wy wiecie, że ja z łazienki was słyszę? — zapytał Harry wychodząc z łazienki z mokrymi włosami siadając obok nich — Nie mówiłem ciągle o Ines.
— Harry spojrzałeś na podręcznik z transmutacji i powiedziałeś, że jego kolor przypomina ci kolor oczu Ines. To obsesja. — powiedziała Hermiona. Ron się zaśmiał, a Harry wywrócił oczami lekko rumieniąc się na policzkach — Muszę już iść. Dzięki chłopaki. — dodała.
— Czasem się o nią martwię. — powiedział Harry — I o ludzi którymi będzie rządzić.
— Ja tak samo.
— Jak było z Ophelią?
— Jak zwykle. Minąłem się z jej chłopakiem. — odparł Ron wzdychając.
Ron był zazdrosny i starał się coś z tym zrobić, ale to było trudne. Chciał z nie spędzać czas ale nie sposób było to zrobić gdy ciągle kręcił się gdzieś Wylan. Ron nie chciał rozwalić ich związku. Po cichu wierzył, że jeśli on i Ophelia powinni być razem to kiedyś będą, tylko to wymaga czasu. Nie miał pojęcia czy to sobie wmawia czy też nie. Chciał po prostu w coś wierzyć. Może i Ophelia i on byli bratnimi duszami, może i nie, ale Ron był jednego pewien. Bratnie dusze to nie tylko para, która darzy się miłosnymi uczuciami, ale też bratnią duszę można znajomość w przyjacielu, więc Ron wierzył, że on i Harry byli bratnimi duszami.
— A jak się czujesz?
— Całkiem w porządku. — stwierdził Ron — Czasem budzę co z nadzieją, że zerwali ale staram się myśleć pozytywnie. Nie chcę zranić Ophelii.
CZYTASZ
She's So Lovely | Ron Weasley
FanfictionOphelia miała to do siebie, że dużo marzyła o miłości jak z mugolskich filmów. Jej matka mówiła, że inteligencja zawsze jest ważniejsza od wyglądu, ale ona nie była taka pewna. Pierwsze wrażenie zawsze robił wygląd, a on była zjawiskowa, mając w sob...