27.

157 11 5
                                    

Obudziłem się na kanapie. Było ciemno.. Na ławie obok leżał mój telefon, sprawdziłem godzinę. Dokładnie była druga piętnaście. Znalazłem się w jakimś domu, który skądś kojarzyłem... 

- Um.. Już nie śpisz.. - Usłyszałem gdzieś niedaleko. - Jak się czujesz? Miałeś kilka ran...

Po chwili dostrzegłem Gaarę przed sobą. Przytuliłem go i się do niego uśmiechnąłem.

- Tak się cieszę, że cię widzę! - Powiedziałem, patrząc w jego zielone oczy. - Tak bardzo tęskniłem!! 
- Ja też, naprawdę brakowało mi ciebie - odwzajemnił uśmiech.
- Jak mnie znalazłeś? - dopiero po chwili przypomniałem sobie, że nie podawałem mu adresu i nie wiedział gdzie się znajduję. 
- Hmm.. No a jak myślisz?
- Rozmawiałeś z policją? - spytałem, czując nieprzyjemne dreszcze. Od nich mógł się naprawdę wiele dowiedzieć.
- Tak, od razu podali mi adres i cię znalazłem - odparł.
- Co? Serio?
- No nie. W życiu by mi nie podali. - Z kpiną się na mnie spojrzał. - Jak było w klubie?
- Skąd wiesz... - nic nie rozumiałem. Spojrzałem znów na niego, czekając na odpowiedź.
- Też w nim byłem. - Zaczął mówić, a ja czekałem, aż opowie wszystko. - Widziałem ciebie, dlatego pytam. Czemu byłeś tam z profesorem?

Nie chciałem tego usłyszeć. 

- W sumie to też tam przyszedł. To.. Był czysty przypadek. 
- To czemu razem wracaliście do domu?

Pozostałem przez moment w ciszy.

- Byłem na tyle pijany, że wolał abym u niego przenocował, niż miałoby mi się coś stać. - Palnąłem, mając nadzieję, że mi uwierzy.
- Myślisz, że ci w to uwierzę? - po tych słowach poczułem się nieprzyjemnie dziwnie. - To... Co robiłeś o tej godzinie w lesie? 
- Czemu pytasz? - szybko próbowałem ominąć temat. Naprawdę kończyły mi się już pomysły, a on to chyba widział...
- Martwię się o ciebie. - Spojrzał na mnie, licząc, że powiem mu prawdę. - Możesz mi zaufać.
- Chciałem się przejść na spacer..

Dopiero mnie po chwili zrozumiałem, co jest nie tak. 

- Gaara. Co robiłeś w tym lesie? - delikatnie się odsunąłem. 
- Chciałem się przejść. - Miałem wrażenie, że po prostu cytował moją wypowiedź. 
- Nie wierzę ci. - Odparłem. - Będę już iść. 
- Nie idź. Możesz zostać do jutra. - przerwał mi, lekko chwytając mój nadgarstek.
- Naprawdę będę już iść. - pokierowałem się do drzwi i wyszedłem. Gaara poszedł za mną, a ja przyspieszyłem tępo. - Nie goń mnie. 
- Naruto, nie idź. Jest ciemno, a ty jesteś pijany. Zostań. 
- Nie. Dam radę. Zamówię taksówkę. - Wyjąłem telefon, ale on mi go wyrwał. 
- Nic nie rób. Sam cię zawiozę.

Wiedziałem, że to będzie najgorszy pomysł. Po pierwsze, na pewno jest chociaż trochę pijany, po drugie, wiedziałby gdzie aktualnie mieszkam, po trzecie, to nawet nie wiem dokąd jechać, no i po czwarte... Nie chcę tam wracać. To, że wracam do domu, jest tylko pretekstem, aby stąd iść. Nie wiem dokąd pójdę. 

- Odpuść sobie. Chcę już stąd iść - zabrałem telefon z jego dłoni i poszedłem przed siebie, wchodząc w ciemny gęsty las. Miałem jedynie nadzieję, że go zgubię. Dziwne jest to, że naładował mój telefon... Po co? Co on robił w lesie obok domu Sasuke? Co tu jest kurwa nie tak?

Nagle usłyszałem za sobą huk.. Odwróciłem się, zobaczyłem jedynie nadal za sobą Gaarę.

- Gaara.. Wszystko w porządku?!.. - Dostrzegłem, że krwawi z brzucha. - Dzwonię po karetkę, kurwa mać... 

Ręce zaczęły mi się trząść. Ktoś postrzelił go. Kto to mógł zrobić i po co? Wybrałem numer i próbowałem zatamować krwawienie. Ambulans przyjechał po około piętnastu minutach. Oboje pojechaliśmy do szpitala. Przekonałem ratowników, aby zabrali mnie ze sobą. Znaleźliśmy się w szpitalu. Zostałem na korytarzu i miałem tylko nadzieję, że tutaj nie zasnę. Próbowałem jakkolwiek się rozproszyć, aby moje powieki się nie przymknęły. Dalej nie rozumiałem, co tak naprawdę się stało. Jak to się stało i dlaczego. 

Na swoim telefonie dostrzegłem godzinę trzecią, a następnie ciąg powiadomień. Wśród nich nie było żadnego odzewu od Uchihy. Nie wiedziałem, jak mam się zachować. Czy do niego napisać, czy go olać... Może powinienem zadzwonić? Chwilę tak siedziałem, aż nagle zobaczyłem połączenie od niego. Zadzwonił do mnie. Zastanawiałem się czy odebrać, aż w ostatniej chwili nacisnąłem zieloną słuchawkę. Zapadła cisza. 

- Um.. Halo? - Niepewnie się odezwałem, ale nadal nic się nie zmieniło. Już miałem się rozłączyć, gdy nagle usłyszałem głos. 
- Gdzie jesteś? - Nie mogłem zidentyfikować, czy to on mówi, czy może ktoś inny. - Wróć do domu. 
- Po tym wszystkim? Na pewno nie. - Odparłem, słysząc po drugiej stronie jakiś hałas. - Nie mogę teraz. 
- To sam po ciebie przyjdę - po tych słowach rozmowa się zakończyła. Zignorowałem go i dalej czekałem na wyniki. Boję się, że Gaara'rze grozi coś ciężkiego. Co jak on tego nie przeżyje?...

Zostałem poinformowany o tym, że chłopak z tego wyjdzie. Nic mu nie będzie i powiedzieli, że mogę już iść. Nie chciałem, ale prędzej czy później by mnie sami wygonili. Przechodziłem chodnikiem w mżawce, nie zwracając uwagi na nic. Nie zwróciłem uwagi na żadną osobę, która mijała mnie, tak samo jak samochody, które przejeżdżały obok. 

- Znalazłem cię. Mówiłem, że po ciebie przyjdę - usłyszałem tuż obok. Nie mogłem iść dalej przed siebie, bo poczułem uścisk na mojej ręce. 

Tu i Teraz. - SasuNaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz