Rozdział 22

249 17 34
                                    

Rozdział 22: „Prawdziwa Tożsamość”

Miłość to moją tak zatwardza duszę; chcąc być łagodnym, okrutnym być muszę.
„Hamlet” William Shakespeare

***

Ophelia skończyłam wyszywać różę na jeansowych spodniach. Tylko tym mogła zająć myśli. Wciąż była zdezorientowana po urodzinach Rona, ale doskonale zdawała sobie sprawę dlaczego Ginny tak zachowywała się w jej stosunku i jej o to nie obwiniała. Ophelia robiła Ronowi złudne nadzieje nie mając powiedzieć, że to robi. Sama nie miała pojęcia co czuje do Rona, ale teraz już nie mogła powiedzieć tego na głos. Lubiła Wylana. Naprawdę go lubiła. Lubiła spędzać z nim czas, lubiła jak przyciągał ją do siebie gdy siedzieli na kanapie i całował ją w policzek.

— Wydajesz się być nerwowa. — zauważył Wylan przysuwając się do Ophelii. Nie podobało jej się, że wchodził tak sobie do jej dormitorium bez uprzedzenia — Chyba mogę ci z tym pomóc.

— Co? — zapytała unosząc oczy i mrużąc oczy. Wylan się uśmiechnął i nachylił całując ją w usta. Ophelia lekko się od niego odsunęła, ale Wylan jeszcze bardziej zaczął napierać — Wylan...

— Co się stało, skarbie? — zapytał — Przecież lubisz jak cię całuję. — powiedział.

— Tak, ale dziś nie mam na to ochoty. — powiedziała.

— Chodzi o Weasleya? — zapytał Wylan mrużąc oczy.

— Nie. — odpowiedziała krótko.

— Musisz przestać się nim przejmować. On ci tylko miesza w głowie, to zupełnie niepotrzebne. — dodał — Moglibyśmy robić teraz coś zupełnie innego.

Ophelia przełknęła ślinę. Nie sądziła, że ten temat tak szybko wypłynie. Nie spotykali się tak długo żeby zaczęła o tym myśleć. Nie sądziła, że Wylan też o tym myśli. Nie miała pojęcia jak zacząć w ogóle rozmowę o tym, że wolałaby poczekać ze stosunkiem jeszcze jakiś czas. Przynajmniej do czasu aż będzie pełnoletnia

— Rozumiem, że rysowanie po ciuchach i wyszywanie tego cię uspokaja, ale to chyba jak powinienem być kimś kto...

— Nie mam ochoty o tym teraz rozmawiać. — powiedziała szybko — Myślę, że powinniśmy poczekać. — dodała szybko.

— Aha.

— Nie złość się, Wylan. Ja nie mam nawet szesnastu lat. — powiedziała Ophelia.

Wylan wywrócił oczami, a ona błagała w duszy żeby to zaakceptował. Żeby ją zaakceptował.

— Zmieńmy temat. — zasugerował — Nie masz nawet pojęcia jak się zdenerwowałem dziś rano. Wyobraź sobie, że szedłem przez błonia a tam dwójka typów, chłopaków, się całowała... na samym środku...

— I co w tym złego? — zapytała Ophelia.

— Całowali się jakby to było normalne.

— My też się całujemy.

— Tak, ale my jesteśmy normalni.

— Co masz na myśli mówiąc, że my jesteśmy normalni? — zapytała — Co oni takiego robią, że nie są?

— No... my... słuchaj to dwójka chłopaków. Nie powinni się całować, a nawet spotykać ze sobą, bo to wbrew naturze. — powiedział Wylan — Nie mów, że sądzisz inaczej.

— Uważam, że każdy może kochać kogo chce. — powiedziała Ophelia.

— Ale, że chłopak chłopaka?

— Tak. — powiedziała Ophelia — Nie podoba mi się, że szerzysz nienawiść. To są normalni ludzie. Mają uczucia. Kochają się. Nie zauważyłam żeby na nas spoglądali jakoś dziwnie gdy mu się całujemy. Czemu ty spoglądasz dziwnie na nich? To nie jest sprawiedliwe.

— Nie wiem czy mi się podoba co teraz mówisz. — powiedział Wylan — Ale nieważne. Uważaj sobie co chcesz, myślę, że kiedyś ludzie na tyle zmądrzeją, że uda się ich jakoś usunąć...

— Usunąć? — zapytała Ophelia otwierając szeroko usta.

— Hej. — powiedziała Madeleine wchodząc do dormitorium. Uśmiechnęła się do Ophelii i wywróciła oczami na widok Wylana — Nie przeszkadzaj jej jak pracuje.

— Nie uwierzysz jak ci powiem, że Ophelia popiera pedałów. — powiedział Wylan.

— Nie nazywaj ich tak. — syknęła Ophelia odkładając igłę. Madeleine spojrzała na Wylana i trochę zbladła.

— Co? Ty też ich popierasz?

— Wylan... ja jestem jedną z nich. — powiedziała Madeleine.

— Co? Obrzydliwe. — powiedział Wylan wstając z ziemi — Jak możesz w ogóle mówić o tym głośno?

— Taka właśnie jestem, Wylan! I mogę o tym mówić, bo jestem z tego dumna, dupku, a to, że twój mały głupi móżdżek tego nie pojmuje to już twoja sprawa. — powiedziała — Jestem biseksualna!

— Ophelia, czy mogłabyś się za mną wstawić i...

— Przykro mi, ale nie wstawię się za tobą po twoich słowach. — odparła Ophelia również podnosząc się z ziemi — Bardzo się cieszę, że Mads nam powiedziała. — dodała chwytając ją za rękę.

— Wyście się zgrały przeciwko mnie, czy jak? — zapytał Wylan — Rodzice wiedzą?

— Tak, napisałam im w ostatnim liście i odpisali, że bardzo się cieszą i, że są ze mnie dumni. — powiedziała — Tylko Ty masz z tym problem.

— Nie przeproszę.

— Nie oczekuję tego. — powiedziała — Sądziłam tylko, że nie jesteś homofobem. — dodała. Ophelia ją objęła. Madeleine często nie była zadowolona z obecności Wylana i na niego narzekała, ale to był jej brat i Ophelia wiedziała, że miała nadzieję że ją zaakceptuje, że nie będzie musiała się z jego powodu wstydzić. Wylan wyszedł nie chcąc kontynuować tej rozmowę, a Ophelia mocniej objęła Madeleine.

— Może potrzebuje jeszcze o tym dłużej pomyśleć. — powiedziała Ophelia — Nie może być aż tak uprzedzony.

— Wiem, że zawsze szukasz w innych dobro i to jedna z moich ulubionych twoich cech, ale wątpię żeby mu coś pomogło. — powiedziała Madeleine — Słuchaj, jeśli coś by się działo między wami albo on by cię do czegoś zmuszał. Powiedz mi, dobrze?

She's So Lovely | Ron Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz