Rozdział XXII

481 27 6
                                    

Kolejne tygodnie nie malowały się  jednak w najlepszych  barwach, mianowicie w dotarciu do Ramandu, problemów postanowiła przysporzyć natura.

Już jakiś czas walczyliśmy ze sztormem, cała załoga ciągle była na nogach i wszyscy ciągle starali się sprostać nowym rozkazom króla i kapitana, które stopniowo stawały się bardzo wymagające, bo zaczynało braknąć prowiantu i wody pitnej, ale ciągle mimo to wszyscy , cały czas  przemoczeni i zmarznięci chodziliśmy po śliskim  pokładzie, nie zawsze w najlepszych humorach, ale cały czas gotowi już chyba na wszystko.

Po parunastu godzinach spędzonych na nogach, nareszcie zmieniona przez jednego z marynarzy. Sama, przemęczona   i cała mokra zeszłam pod pokład, żeby w jakikolwiek sposób się ogrzać i nareszcie wyschnąć . Widziałam palące się światło w głównej kajucie, a jednak i tak zmierzyłam do swojej żeby najpierw ubrać coś suchego by  dopiero później z ciągle mokrymi włosami wejść do kajuty w której siedział Kaspian.

Już wchodząc, widziałam jak wzrok telmara przekierowuje się na mnie.

- Hej Lor, jak tam? Nadal mokro? - zapytał uśmiechając się jakby na sam mój widok, a ja wywróciłam jedynie  oczami

- Coś ty Kas, sucho - mruknęłam siadając obok niego z krzywym uśmoechem, mimo suchych ubrań, ciągle było mi straszliwie zimno, co chłopak najwyraźniej zauważył po tym jak przybliżyłam  się do lampy, która dawała mi chociaż odrobinę ciepła w ręce , z których ciepło przez tyle czasu zabierało mi morze.

- Chodź tu Białasku tu ci ciepłej będzie - powiedział rozkładając swoje ramiona z szerszym uśmiechem, który mi się udzielił i kiedy siadłam obok niego, zamknął mnie w uścisku. A przez ciepło jakie poczułam wtulając się w tors króla,  na moją twarz mimowolnie wbiegl szerszy uśmiech, który ukryłam gdzieś w  bordowej koszuli  Kaspiana. By  po kilku  minutach usłyszeć  jego cichy śmiech  - Faktycznie masz suche włosy

- Poświęciłam je ku chwale korony  - odpowiedziałam mu trochę uszczypliwie, żeby zaraz kolejny raz usłyszeć jego krótki śmiech, jednak nawet mimo niego poczułam, że chłopak przysunął mnie do siebie o wiele bliżej, zupełnie jakby bał się, że coś mi się stanie.

- Dziękuję za poświęcenie  - powiedział łagodnym głosem i za moment  spojrzał na mnie z troską w oczach - Ciepłej?

Pokiwałam głową w milczeniu, jednak kiedy nastał dłuższy  moment ciszy, wyczułam w siedzącym obok mnie telmarze znów rosnącą niepewność. Dlatego właśnie poderwałam głowę w górę i spojrzałam mu w ciemne  oczy, z których już dawno nauczyłam się czytać, dlatego bardziej stwierdziłam niż zapytałam.

- Męczy Cię, że musisz wykorzystywać ludzi do tej pracy, racja? Że ciągle nie wiemy czy przybliżamy się do celu?

Na te słowa Kaspian spoważniał i przechylił nas tak, że on opierał się o oparcie kanapy i westchnął.

- Nawet nie wiesz jak bardzo... - przyznał spokojnie - Boję się, że nie damy rady i będziemy musięli  wracać, że złamie wszystkie obietnicę jakie dałem ludziom i samemu Aslanowi...

Kiedy poprawiłam się tak by móc lepiej przyjrzeć się  królewskim oczom, a w mojej głowie znów zabrzmiał ten sam  głos jak jakiś czas temu.

~ Oboje jesteście tacy sami ~ powiedział głos mojego ojca, a na twarz znów wbiegl mi lekki, trochę melancholijny uśmiech.

Jednak zaraz go odgoniłam i nadal spoglądałam na mojego przyjaciela...

- Kaspianie nie złamiesz żadnej obietnicy - powiedziałam, a czując, że ten chce mi przerwać kontynuuowałam - Coś mówi mi że niedługo będzie dobrze, że wygramy ze wszystkim. Tak po prostu będzie zobaczysz, zaufaj mi. W końcu... po każdej burzy kiedyś wychodzi słońce, nieprawdaż?

- Racja... - telmar znów uśmiechnął się i po chwili jakby spokojniejszy  położył mi rękę na policzku - Nie wiem jakim cudem ale zawsze znajdujesz sposób żeby chociaż trochę mnie pocieszyć albo uspokoić Lor... Nie wiem jak to robisz , ale nie wiem też co bym bez ciebie zrobił.

Ciągle gdy to mówił wpatrywał się w moje błękitne oczy, tak samo intensywnie jak ja w jego, a gdy byłam już w nich zupełnie zatracona, odnalazłam tam jakiś nowy błysk, którego nigdy wcześniej u niego nie widziałam. Uśmiechnęłam się lekko mając na twarzy mały rumieniec. Był po prostu nowy, inny i wyjątkowy.

Teraz jako kolejne pochłonęły mnie  rozmyślania  nad tym błyskiem, znów zatraciłam się  w nim tak bardzo, że nawet w pierwszej chwili nie zauważyłam, że twarz Kaspiana przybliżyła się do mojej  i teraz nasze usta dzieliło jedynie parę centymetrów..

Poczułam przyjemne uczucie w brzuchu i lekkie ciepło na policzkach, widząc, że telmar patrzy na mnie tym swoim łagodnym wzrokiem i jedynie czeka na odpowiedni moment...

Nie mam pojęcia co się we mnie wzbudziło, ale wiem tyle, że nasze usta ruszyły na spotkanie drugich w tym samym czasie...
Dlatego właśnie przymknęłam swoje oczy i mimowolnie oddałam się smakowi jego ust i temu, że mimo że  był delikatny, był zdecydowany.

W tamtej chwili liczyło się niewiele, bo kładąc swoje chłodne dłonie na jego policzkach, czułam się jakbym rzeczywiście mogła wszystko... W tamtym momencie wiedziałam dwie rzeczy, wiedziałam, że chce by ten moment ciągle trwał... i to, że nareszcie, dobitnie zrozumiałam... straszliwie kocham tego bruneta...

Wszystko jednak się skończyło, kiedy do naszych uszu doszło skrzypienie starych drzwi, a jakaś osoba weszła do kajuty.

W jednej sekundzie oderwaliśmy się od siebie trochę przestraszeni i spojrzeliśmy na Driniana i Astora ,którzy udawali, że niczego nie zuważyli. Ale ja i tak zauważyłam drobny uśmiech elfa pod nosem. I mimo tego, że starałam się przezetować  jak najbardziej prawdopodobnie, że wszystko jest w porządku i nic się nie wydarzyło, wiedziałam, że nawet kapitan tylko przez chwilę zauważył  moje zaróżowione policzki i powstrzymywał się od jakiegoś ironicznego  komentarza. Jednak  kiedy za moment, stojąc już bliżej stołu, swój wzrok przerzuciłam w kierunku  Kaspiana, widziałam jego zadziorny uśmieszek posłany w moją stronę.

- Wybaczcie mi, że wam przeszkadzam - odezwał się po dziwnie długiej minucie  Drinian, zdejmując płaszcz i odwieszajac  go na wieszak by krople deszczu się z niego ssuneły i sam oparł się o stół naprzeciw mnie - Ale właściwie dobrze, że znalazłem was oboje. Mamy parę  spraw do omówienia.

Westchnęłam głęboko uspokajając dziwnie błąkające się myśli i spojrzałam na niego  wyczekująco.

- Jakie to sprawy?

Widząc moje szybkie opanowanie kapinan najwyraźniej trochę się zaskoczył, żeby zaraz podejść do  szafki stojącej przy drzwiach i  wyciągnowszy z niej  mapę  rozłożył  ją na stole. Następnie wskazał na niej środek morza i zatoczył  niewielkie koło na jego okolicy.

- Tkwimy gdzieś tutaj. - po tych słowach kapitan opral się o stół i spojrzał w oczy króla.

- Chodzi o to  jeżeli zmniejszymy  rację o połowę, prowiantu starczy nam na góra dwa tygodnie, nie więcej. - dodał kolejno Astor

Słysząc, że przerwał Westchnęłam jedynie i czekałam na kontynuuację słów i całkowite  uspokojenie swoich myśli.



Rozdział nie wyszedł zupełnie tak jak chciałam ale mam nadzieję że i tak się wam spodoba.
Pozdrowionkaa<3

Opowieści z Narnii : Zawiedzione SerceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz