17. Słodkie chwile

1.9K 96 12
                                    

Na wejściu o dziwo czułam, że to właśnie te miejsce, w którym powinnam się wtedy znaleźć. Imprezy nie były czymś, co lubiłam, ale wiedziałam, że w końcu musi nadejść moment, w którym się przełamie. A tym momentem miał być właśnie tamten wieczór.

Po przekroczeniu progu salonu nie wiedziałam, na co patrzeć, bo działo się tam dosłownie wszystko. Każdy z zebranych tam ludzi wydawał się być na innym etapie upojenia alkoholowego i w innym humorze. A to dopiero był początek, bo nie przyszłam wcale aż tak późno.

– Via! – usłyszałam głos Luke'a i od razu odwróciłam się w jego stronę.

Siedział na kanapie i póki co nie wydawał się mocno pijany. Na jego kolanach wygodnie rozsiadła się Melanie, która jedną ręką oplatała jego szyję, a w drugiej trzymała szklankę z drinkiem. Nie potrafię stwierdzić, co konkretnie mi się w niej nie podobało, ale miała w sobie coś odtrącającego.

Była dla mnie miła i czasami nawet urocza, ale to wszystko wydawało się strasznie sztuczne. Dodatkowo miałam wrażenie, że Luke przez nią staje się inny. Nie nagle, ale powoli, z każdym dniem. Nie chciałam z nim rozmawiać na ten temat, bo wydawał się szczęśliwy przy Mel. Pierwszy raz miał kogoś dłużej niż na kilka nocy i ostatnio miał swoją pierwszą miesięcznice. Nie mogłam niszczyć jego szczęścia swoimi obawami i to w dodatku nie uzasadnionymi.

Uśmiechnęłam się lekko podchodząc do nich i siadając na kanapie. Wokół kręciło się wiele ludzi, którzy najwyraźniej dobrze się bawili przy głośnej muzyce. Miałam nadzieję, że zaraz wróci Connor z Zarą, bo nie wiedziałam, co ze sobą zrobić.

– Chcesz coś do picia? – spytał Luke niemal krzykiem, bo mimo że siedzieliśmy blisko, to zagłuszały nas otaczające dźwięki.

– Narazie nie – odmówiłam wiedząc, że raczej później też nie będę nic chciała.

Czułam się jak piąte koło u wozu obserwując, jak Mel obejmuje Luke i co chwilę się do niego głupio uśmiecha. Wtedy naszła mnie wątpliwość, po co w ogóle tam przyszłam. A może i wiedziałam. Nie wprost, ale na pewno podświadomie. Sam Liam Henderson pytał, czy tu przyjdę, a kiedy w zdecydowałam się zgodzić, to jego nawet nie było w pobliżu.

Od momentu wejścia szukałam go wzrokiem, ale nie zauważyłam nawet nikogo podobnego. W końcu nie wiedziałam, czy nasza dziwna relacja weszła na jakiś inny etap, bo właściwie przez cały dzień nic do mnie nie napisał, ani nawet się nie odezwał. A teraz go nie było.

Chyba powinnam odpuścić. Przynajmniej tamtym razem. Powinnam, ale tego nie zrobiłam. Postanowiłam, że jeśli nigdzie go nie będzie, to jakoś sobie poradzę i się nie zawiodę, ale chociaż musiałam to sprawdzić. Chęć szukania go była silniejsza ode mnie.

– Idę do toalety – powiedziałam Luke'owi i wstałam z kanapy.

Musiałam przepchnąć się przez część ludzi, jednocześnie nie zwracając na siebie uwagi. Niemal wszędzie były poustawiane jakieś przekąski, albo plastikowe kubki z drinkami. Zastanawiało mnie, czy Jeremy i Grace są na tyle pobłażliwi, że nie przeszkadzają im imprezy w ich domu, czy po prostu o tym nie wiedzą.

Pewnie wyglądałam, jak obłąkana rozglądając się wszędzie dookoła, ale przysięgam, starałam się to robić najbardziej dyskretnie, jak się da.
W końcu dostałam się do kłótni i to zobaczyłam. Był tam. W czarnych spodniach i koszulce, lekko się uśmiechając. Może i nawet bym się ucieszyła, ale nie w tym wypadku. Nie, bo nie był sam. Centralnie przed nim stała jakąś ciemnowłosa dziwka, opierając się o blat i szczerząc, jak głupia. Chodź na pewno była głupia.

Cycki niemal jej wypadały z bluzki, która wyglądała, jakby była z trzy rozmiary za mała, a spódniczka za pewne nawet nie zakrywała tyłka. Znałam ją. Chodziła do mojej szkoły, ale właściwie nigdy z nią nie rozmawiałam. Kojarzyłam ją tylko z widzenia, więc nawet nie wiedziałam, jak ma na imię. Nie obchodziło mnie to.

See you soonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz