Olivia
Pływałam. Ale nie w wodzie, chociaż czułam, jakbym się na niej unosiła.
Pływałam po własnych myślach, które przez długi czas nie dawały mi spokoju. Czułam, jakbym unosiła się między snem, a rzeczywistością. Nie tym zwyczajnym snem, tylko zupełnie innym. Jakby... Głębszym. Intensywniejszym. Ale jednocześnie spokojniejszym.Co chwila przewijały mi się losowe wspomnienia. Zaczynając od tych, kiedy miałam z trzy lub cztery lata, kończąc na tych stosunkowo niedawnych. A może dawnych? Właściwie, to ciężko było mi stwierdzić, bo w świecie, w jakim się teraz znalazłam, czas nie istniał. Byłam tylko ja i moje wspomnienia.
Czułam, jakbym została odłączona od ciała, a została mi jedynie moja dusza. Dusza, której było zupełnie cicho i spokojnie. Czy nie tego właśnie chciałam? Spokoju?
Mimo tego nie miałam świadomości, jakbym była szczęśliwa. Owszem, teoretycznie miałam to, do czego dążyłam, ale dalej mi czegoś brakowało.
W końcu pływanie stało się nudne, bo zwyczajnie brakowało mi rozrywki. Miałam dość własnych myśli i wtedy...Potrzebuję cię.
Pierwszy raz cokolwiek usłyszałam. Nie potrafiłam zidentyfikować, skąd pochodził ten głos, ani do kogo należał. Nie umiałam nawet powiedzieć, czy był on w mojej głowie, czy jakimś cudem pochodził z zewnątrz. Nie do czasu, kiedy w minimalnym stopniu znów poczułam swoje ciało.
Jasność. Widziałam ją jeszcze za nim chodź trochę otworzyłam oczy. Potem lekko ruszyłam jednym palcem, ale i to było zbyt wyczerpujące, bo znów zapadłam w głęboki sen. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Nie potrafiłam zapanować nad ruchami, których i tak zbytnio nie mogłam wykonać. Nie mogłam na dobre się przebudzić, ani nic powiedzieć.
Ale jedno w tym wszystkim napawało mnie szczerą nadzieją i chodź w kilku procentach szczęściem. Żyłam. Musiałam żyć, skoro byłam o krok od przebudzenia się. Byłam już tak blisko...
***
Jak już mówiłam, czas nie miał znaczenia. W tamtym świecie właściwie go nie było, dlatego też nie miałam pojęcia, ile minęło od mojego pierwszego przebudzenia, ale w końcu nastąpiło drugie.
Było o wiele mniej gwałtowne i niespodziewane, niż pierwsze, bo przyszło powoli. Powoli przestrzeń przede mną zaczęła się rozjaśniać, aż w końcu wyszłam z całkowitego mroku i zobaczyłam coś przed sobą. Tło. Całkowicie białe i rozmazane, które jak się okazałoz było szpitalnym sufitem.
– Olivia? – znów usłyszałam ten głos.
Wtedy już byłam pewna, że należał do tej samej osoby, którą słyszałam w swoim śnie. Tym razem był mi o wiele bliższy i wyraźniejszy, ale w dalszym ciągu nie potrafiłam określić, do kogo należał. Do czasu, kiedy ta osoba nie stanęła bezpośrednio obok mnie.
Obraz przede mną był nie wyraźny, ale kiedy chciałam cokolwiek zrobić, poczułam, że mogę się ruszyć o wiele bardziej, niż wcześniej. Zamrugałam kilka razy próbując zrozumieć sytuację, w jakiej się znalazłam, ale kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy. Chciałam się podnieść do pozycji siedzącej, ale poczułam opór. Dopiero po chwili zorientowałam się, że pochodzi on od ręki, która aktualnie znajdowała się na moim ramieniu.
– Nie wstawaj – polecił mi znów ten sam głos, a ja powoli zaczęłam orientować się w sytuacji.
Nie. To nie możliwe, żeby to był on. Nie wierzyłam własnym zmysłom. Lekko obróciłam głowę w jego stronę, a on naprawdę stał obok. Liam Henderson we własnej osobie. Słyszałam jego głos. Widziałam go. On tu był.