Rozdział 12: (Nie) Randki.
Szczęście trwa krótko, historia trwa dalej, a ostatecznie każdy chciałby zostać zapamiętany.
Victoria Schwab „Niewidzialne Życie Addie LaRue”
***
Listopad nie był taki jaki sobie Ophelia wyobrażała. Niepokój nie dawał jej spokoju, bo nie dostała ani jednego listu od ojca od końca października. Wmawiała sobie, że jest zapracowany, jednak gdzieś w głowie miała myśl: co jeśli został zaatakowany?
Niestety ani Madelaine ani Wylan ani Delphine nie byli w stanie jej pomóc ani pocieszyć aby na chwilę zapomniała czego się tak niepokoi. Dlatego była tak wdzięczna za te parę chwil z Ronem, które spędzała dziennie. Umawiali się na wspólną naukę, ale Ron jeszcze ani razu się z nią nie uczył. Ophelia bowiem odkryła jaką Ron potrafi być gadułą. Bawił się zazwyczaj piórem albo książka, z której miał się uczyć i gadał do niej jak najęty, a ona się uspokajała pod wpływem jego głosu.
Wylan był wściekły, uważał, że Ophelia nie powinna spędzać tyle czasu z Ronem, bo przekieruje ją na jakąś złą stronę, ale ona nie mogła nic poradzić na to jak dobrze się z nim bawiła.
— No więc wtedy Harry się znów wydarł, ale... nie jestem na niego zły, w pełni to rozumiem. — powiedział — Na jego miejscu też bym był wkurzony. — dodał spoglądając na Ophelię, która sterczała nad wypracowaniem z eliksirów, ale tylko bawiła się piórem nad pergaminem — W porządku?
— Tak, pewnie. — powiedziała lekko się do niego uśmiechając, a on zmarszczył brwi.
— Możesz mi powiedzieć. — powiedział Ron.
— No... mój tata nie pisał do mnie od dawna i sam rozumiesz, trochę się martwię, że coś mu się stało. — powiedziała.
— Może sowa nie dotarła z ostatnim listem. Mogę Ci pożyczyć moją, jeśli chcesz. — powiedział.
— Naprawdę mógłbyś? — zapytała.
— Pewnie. — powiedział Ron wzruszając ramionami, a ona wyciągnęła list z torby i udali się do sowiarni.
Gdy wyszli z zamku Ron zapiął kurtkę, już był chory i nie chciał żeby był jeszcze bardziej. Gdy Ron tylko wszedł do sowiarni Świnka usiadła mu na ramieniu i zaskrzeczała radośnie.
— Och, jaka jest słodka. — powiedziała Ophelia wyciągając palec, ale Świnka ją tylko dziobnęła — Oj... chyba nie chce się tobą dzielić. — powiedziała.
— Mamy list, Świnko. — powiedział, a sówka zleciała niżej i wystawiła nóżkę, Ron przywiązał list i pogładził ją palcem po głowie — To sprawa wielkiej wagi więc wszystko musi dojść. — powiedział Ron, a Świnka zaskrzeczała i wyleciała.
— Dziękuję Ci bardzo. — powiedziała Ophelia.
— Nie ma za co. — powiedział Ron pociągając mocno nosem — Niektóre szkolne sowy są stare i nie są w stanie same donieść listu, więc może miałaś pecha co do sów.
— Tak, może tak. — powiedziała.
Następnego ranka Ron czuł się gorzej niż poprzednio, nos miał zatkany i w gardle go okropnie drapało, ale i tak poszedł na zajęcia mimo, że Harry i Hermiona ciągle mu mówili, że powinien zostać w dormitorium i odpocząć. Na piątkowej transmutacji, która była ostatnią lekcją był prawie pewien, że zaczyna mieć gorączkę, dlatego gdy od razu dotarli do pokoju wspólnego i usiedli przed kominkiem zasnął na fotelu. Obudził się dwie godziny później okryty kocem sam w pokoju, ale nie czekał długo na przyjaciół.
CZYTASZ
She's So Lovely | Ron Weasley
Fiksi PenggemarOphelia miała to do siebie, że dużo marzyła o miłości jak z mugolskich filmów. Jej matka mówiła, że inteligencja zawsze jest ważniejsza od wyglądu, ale ona nie była taka pewna. Pierwsze wrażenie zawsze robił wygląd, a on była zjawiskowa, mając w sob...