20. Impreza pożegnalna

2.5K 97 5
                                    

Olivia

Nie zamierzałam pić naprawdę. Byłam głęboką przeciwniczką alkoholu i przez bardzo długi czas go unikałam. Do momentu, w którym sześć kieliszków
stanęło w jednym rzędzie na blacie, a każdy zaczął brać swój do ręki, żeby wznieść toast z okazji urodzin najstarszego z Hendersonów. To był impuls, kiedy wzięłam szklankę, a chwilę po tym wypiłam jej zawartość.

Każdy to zrobił, Liam też. Wziął swój kieliszek jakąś sekundę po mnie, jakby badał moją reakcję. Później jakoś poszło. Unikałam go, jak tylko się dało, choć było to trochę ciężkie. To nie była duża impreza, gdzie po prostu mogłam zniknąć w tłumie. Tym razem poza mną było tylko pięć innych osób, więc nawet, jeśli nie rozmawialiśmy bezpośrednio ze sobą, to i tak byliśmy zmuszeni do kontaktu.

W pewnym momencie przenieśliśmy się z kuchni do salonu i usiedliśmy, można powiedzieć, w kółku wokół stołu kawowego. Liam, Luke i Melanie siedzieli na kanapie, Connor przysunął sobie fotel, a ja z Zarą usiadłyśmy na dywanie opierając się o stolik.

- Butelka czy jeszcze nigdy? - spytała w końcu Mel, a mnie aż przeszły ciarki po usłyszeniu nazw tych gier.

- Błagam, bądźmy bardziej kreatywni - odpowiedział od razu Connor. Dobrze, że nie tylko ja miałam dość ciągle tych samych rzeczy.

- Tamto to klasyki, ale racja, nawet mi już się znudziły - przyznała Zara.

- Wyzwania nie mogą się od tak znudzić - wtrącił Luke. - Jeśli są mało ciekawe to owszem, ale przy odrobinie kreatywności... - spojrzał wymownie na Connora z uniesionymi brwiami.

- Przy odrobinie kreatywności wszystko staje się ciekawsze - dokończył Connor równie ciekawie patrząc na Luke'a.

- Dajcie spokój - odparłam z męczeńską miną podpierając głowę na rękach.

- Zagrajmy parę rund, potem najwyżej zobaczymy, co dalej - zaproponowała Mel, ale i ten pomysł mi się nie podobał.

W ogóle nie chciałam w to grać, bo wiedziałam, że i pytania, i wyzwania, będą idiotyczne i bezsensowne. Wiedziałam, że zapewne będzie zabawnie, ale obawiałam się, że trafi mi się coś okropnego.

- Jestem za, więc gramy - przytaknął Connor.

- Od kiedy ty o tym decydujesz? - odezwał się w końcu najstarszy z Hendersonów, który wcześniej bacznie przysługiwał się naszej rozmowie.

- Od kiedy jestem lepszym bratem - odparł z dumą, ale jego radość nie trwała długo.

- Czyli właściwie nie decydujesz - Liam spojrzał na niego litościwie, a wszyscy od razy parsknęliśmy śmiechem.

Connor zrobił przesadnie nadętą minę, ale atmosfera sporo się rozluźniła. Mel zdecydowanie wypiła więcej ode mnie, ale też miała słabą głowę, co było widoczne, bo teraz aż zwijała się ze śmiechu tak, że prawie spadła z kanapy.

- Rozstrzygnięcie to kiedy indziej - powiedziała w końcu Zara. - Poszukajcie jakiś zadań czy coś, albo sami wymyślcie i zapiszcie. Pytania też. Pozapisujcie na kartkach, będziemy losować. Będzie kreatywniej niż zwykle - jednocześnie najlepszy, jak i najgorszy pomysł, na jaki mogła wpaść.

Najlepszy, bo uniknę spersonalizowanych pytań i zadań, a najgorszy, bo mogę trafić na te najgorsze, prawdopodobnie autorstwa Connora i Luke'a, którzy już się głupio cieszyli.

Po chwili każdy z nas dostał karteczki i długopis, a ja zaczęłam myśleć nad tym, co napisać. Niektórzy od razu zapisali swoje pomysły - osobiście wymyślone, więc mogłam się spodziewać, że będzie ciekawie. Wyjęłam telefon z nadzieją, że znajdę coś na szybko, co nie będzie nudne, ale też optymalne, na wypadek, gdybym sama miała na to trafić.

See you soonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz