Rozdział 18: Miłość jest ślepa.
„Moją spuścizną była świadomość, że miłość zawsze wisi w powietrzu, zawsze wchodzi w grę i zawsze warto o nią walczyć.”
Lynn Painter „Lepiej Niż W Filmach”
***
Ophelia przestąpiła z nogi na nogę. Liczyła, że Ron się jednak pojawi na ich wspólnym patrolu. Nie myślała nad tym dlaczego nie chciał więcej z nią przebywać, bo podświadomie wiedziała dlaczego. Dlatego była mocno zawiedziona gdy zamiast Rona pojawiła się Hermiona Granger z książką pod pachą i włosami związanymi w niechlujnego koka.
— Czy z Ronem wszystko w porządku? — zapytała Ophelia po pół godziny siedzenia na ziemi. Hermiona ponownie usiadła obok niej i otwarła książkę. Złapała już trzy przechodzące osoby.
— Tak. — powiedziała Hermiona — Po prostu potrzebuje trochę czasu.
— Nie wiedziałam, że on... znaczy się... nie miałam pojęcia, że przeżywa teraz taki zły czas...
— Bo Ron nie należy do osób, które zaczną o tym mówić. — stwierdziła Hermiona — Nie mówi o tym nawet Harry'emu. Gdy już się nam zaczyna zwierzać wiemy, że jest z nim naprawdę źle.
— Czy się zwierzył? — zapytała Ophelia. Hermiona nie odpowiedziała — Nie rozumiem co się stało. Wszystko było w porządku.
— Myślę, że doskonale wiesz co się stało. — powiedziała Hermiona — Czy ty i Wylan jesteście parą?
— Nie do końca. — powiedziała Ophelia — Jesteśmy umówieni na randkę, ale to tyle.
Między nimi zapadła cisza. Ophelii było trochę niezręcznie siedzieć tam wraz z Hermioną. Po chwili usłyszała dwa głosy dochodzące z końca korytarza. Obie podniosły się z miejsca, machnęły różdżkami aby oświecić sobie drogę i poszły w stronę głosów.
— Harry! — powiedziała Hermiona. Brunet się uśmiechnął — Co tu robisz?
— Przechadzam się. — stwierdził.
— Wracaj do dormitorium. — powiedziała Hermiona.
— Kto z tobą był? — zapytała Ophelia.
— Nikt.
— Słyszałam dwa głosy. Na pewno ktoś z tobą był. — powiedziała Ophelia.
— Bo ja chciałem... ja eee... no ja... Już jej nie ma.
— Harry, wracaj do dormitorium zanim mnie zdenerwujesz. — powiedziała Hermiona — I podrywaj sobie Ines w ciągu dnia.
***
Ron siedział na kanapie przed kominkiem ciesząc się chwilami samotności. Mógł iść na patrol i porozmawiać z Ophelią, ale zamiast tego został w pokoju wspólnym i czekał aż wróci Hermiona. Krzywołap wskoczył mu na kolana i się na nich wygodnie ułożył.
— Powinieneś już spać. — powiedziała Hermiona siadając obok niego. Ron wzruszył ramionami.
— Jak było?
— Pytała o ciebie. — powiedziała Hermiona — Wydaje mi się, że ona wie, Ron.
— Nie próbowałem tego ukryć. — stwierdził Ron.
— Przykro mi, że to tak się ułożyło. — powiedziała Hermiona — Zasługujesz na coś więcej.
— Ja ją naprawdę lubię. — powiedział Ron — Ona mnie rozumie i... się śmieje z moich żartów. Wyglądało na to, że naprawdę lubiła spędzać ze mną czas. Przychodziła tutaj. Harry ją polubił. Już myślałem, że... myślałem, że mam szansę. — dodał.
— Ron, oni nie są razem. — powiedziała Hermiona — Oni się tylko umówili na randkę. Jeśli mnie zapytasz to myślę, że nie wyglądała na bardzo zachwyconą z tego powodu. — dodała — Martwi się o ciebie. Ja też. Nie jesteś sobą.
— Wiem, ale muszę to przetrwawić — powiedział Ron — Skupię się na czymś innym. Na Quidditchu, nauce, cokolwiek żeby nie myśleć o niej.
— Przykro mi, Ron. — powiedziała.
Ron wstał z kanapy oddając kota w ręce Hermiony i poszedł do dormitorium. Harry właśnie wyszedł z łazienki i posłał mu lekki uśmiech. Ron go odwzajemnił i położył się do łóżka. Zastanawiał się jak innym udało się dojść do siebie po takiej porażce. Wiedział, że był zazdrosny, ale nie mógł się tego od tak pozbyć.
Potrzebował paru tygodni żeby znów zacząć rozmawiać z Ophelią. Miał nadzieję, że gdy da sobie czas jego uczucia znikną.
***
— Nie rozumiem czemu mój brat. — powiedziała Madeleine.
— Jest bardzo miły. — powiedziała Ophelia.
— Jest obrzydliwy. — stwierdziła — Myślałam, że podoba Ci się Ron Weasley. Sposób w jaki na niego patrzyłaś i... wracałaś szczęśliwa ze spotkań z nim. — dodała.
— Jeśli mam być szczera... zastanawiałam czy Ron mi się podoba. — powiedziała Ophelia — Ale on i tak ze mną nie rozmawia.
— Wydaje mi się, że wiem czemu z tobą nie rozmawia. — powiedziała Madeleine.
— Nie mów.
— Jest w tobie zakochany. — powiedziała Madeleine.
— Złamałam mu serce i mnie teraz nienawidzi. — powiedziała Ophelia czując jak łzy pieką ją w oczach — Ja... niedługo ma być kolejna rocznica i sama nie wiem... gdyby Ron wtedy przy mnie był. Byłoby mi łatwiej.
— Wylan cię nie wesprze. Dobrze o tym wiesz. Znasz go. W tamtym roku powiedział ci, że to głupie opłakiwać kogoś kto dawno już nie żyje. — powiedziała Madeleine — Może do tego czasu Ron znów będzie z tobą rozmawiał.
— Nie powinnam w ogóle zgadzać się na randkę z Wylanem. — powiedziała Ophelia — Dam mu szansę.
Ophelia nie zdawała sobie jeszcze sprawy, że żywi uczucie do Rona a nie Wylana, ale potrzebowała więcej czasu żeby zdać sobie z tego sprawę. Chciała po prostu żeby ona i Ron chociaż wrócili do przyjaźni. Wiedziała, że to nie będzie łatwe, ale ona była gotowa aby spróbować. Uwielbiała Rona. Rozmieszał ją, pocieszał gdy tego potrzebowała, ona pocieszała go. Naprawdę go lubiła i czuła, że marnuje się naprawdę dobra przyjaźń.
CZYTASZ
She's So Lovely | Ron Weasley
FanfictionOphelia miała to do siebie, że dużo marzyła o miłości jak z mugolskich filmów. Jej matka mówiła, że inteligencja zawsze jest ważniejsza od wyglądu, ale ona nie była taka pewna. Pierwsze wrażenie zawsze robił wygląd, a on była zjawiskowa, mając w sob...