6. Halloween

4K 94 117
                                    


- Znowu zły sen? - zapytała zaspana Cara, ostentacyjnie przy tym ziewając.

- Przepraszam. Nie chciałam cię obudzić. – Przetarłam krople potu, które mieszały się ze łzami. Spojrzałam na swój nadgarstek, na którym nie było już śladu po wczorajszym incydencie.

- Spoko i tak zaraz włączy się mój alarm. Gdybym wiedziała, że będziesz moją współlokatorką i będę mieć takie pobudki, to nie wydałabym dwudziestu dolców na ten kiczowaty budzik z Hannah Montana – zaśmiała się, jednak, kiedy zauważyła, że nie podzielam jej dobrego humoru, momentalnie spoważniała. Podniosła się na łóżku i oparła plecy o ścianę – Chcesz o tym pogadać?

- Nie. – Odwróciłam od niej wzrok, ponownie przecierając policzek.

- Liv, jeśli Miller zrobił coś co...

- Nic mi nie jest! Zostaw mnie w spokoju! – Wypaliłam o wiele za głośno – Cholera... przepraszam – nerwowo potarłam czoło i przymknęłam powieki – Po prostu, to był głupi koszmar i tyle.

- Jasne... – Odpowiedziała widocznie nieprzekonana moimi słowami. – Już się lepiej czujesz?

- To był tylko sen, więc...

- Pytam o wczorajszy wieczór. Mówiłaś, że źle się czujesz, a jak wróciłam do akademika, to ty już spałaś – W połowie zdania zadzwonił jej budzik, wybrzmiewający piosenkę „Best of both worlds", tylko, że po rosyjsku – Wiedziałam, żeby nie kupować tego badziewia na pchlim targu – uderzyła pięścią w budzik, a ten przestał wydawać jakikolwiek dźwięk. – Więc? Lepiej już?

- A... tak, tak. Już o wiele lepiej. A jak mecz?

- Dokładnie tak jak każdy się spodziewał. Celestiax zmiażdżyło SB. – odrzuciła kołdrę i przeciągnęła się, wydając przy tym bliżej nieokreślony dźwięk, zwieńczony westchnięciem spowodowanym ulgą – Ten twój brat to ma temperament. Rozumiesz, że kiedy zszedł z boiska za pięć fauli, to rozwalił dwa krzesła i kazali mu przesiedzieć w szatni resztę spotkania? Nie pozwolili mu nawet grzać ławy.

- Peter? – zabrałam z szafki nocnej swój telefon – Jesteś pewna, że mówisz o moim bracie?

- Wnioskując po nazwisku na jego koszulce i twoim wcześniejszym opisaniu mi jego wyglądu, powołując się na roszpunkę, to tak.

Peter nigdy się przesadnie nie denerwował, jeśli nie miał do tego jakichś ważnych powodów. Raczej należał do tych osób, które miały wieczny luz, a problemy zrzucał na drugi plan, żeby tylko cieszyć się pozytywnymi rzeczami. Nawet jeśli ktoś go obraził, on zawsze rozwiązywał konflikt słownie i nie posuwał się do przemocy. Nigdy nie wdawał się w bójki i przeważnie po całej aferze, umawiał się na picie z osobą, z którą wcześniej darł koty. Poczułam, że coś musiało być na rzeczy, skoro tak się zachowywał, więc wyszłam na korytarz, żeby do niego zadzwonić. Miałam nadzieję, że przechodzi jakiś zajebiście późny okres buntu, bo do tej pory, miałam nadzieję, że chociaż on ma się dobrze.

- Halo, Peter?

- Czego chcesz? – usłyszałam jego zachrypnięty głos, który coś mi podpowiadał, że nie był taki ze względu na zaspanie, a wypicie sporej ilości alkoholu, wcześniejszego wieczoru.

- Nie przesadzaj z tymi uprzejmościami, przecież nie widzieliśmy się dopiero jakiś miesiąc.

- Olivia, czego chcesz?

- Oglądałam mecz...

- Gratuluje, możesz teraz powiedzieć „A nie mówiłam?". Oboje wiemy, że nie mogłaś się doczekać, żeby to zrobić. Przejebaliśmy mecz jak zawsze, chciałaś się ze mnie naśmiewać? To, dlatego zadzwoniłaś?

Ostatni zachód słońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz