Rozdział XI.

606 27 13
                                    

Ziewnęła głośno podnosząc się do siadu, przetarła dłońmi ociężałe powieki a po chwili je otworzyła. Rozejrzała się po pomieszczeniu. W tym momencie w jej głowie zachodziło wiele procesów myślowych. Analizowała każdy szczegół wieczoru począwszy od wyszykowania się na bankiet. Racja, Satoru zabrał ją do siebie oczywiście podpitą. Na samą myśl o tym schowała twarz w dłoniach ale na tym się nie skończyło.

W końcu do niej doszło co robili w tym łóżku na tej pościeli. Potrząsnęła głową zalewając się czerwonym rumieńcem. Kiedy trochę uspokoiła myśli rozejrzała się raz jeszcze. Nie było go ale dopiero teraz usłyszała rozmowę dwóch osób zza drzwi. Wstała z łóżka naciągając koszulkę jak najniżej aby nie świecić gołym tyłkiem.

— Sa..Satoru pozwolisz na chwilkę? — wychyliła głowę zza drzwi tym samym przerywając rozmowę mężczyzn. Bez zastanowienia odłożył kubek kawy wstając od stołu. Wszedł do środka zamykając za sobą drzwi.

— Budziłem cię ale nie chciałaś wstać. — wzruszył ramionami stając przed nią.

— Wybacz, nie jestem rannym ptaszkiem. — zaśmiała się nerwowo drapiąc po rozczochranej fryzurze.

— Nie szkodzi, chcesz zjeść z nami śniadanie? — zaskoczona jego pytaniem pomachała rękoma głupio się śmiejąc. Spodziewała się, że będzie próbował ją ukryć aby nikt nie wiedział o ich spotkaniu.

— Nie ma takiej opcji, spójrz tylko jak wyglądam. — gdy się przyjrzał zauważył delikatnie rozmazany makijaż, a na widok rozmazanej szminki zapragnął skraść jej małego całusa. Tak też zrobił. Objął ją ręką w tali przysuwając bliżej siebie, pochylił głowę aby delikatnie ją pocałować.

Lekko spanikowana odsunęła się odwracając wzrok. — Mam nieświeży oddech. — wyszeptała zasłaniając usta.

— Mówisz tak jakby mnie to obchodziło. — zaśmiał się łapiąc jej policzki ponownie złączając usta w pocałunku. Smakował miętową pastą oraz wypitą przed chwilą słodką kawą.

— Możesz wziąć prysznic, odwiozę cię później do domu. — posłała mu uśmiech aby potem zniknąć za drzwiami łazienki.

Spojrzała na świeży ręcznik i nową szczoteczkę do zębów śmiejąc się pod nosem. Szybko zdjęła z siebie ubranie wskakując pod prysznic. Gotowa sięgnąć po słynny żel pod prysznic, który nadawał się nawet do mycia podłóg zatrzymała rękę przyglądając się dokładniej ułożonym w rzędzie płynów. Posiadał chyba żel do mycia wszystkiego nawet ona tyle nie miała. Zaśmiała się łapiąc za szampon, a później po żel. Świeża i pachnąca wyszła z kabiny prysznicowej. Umyła szybko zęby i owinięta ręcznikiem wyszła z łazienki. Na łóżku leżały wcześniej przygotowane przez Satoru ubranie. Westchnęła cicho łapiąc w rękę bluzę i męskie spodenki.

Zawstydzona swoim wyglądem wyszła z sypialni siadając naprzeciwko dwóch mężczyzn. W milczeniu złapała za kubek kawy upijając z niego łyk. Patrzeli na nią w milczeniu przez chwilę aż w końcu wybuchła. — Najwidoczniej damskich nie było dobra? — spojrzała na nich uderzając kubkiem o stół.

Pierwszy zaśmiał się Satoru a za chwilę dołączył do niego Suguru. Westchnęła głośno również wybuchając gromkim śmiechem. Przygotowana była na zawstydzającą rozmowę jednak Suguru o nic nie pytał. Prowadzili normalną konwersację śmiejąc się między sobą, a po śniadaniu białowłosy odwiózł [y/n] do domu.

— Na razie. — otworzyła drzwi i będąc już prawą nogą poza samochodem mężczyzna pociągnął ją za rękę sadzając ponownie na fotelu. Podparł rękę na kierownicy aby się wychylić i złożyć ostatni pocałunek na malinowych ustach kobiety.

𝑪𝒍𝒆𝒂𝒓 𝒃𝒖𝒔𝒊𝒏𝒆𝒔𝒔 ★ Gojo Satoru x f!readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz