14.

273 14 16
                                    

Zjedliśmy wspólnie śniadanie, w naprawdę niezręcznej ciszy. Odechciało mi się jeść, szczególnie w jego obecności. Miał w sobie coś, co sprawiało, że odechciewało mi się wszystkiego przy nim. Chciałem wstać, powiedzieć mu co uważam i uciec jak najdalej stąd. Nawet nie wiem gdzie jestem. Nie wiem jak wrócić do domu, no i raczej do niego nie wrócę.

- Nad czym tak myślisz? - spytał, spoglądając w telefon. 

- Nad.. Niczym. 

- Widzę, że jesteś zamyślony. Coś cię męczy.

- Nieprawda. - Delikatnie podniosłem głos. Poddenerwowałem się. Zacząłem żałować tego, co powiedziałem... 

- Ta. Widzę że kłamiesz.

Miałem ochotę mu powiedzieć żeby się zamknął, ale nie miałem w sobie tyle odwagi by wypowiedzieć choćby słowa. 

- Więc? 

- O niczym nie myślałem istotnym. Daj mi już spokój - wstałem i odszedłem od stołu. Złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Czułem jego ramię na moim biodrze, ponieważ on nadal siedział przy stole. Jego dłoń się mocno zacisnęła. Zacząłem się szarpać, ale to i tak nic nie dało.

- Nie skończyłem z tobą rozmawiać - odparł oschłym tonem, dając mi do zrozumienia, że nie powinienem się stawiać. - O czym myślałeś?

- Czemu cię to aż tak interesuje?! - próbowałem zdjąć jego rękę z mojej, ale tylko mocniej mnie łapał.

- Nigdzie nie jedziesz. Nie obchodzi mnie, w czym będziesz chodził. Nie muszę ci ich kupować, a moich ubrań na pewno nie będziesz nosił. - Spojrzał na mnie lodowatym wzrokiem.

- Trudno. Mam już to gdzieś. Chcę wrócić do domu i nigdy więcej cię nie zobaczyć! - uderzyłem go w twarz i wyszarpałem się. Poszedłem do łazienki i się zakluczyłem. Spojrzałem na swoją rękę. Była cała czerwona. Czemu znowu musi to się dziać.. 

Dopiero po chwili doszedłem do siebie i zdałem sobie sprawę, co powiedziałem i co zrobiłem. Boje się w ogóle przebywać z nim w jednym domu.

Minęło z kilka minut, a ja dopiero wyszedłem z łazienki. Jego nigdzie nie było, więc poszedłem na kanapę i skuliłem się. Było mi okropnie zimno, więc przykryłem się kocem. Dlaczego on musi tako być? Nic mu nie zrobiłem... 

Po jakimś czasie usłyszałem jego kroki. Poczułem, jak przeszły mnie ciarki po całym ciele. Co jeśli na mnie będzie krzyczał?... W sumie to na pewno będzie.. Nie zachowałem się dobrze. Uderzyłem go.. Ale ja za to będę miał siniaka na nadgarstku. 

W ten sposób minął cały dzień. Okropnie się nudziłem, albo oglądałem serial, albo leżałem na kanapie i zanurzałem się w myślach. Nie zobaczyłem ani razu Sasuke, od momentu naszej kłótni. Za oknem było już ciemno. Po chwili zobaczyłem go, idącego do kuchni. Odwróciłem wzrok w podłogę. To strasznie, że nawet nie mogę na niego patrzeć. Boję się na niego patrzeć. On jest okropny.. 

- Olewasz mnie? - po chwili dostrzegłem go przed sobą. Opierał się dłońmi o kanapę. Był na tyle blisko, że nasze twarze wręcz się spotykały. Zrobiło mi się gorąco, a z drugiej strony przeszedł mnie zimny, nieprzyjemny dreszcz. Nerwowo wstrzymałem oddech i odwróciłem wzrok. Chwycił moją brodę, przez co musiałem spojrzeć w jego ciemne oczy. Zrobiło mi się nie dobrze.

- Pytam. Czy. Mnie. Olewasz? - dopiero zauważyłem ślad na jego policzku. Od razu przypomniała mi się nasza kłótnia z rana. Przełknąłem ślinę i układałem moją wypowiedź w głowie. Nie wiedziałem, co powiedzieć, aby zabrzmiało łagodnie. 

- Nie. - Nie wydusiłem z siebie niczego więcej. Jestem pewien, że widział we mnie strach.

- W takim razie dlaczego nie odpowiadasz na moje pytania? - spojrzałem na niego tak, jakby mówił o czymś mi nieznanym. 

- Co? O czym ty... - Przerwałem sam sobie, zdając sobie sprawę, że musiał coś do mnie mówić, gdy tu przyszedł. - Musiałem się zamyśleć.. To tyle... 

Nic nie odpowiedział, lecz tylko wpatrywał się w moje oczy. W myślach błagałem, aby przestał. Z każdą minutą moje gardło się ściskało. Nie byłem w stanie niczego zrobić. 

- Musimy porozmawiać. Teraz.

- O czym? - spytałem, mając nadzieję, że nie chodzi o naszą sprzeczkę. Z drugiej strony, nie miał o czym innym ze mną gadać. 

- Dobrze wiesz o czym. - Puścił mnie i poszedł do kuchni. Posłusznie powędrowaałem za nim. 

Stanąłem niepewnie przy stole, a on stał na przeciwko mnie, opierając się o szafkę. Dzielił nas dosłownie metr, może dwa. 

- Wytłumaczysz mi swoje zachowanie? - zaczął. Wbijał we mnie swój lodowaty, okropny i odrażający wzrok. 

- Co ja mam ci wytłumaczyć? - poczułem przypływ adrenaliny, która krążyła po całym moim ciele. Czułem się, jakbym popełnił jakieś przestępstwo, choć tak naprawdę nie zrobiłem nic aż tak poważnego. Sam mam siniaka na nadgarstku i to on zaczął.

- To, jak się zachowałeś dzisiaj rano. 

- No i co z tym? 

- Uważasz, że się dobrze zachowałeś? - spytał, a ja lekko się uśmiechnąłem, ale czułem jak się denerwuję. 

- Tak, a niby zrobiłem coś źle? To ty pierwszy zacząłeś, ściskałeś mój nadgarstek na tyle, że mam siniaka, a w ciągu doby zdobyłem już kilka bandaży i ran! Jestem zmarznięty i głodny, jestem w jebane bluzie, której nawet nie chce więcej mieć na sobie oraz bokserki, śpię na twardej kanapie przez którą boli mnie wszystko i ty uważasz, że to ja się źle zachowałem? 

Zamilkł. Nie widziałem żadnych emocji, które towarzyszyły by na jego twarzy. Był jak gdyby obojętny.  Dalej nie odwrócił ode mnie spojrzenia. 





Tu i Teraz. - SasuNaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz