Rozdział X

780 36 6
                                    

Obudziłam się przy jakiejś ścianie, a właściwie, to obudził mnie niewyobrażalny ból..

- Lorene! - do rzeczywistości powróciłam całkowicie, kiedy obok siebie usłyszałam nagle przerażony głos Łucji - Nic Ci nie jest?

Stęknęłam i uniosłam się na ramionach, a właściwie próbowałam. Nagle znów opadłam na twardą ziemię z triadą przekleństw, nie dość że czułam jak krew sączy mi się z rany i przemacza ubranie, to dodatkowo kajdany na rękach zaciśnięte miałam tak , że czułam jak krew nie dopływa mi  do dłoni.

- Bywało lepiej..- rzuciłam i odkaszlnęłam, było mi niemożliwie słabo...

Syknęłam, kiedy młoda Pevensie próbowała pomóc mi wstać i znowu opadłam na ziemię. 

- Co się stało?  - zapytałam otumaniona, kiedy wreszcie udało mi się jakoś usiąść i oprzeć plecami o zimną ścianę.

- Chcą nas chyba zlicytować ..- powiedziała cicho Łucja, a mnie znów opanował nagły strach...

- Musimy uciekać..- szepnęłam cicho

- Jak chcesz uciec z tą raną? -  zapytał nagle Eustachy, a ja siłą woli spojrzałam na zaschniętą krew na ubraniu, 

Nie wyglądała zachęcająco, najwyraźniej mężczyzna wiedział gdzie celować, żeby mnie unieszkodliwić..

- A gdzie Kaspian i Edmund? - zapytałam kiedy mi się bardziej przejaśniło.. i zorientowałam się, że jesteśmy na zewnątrz, przypięci do ściany kajdanami.

- Nie wiem - powiedziała przerażona dziewczyna, potęgując mój własny strach  - Boję się Lorene...

Westchnęłam cicho i  przybliżyłam się do dziewczyny. Jedynie dzięki sile woli, bo gdybym  tylko mogła,  znów opadłabym  na ziemię..

- Nie martw się ..- szepnęłam cicho -  Będzie okej..

Nagle w mieście zapanował chaos i krzyki, a Łucja z prędkością światła usiadła inaczej i spojrzała na drogę

- Milene! - krzyknął jakiś głos - Milene!

- Co się dzieje Łucja ? - zapytałam próbując przekręcić głowę , zrezygnowałam kiedy ból opanował moją całą głowę, jedynie kątem oka widziałam dwa czarne konie i wóz

- Wiozą gdzieś ludzi - powiedziała cicho dziewczyna i skądś widziałam, że przerażona patrzy przed siebie 

- Mamo! Mamo! - jakiś dziecięcy głos przebił się przez moje myśli, całkowicie  niewinny..

- Zostań! - krzyknął jakiś kobiecy, nie potrzebowałam chwili by wiedzieć, że to była jej matka

Uniosłam głowę i spojrzałam znów na ulicę, ludzie na wozie  ciągnięci w jedną stronę, drudzy prowadzeni gdzieś w stronę wody...Nagle przestraszyłam się i pomyślałam o chłopakach

- Kaspian proszę bądź bezpieczny...- wyszeptałam cicho i zacisnęłam usta w cienką linię, martwiłam się o niego bardziej niż o samą siebie,  dopiero teraz uświadomiłam sobie, że był dla mnie zbyt ważny, żebym teraz go straciła.

- Lorene tak się boję - zaczęła  znów chlipać Łucja, a ja  otworzyłam zmęczone oczy i kolejny raz  objęłam lekko dziewczynę

- Będzie dobrze Łucja - szepnęłam cicho i syknęłam kiedy ta się do mnie przytuliła - Jeszcze wszystko będzie w porządku zobaczysz.

Po paru minutach przerzucałam wzrok z Łucji na Eustachego i dopiero teraz dotarło do mnie, że  oboje to właściwie jeszcze młode dzieci, wystawione na tak niesprawiedliwy los. Tak samo jak Ci wszyscy ludzie, którzy  żadnym czynem nie zawinili.

Znowu  jacyś strażnicy  zaczęli ciągnąć kolejnego  mężczyznę w  stronę kamiennej bramy. Widziałam jak ten szarpał się z całych swoich sił, byleby tylko wyrwać się z ich uścisku,  nagle coś stało się  dla mnie nie jasne, przecież nie jechał na wozie na licytacje to co się działo?

- Gdzie prowadzą tego człowieka? - zapytałam jakiegoś fałna przypiętego na miejsce obok mnie i wskazałam na wyprowadzanego mężczyznę

- Na ofiarę...- szepnął zachrypniętym głosem - Na ofiarę mgle 

Spojrzałam niezrozumiale na istotę i poczekałam na wyjaśnienia, nie ważny stał się ból, ważne co tu się dzieje. 

- Wyprowadzają wybranych i wsadzają na łódź - powiedział, a w jego oczach znalazłam przerażenie - Płyną w kierunku zielonej mgły i nigdy potem nie wracają...

Później przerwał,  a jacyś wysocy mężczyźni podeszli do nas i zaczęli odpinać łańcuchy. Wniosek był jeden, pora na licytację.

- Ruszać się - warknął jakiś ciemnowłosy żołnierz  - Wasi właściciele czekają

- A jeżeli nie mogę  iść? - warknęłam i próbowałam się opierać kiedy mężczyzna próbował zmusić mnie do wstania 

- Nie masz nic do gadania wiedźmo - odpowiedział mi i  gdy nie dałam rady się podnieść, boleśnie pociągnął mnie za włosy.

- Lorene! - pisnęła przerażona Łucja, kiedy z jękiem upadłam u jego  stóp 

Słyszałam jak ten wzdychał i wziął mnie na ramie, nagle poczułam  szarpnięcie i jak coś wbija mi się w skórę. Wiedziałam, że tymczasowo zasklepiona rana, znów się otwiera. Tymczasem inni więźniowie idą w krok za nim, poganiani przez kolejnych mężczyzn. 

- Jest okej...- szepnęłam cicho i wymusiłam się na uśmiech w kierunku idącej tuż za mną dziewczyny, jedyną myślą jaką miałam w głowie to ta prosząca żebyśmy wszyscy jakimś cudem wyszli z tego cało...

Opowieści z Narnii : Zawiedzione SerceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz