Poprzednia noc była po prostu niezwykła. Jeszcze bardziej dotarło to do mnie, gdy obudziłam się następnego dnia w bardzo podobnej pozycji, w jakiej zasnęłam. Może nieco poluzowanej, ale w dalszym ciągu znajdowałam się w szczelnym objęciu Hendersona. Czułam ciepło jego ciała, przyjemny zapach, i słyszałam cichy oddech. W tym wszystkim było coś magicznego, czego nie potrafię konkretnie zdefiniować.
Nie miałam najmniejszej ochoty ruszać się z miejsca, ale wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała to zrobić. Oczywiście, że wolałabym później, ale nie było mi to dane, bo w końcu przebudził się i Henderson. Początkowo lekko otworzył oczy, a później powoli podniósł głowę, którą wcześniej trzymał w zagłębieniu mojej szyji.
– Sporo się wczoraj zmieniło, hm? – powiedział zachrypniętym i jeszcze zaspanym głosem.
– Nie zmieniło się, tylko stało się bardziej legalne – nie mam pojęcia, dlaczego użyłam właśnie tego słowa, ale jakoś mi pasowało do kontekstu sytuacji.
– Legalne? To wcześniej ganiali cię z granatami? – zakpił. Widocznie humor dopisywał mu od samego rana.
– Tak, Luke biegał za mną za z maczugą, a jeszcze przed nim była Soph z nożem.
Najwidoczniej docenił mój żart, bo cicho się zaśmiał. W całej tej sytuacji najlepsze było to, że nawet po przebudzeniu nie wypuścił mnie ze swoich ramion. Nie były szczelnie zamknięte, ale wciąż miałam poczucie, że jesteśmy blisko.
A co do tego legalne, to faktycznie chyba było dobre określenie. Nie mogę powiedzieć, że zmieniło się jakoś dużo, bo minęło za mało czasu. Póki co wiedziałam jedynie, że czuję się lżej, kiedy leżę obok niego. Nie miałam żadnych wyrzutów sumienia, ani myśli co będzie potem. Chwila po prostu trwała.
– Muszę wracać do domu – oznajmiłam w końcu nie chętnie, na co jęknął wywracając oczami. – Soph i tak długo mnie kryła, wolę nie ryzykować.
– Sophie cię kryła, wiedząc, że tu nocujesz? – spytał z niedowierzaniem.
– Właściwie to tak.
– Świat zwariował.
– Wiem. Jeszcze niedawno najchętniej wyrwała by mi włosy, gdyby się dowiedziała, że tu nocuję.
Taka była prawda. Nie wybadałam jeszcze nowej wersji Soph i nie wiedziałam, na co mogę sobie z nią pozwolić, ale za to mniej więcej miałam pojęcie, co mogło zapoczątkować w niej taką zmianę. Prawdopodobnie moja próba samobójcza wywarła na niej spore wrażenie. Nawet nie prawdopodobnie, a na pewno. Musiała to mocno przeżyć, jeśli aż tak zależało jej teraz, żebym poszła na terapię.
Odpuściła sobie Hendersona, mówiąc mi, że on nie chce nikogo innego, niż ja. Do teraz zastanawiałam się, o co dokładnie jej chodzi. Nie mogła mieć racji, bo zasadniczo znaliśmy się krótko. To nie było możliwe, żeby chciał tylko mnie.
Nie chętnie powoli podniosłam się z kanapy, jednocześnie oddalając się od Hendersona. Nie wiedziałam, czy wspominać coś odnośnie poprzedniej nocy, ale w końcu stwierdziłam, że tego nie zrobię. Właściwie to i tak zrobilismy postępy większe, niż myślałam, a to już coś.
Początkowo myślałam, żeby coś u niego zjeść, ale potem stwierdziłam, że i tak nie wiem, czy mój plan się nie wysypał i że lepiej nie ryzykować. Dla własnego dobra lepiej było wrócić jak najszybciej do domu.
Podczas gdy szukałam swojego telefonu i bluzy, która zapodziała się w dziwnych okolicznościach, Henderson dalej leżał na łóżku. Na pierwszy rzut oka możnaby powiedzieć, że był nie wzruszony, ale czułam, jak wodził za mną wzrokiem przy każdym moim ruchu. To było jednocześnie tak dziwne i fascynujące, że nie wiedziałam, jak się zachować.