Rozdział 27. Szlaban.

407 44 84
                                    

Grzecznie siedziałem na łóżku w prywatnym pokoju w szpitalu. Cały mój strój był w opłakanym stanie, roztapiająca się po dwóch godzinach pajęczyna nie chciała się odczepić od materiału z butów, nogawki miałem dziurawe po upadku, tak jak dwie dziury na plecach, czyli głównej części stroju oraz koszulce, bluza cała we krwi.. Chyba tylko spodenki wyszły z tego cało.

Oczywiście nie siedziałem w Masce, i jak mnie zabierali to Endevour kazał im skontaktować się z UA bo, szok i niedowierzanie dla praktycznie całej Japonii, jestem nieletni.

Miałem już bandaże na kolanach, klatce piersiowej wraz z plecami, dostałem jakieś nie mocne leki na ból, bo oczywiście bez zgody rodzica gówno mi dadzą.

Nagle jednak z pustego gapienia się w koc i obserwowania wzoru, wyrwało mnie głośne i szybkie otwarcie drzwi. Siedząc podskoczyłem i już wiedziałem co mnie czeka. Trójka dorosłych z największym wkurwem, żem ich tak nie widział nawet jak dowiedzieli się że byłem vigilantem, stała właśnie w drzwiach.

- To tak od 1 do 10.. Jak bardzo chcecie mnie zabić? - Zapytałem niepewnie z głupim uśmiechem.

- 12 - stwierdził Shō.

Zacząłem schodzić z łóżka.

- To ja może jednak wyskocze i- - wskazałem na okno ale dokoła mnie był już szal. - Albo i nie...

- Na łóżko, ale już - grzecznie tam wróciłem.

- Chcesz się wytłumaczyć? - Zapytał dyrektor.

- ...ja... - nie wiedziałem co powiedzieć, brakowało mi języka w gardle gdy byli na mnie źli.

- Dobrze znasz zasady Izuku.

- Tak.. Wiem... Ja-

- Co ty żeś sobię kurwa myślał??! - Opuściłem wzrok w dół. - Mógł cię tam zabić!

- Od niego akurat mam tylko jedną małą ranę! Nic mi nie zrobił..- - wskazałem tam gdzie była, bo i tak był na niej bandaż. Lekarze wręcz się nią nie musieli przejmować.

- Nie no, nie wcale, głównie że mógł wbić nóż głębiej i trafiłby na twoje serce. Ale nie, jasne, nic ci nie zrobił.

Chciałem już zacząć się kłócić, ale przypomniałem sobie wszystkie rozmowy małżonków porównujących mnie i moje działania do tak zwanego Oboro. Wiem jedynie że nie żyje, zmarł w trakcie praktyk i był ich przyjacielem. Jednak nie zbyt cokolwiek więcej.

Przez to po prostu w ciszy siedziałem, wysłuchując ochrzanu i czasem próbując odpowiedzieć na pytania. Chociaż chyba miał gdzieś moje odpowiedzi.

- Okey, może już starczy krzyków, to ja od tego jestem, jesteśmy w szpitalu i myślę że Izuku załapał.. - blondyn położył dłoń na ramieniu męża

- Izuku - spojrzałem na dyrektora - posłuchałem twojej uwagi, przez co przekazałem Manualowi, aby dbał o bezpieczeństwo Iidy.

- Wiem.. Ale i tak nie-

- Nie przerywaj mi proszę - od wróciłem wzrok. Oczywiście że też był wkurwiony, ale jako dyrektor nie mógł tego aż tak pokazać. - W drodzę tutaj uzgodniliśmy jaką powinieneś dostać karę - moje źrenice się zmniejszyły i znowu na niego spojrzałem.

- Karę-?? - Przypomniałem sobie że miałem mu nie przerywać - przepraszam.. - ponownie od wróciłem wzrok.

- Tak, za łamanie zasad - zacząłem przygotowywać się aby krzyczeć jakby zabrali mi strój. - Cały twój strój, łącznie z maską i bransoletami zostanie w szkole. Możesz go używać pracując nad czymś bądź będąc na patrolu, ale tylko z innymi bohaterami. - Czyli mam mieć niańkę, zajebiście....

Problem ChildOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz