32.

124 10 3
                                    

- Puść go. Teraz. - Za Nate'm stał Sasuke. Przy jego szyi trzymał scyzoryk. 
- A co jeśli nie? Poderżniesz mi gardło? - spytał blondyn. 
- Mhm.. Dokładnie. 
- Wiem, że tego nie zrobisz. - Uchiha zaczął przyciskać nóż, przez co wytworzyła się krwawa rana. Krew spłynęła po jego szyi. - Okej, wystarczy. 

Puścił mnie, a ja odetchnąłem z ulgą. Odsunąłem się od nich, wymienili kilka zdań i niebieskooki odszedł, oddając mój telefon. 

- Nic ci nie jest? - objął mnie i dotknął mojego policzka. - Boli? Jest mocno czerwony. 
- Bardzo.. Powiedziałeś, że więcej go nie zobaczę... Dlaczego więc dziś było inaczej? Obiecałeś mi... - wymruczałem, wtulając się w niego.
- Przepraszam, nie myślałem, że tak będzie to wyglądało.. Spokojnie, już jestem przy tobie. Czuję, jak szybko serce ci bije. 
- On.. Jest okropny. - Spojrzałem w dół. - Wiesz.. Musimy jechać jeszcze do szpitala. 
- No ale... Teraz? Na pewno dasz radę?
- Tak, dam radę. Muszę dowiedzieć się, co z Gaarą. - Podałem mu mój telefon. - Zobacz, co do mnie pisał. To wszystko działo się w tym czasie, kiedy ciebie nie było w domu. 

Zaczął przeglądać wiadomości, a ja wróciłem do domu, żeby trochę się ogarnąć. Pierwsze co zrobiłem, to zamknąłem drzwi balkonowe. Po chwili zdałem sobie sprawę, że Nate nadal ma pistolet, który zabrałem Sasuke z szafki nocnej... Oby nie był zły, bo w sumie nie powinienem był jej ruszać... Westchnąłem i po chwili stanąłem przy samochodzie Uchihy. Zjawił się i wsiedliśmy. 

- Masz - podał mi mój smartfon. - Co za pojeb. 
- Mówiłem.. - Wziąłem go od niego i schowałem. - Co z nim zrobisz?
- Ja? - z kpiną na mnie spojrzał. 
- No tak. A coś nie tak powiedziałem? - spytałem, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
- To ciebie zranił, nie mnie. - Uśmiechnął się. 
- Na pewno nie!! Nie mam zamiaru go nawet dotykać! 
- Nie? Ale wiesz, że możesz mu zrobić co tylko chcesz? Możesz mu nawet odstrzelić głowę - Powiedział naprawdę spokojnym głosem. - Nie przeszkadzało ci to, jak się zachowywał wobec ciebie? 
- Przeszkadzało, ale powiedziałeś, że ty się nim zajmiesz! Zresztą, nie chcę dotykać broni! Nie zrobię tego. - Założyłem ręce na piersi i nadal na niego spoglądałem.
- Zmieniłem zdanie - powiedział zdecydowanym tonem. - W takim razie nie zrobię z tą sprawą niczego, a jeżeli cię spotka.. Twoja sprawa. Radź sobie sam. 
- Nie! No Sasuke.. Nie każ mi tego robić... Mogę coś zrobić w zamian za to, że to ty nim się zajmiesz? Błagam... Zgodzę się na wszystko. 
- Nie ma szans. - Stanowczo zaprzeczył.
- No proszę... Obiecałeś mi. - Powiedziałem, ale trochę zwątpiłem. 
- W porządku. Ale w tym momencie zgadzasz się na wszystko. Rozumiesz? - Przytaknąłem i się lekko uśmiechnąłem, bo wiedziałem, że więcej go nie zobaczę. 
- Co mam wtedy dla ciebie zrobić? - spytałem.
- Później ci powiem. - Odpalił samochód i ruszyliśmy w stronę szpitala. 

Gdy znaleźliśmy się na miejscu, od razu ruszyłem do środka. Zapytałem w recepcji, lecz jedynie usłyszałem, że Gaara opuścił budynek jakieś dwie godziny temu, i to jeszcze zwolniony przez lekarza. Wiedziałem, że to sprawka Nate'a. Jebany skurwiel.. Wróciłem do auta. 

- Jedź do Nate'a. - Powiedziałem stanowczo, lekko trzaskając drzwiami. 
- O co chodzi? No i uspokój się, bo zaraz pójdziesz pieszo. 
- Kurwa mać.. Dwie godziny temu opuścił szpital. - Zacząłem mówić, i czułem jak bardzo się denerwuję. - On był w nim ledwo dobę. Do tego został zwolniony przez lekarza. 
- I co, myślisz, że go Nate zabrał? - spytał.
- No raczej tak, a myślisz, że by go tak szybko wypuścili? No i on nie miałby jak do domu wrócić. Prawdopodobnie jest u niego.
- Najpierw bym sprawdził w jego domu, dopiero potem pojechałbym do Nate'a. 
- No okej. 

Po kilku minutach znaleźliśmy się pod domem Gaary. Nikt nie otworzył drzwi, więc zawróciliśmy i pojechaliśmy do Nate'a. 

- Oby to się szybko skończyło.. - Mruknąłem pod nosem. 
- Ta, też tak myślę. - Powiedział, po czym zadzwonił do drzwi. - Mam go już dzisiaj zabrać?
- Zależy, jak wolisz. To ty będziesz się nim zajmował, nie ja. Uzgodniliśmy to już. - Odpowiedziałem. 

Po kilku sekundach drzwi się otworzyły, i ujrzeliśmy blondyna, który wydawał się być trochę zaskoczony naszą obecnością. 

- Oh, zapomnieliście czegoś? Nie spodziewałem się, że jednak do mnie przyjdziecie - z uśmiechem oznajmił. - A szczególnie ty, Naruto.
- Gdzie jest Gaara? - spytałem, patrząc w jego jasne, błękitne oczy.
- A może wejdziecie do środka? - odparł, pozwalając nam na wejście do środka. Spojrzałem na Uchihę, który skinął głową i weszliśmy. 

Jego dom... Nie był przytulny, chociaż również wyglądał bogato, jego meble się lśniły, wszędzie było jasno... Naprawdę był zadbany. Podłoga była z marmuru, a ściany szare lub białe.. 

- Gdzie on jest? - ponowiłem temat. Mój ton był stanowczy. 
- Myślisz, że mnie to obchodzi, gdzie jest twój kolega? 
- Najpierw do niego strzelasz, potem go operujesz, i nagle znika ze szpitala, a sam go zwolniłeś. Czy ty jesteś jakiś tępy?! - ponownie się zdenerwowałem, bardziej niż wcześniej. 
- Czekałem, aż do mnie przyjdziesz. Ale nie myślałem, że jeszcze dzisiaj - zaśmiał się pod nosem. Podszedł do mnie i chwycił moją brodę. - Słuchaj, twój kolega aktualnie znajduje się w jednym z moich pokoi. Powiem ci, że jest naprawdę uroczy. Ale.. Ty jeszcze bardziej. 
- Do czego dążysz? - spojrzałem na niego, a następnie na Sasuke. On za to był zajęty czym innym. Oglądał jego mieszkanie, rozglądał się... Ale widziałem, że zwraca uwagę na to, co się dzieje, i na to, co on mówi. Uważnie słuchał naszej rozmowy. 

Tu i Teraz. - SasuNaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz