Rozdział XXIV.

396 15 25
                                    

Powoli otworzyła ciężkie powieki i rozejrzała się po pomieszczeniu. — Boli. — syknęła powoli podnosząc się na szpitalnym łóżku.

— Powinnaś teraz leżeć. — odezwała się siedząca na taborecie kobieta.

— Gdzie Satoru? — zapytała przypominając sobie jego twarz zanim straciła przytomność.

— Zawsze najpierw martwisz się o niego. — westchnęła wstając z taboretu. — Leży tuż obok. —złapała za białą kotarę odsłaniając łóżko obok. Chociaż było jej ciężko wykonać jakikolwiek ruch, powoli stanęła na równe nogi podchodząc do jego łóżka.

— Co z nim? — chwyciła jego dłoń siadając na skraju łóżka.

— Jest w śpiączce, prawdopodobnie przez uraz głowy. — brunetka założyła ręce na piersi stając po drugiej stronie.

— Śpiączce? — zerknęła na nią marszcząc brwi.

—Przykro mi [y/n] ale nie mamy zielonego pojęcia kiedy się wybudzi. Może być to dzisiaj, jutro albo nawet za kilka miesięcy. — westchnęła patrząc jak kobieta pogrąża się w smutku. —Musisz się położyć. — Shoko złapała jej rękę pomagając jej wstać. Ostrożnie doprowadziła ją do łóżka.

— Posłuchaj mnie. — nakryła ją kołdrą i usiadła na taborecie. — Operował cię inny lekarz ale wolał żebyś usłyszała to ode mnie. — złapała jej dłoń delikatnie ściskając. — Nie wiem czy wiedziałaś ale byłaś w ciąży. — otworzyła szerzej oczy patrząc zszokowana na kobietę siedzącą obok.

— Ciąży? — zapytała w dalszym ciągu nie dowierzając w to co właśnie usłyszała. — Zostawisz mnie samą? — zapytała cicho czując napływające łzy do oczu.

— Oczywiście. — sięgnęła do kieszeni wyciągając małe pudełko i wsadziła je do ręki [y/n]. — Myślę, że chciał ci to dać. — wstała z krzesełka i zanim wyszła spojrzała jeszcze raz na kruchą i osamotnioną kobietę.

[y/n] otworzyła pudełko łapiąc w palce srebrny pierścionek. Zacisnęła go w pięści drugą dłonią łapiąc za swój brzuch. Odchyliła głowę na poduszce przygryzając wargę i zanosząc się cichym szlochem. Ile jeszcze musiała wycierpieć żeby mieć swój szczęśliwy koniec? Codziennie błagała los o lepsze jutro, a ten i tak miał dla niej zupełnie inny plan, w którym zawsze zostawała sama ze wszystkimi problemami.

Przetrwanie w tym świecie nigdy nie było piękne. Nie jest to heroiczne jak mówią to w bajkach czy filmach. Przetrwanie jest brudne. To łzy spływające po policzkach w ciemnym rogu pokoju, to krew na rękach i twarzy, to strach i uczucie niczego w tym samym czasie. Nigdy nie przygotujesz się do do bycia ocalałym, codziennie kołyszesz się do snu z opowieściami o życiu, w którym nigdy nie będziesz zmuszany do walki. Przekręciła głowę na bok spoglądając na leżącego białowłosego. Wyglądał jakby spał śniąc o najpiękniejszych rzeczach. Pragnęła spojrzeć w niebieskie oczy, jego niebieskie oczy. Te oczy, które zawsze patrzyły na nią z ciekawością i zainteresowaniem. Te oczy, przez które czuła się jak w innym świecie, jak w niebie. Te oczy, które sprawiały, że mogłaby umrzeć w tym momencie, a mimo to umarłaby szczęśliwie, patrząc w jego najpiękniejsze niebieskie oczy, w oczy które kochała najbardziej.








— Jak się pani czuje? — szef kobiety zapytał gdy ta położyła kartkę z wypowiedzeniem na jego biurko.

— Trochę lepiej chociaż dalej jest ciężko. Bardzo pana przepraszam ale niestety muszę zająć się firmą mojego narzeczonego, a nie jestem w stanie pracować tam i tutaj. — posłała mu słaby uśmiech.

— Rozumiem miło mi się z panią pracowało mimo, krótkiego okresu czasu. — wziął kartkę. — Zanim pani wyjdzie chciałbym coś pani wyznać. —Higumura uniósł na nią wzrok.

𝑪𝒍𝒆𝒂𝒓 𝒃𝒖𝒔𝒊𝒏𝒆𝒔𝒔 ★ Gojo Satoru x f!readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz