Rozdział XIV.

680 34 32
                                    

Nuciła cicho pod nosem ulubioną piosenkę zapisując coś na kartkach papieru, a później układała je na wysoki stos. — Cholera nie tak. — zgniotła kartkę rzucając ją przed siebie. Niestety akurat przechodzący białowłosy dostał nią prosto w czoło.

— Za co to? — stanął przed biurkiem z dwoma papierowymi kubkami kawy.

— Za powierzenie mi tych zasranych papierów. — westchnęła głośno odchylając głowę.

— Myślę, że dobrze ci idzie. — rozejrzał się po pokoju, w którym leżało już mnóstwo białych kulek papieru.

— Zabawne. — zaśmiała się ironicznie sięgając po kawę.

— Pracowałaś jako menadżer myślałem, że pójdzie ci to sprawniej. — usiadł naprzeciw upijając łyk ciepłej cieczy.

— Też tak myślałam ale teraz widzę, że to zupełnie coś innego. Robisz to co roku? — zapytała zerkając na niego.

— Pod koniec każdego roku. — skwitował wolną dłonią luzując krawat.

No tak. W końcu zaczął się grudzień. Od jej porwania minęło już kilka miesięcy i z tego co jej wiadomo sprawcy będą na długo gnić w więzieniu za ich przewinienia. Od tamtego czasu nie widziała się również z ojcem ani bratem. Na wieść o odejściu z pracy dwie przyjaciółki lekko się załamały ale zrozumiały jej intencje. W końcu jako jedyne pragnęły jej szczęścia najbardziej. Z tego co jej wiadomo kluby zaczęły trochę podupadać przez nowych menadżerów, nawet same nastolatki porzuciły te pracę. Nic w tym dziwnego, ojciec [y/n] dobrze wiedział, że nikt nie jest w stanie wykonać tego jak jego córka.

Prawdopodobnie ciężko było mu znaleźć kogoś tak odpowiedzialnego i kogoś kto mógłby wziąć na swoje barki wszystkie kluby. Nie czuję się z tego powodu ani trochę źle. Od kilku miesięcy w końcu czuję ogromną ulgę i coś co nazywa wolnością. Męczy ją tylko jej uległość do diabła w ciele istoty boskiej.

— No dobrze. Późno już chyba pora się zbierać. — wstała od biurka łapiąc za kubek kawy.

— Przyjdę jutro i dokończę. — zanim zdążyła dojść do przedpokoju na jej nadgarstku znalazła się dłoń mężczyzny ciągnąc do siebie.

— Może zostaniesz na noc? Jest dzisiaj wyjątkowo zimno. Nie chcę żebyś się przeziębiła. — westchnęła głośno na jego słowa. Znowu to samo. Tak właśnie jest praktycznie każdego dnia. Gdy ma się zbierać do wyjścia ten zatrzymuję ją aby została wymyślając głupie wymówki. Patrzył na nią tymi niebieskimi tęczówkami dosłownie przebijając ją na wylot.

— W porządku ale jutro pojadę do siebie. — znowu mu uległa.

Tak szczerze mówiąc bywała częściej u niego niż u siebie. Więcej jej rzeczy znajdywało się w apartamencie białowłosego niż w jej mieszkaniu. Nie żeby jej to przeszkadzało ale w końcu oficjalnie u niego nie mieszkała.

Odłożyła kubek i ponownie usiadła na krześle zabierając się za dalsze wypełnianie papierów. — Mówiąc żebyś została nie miałem na myśli dalszego zamęczania cię pracą. — podniósł się z krzesła i stanął za nią kładąc dłonie na jej barki. — Jest już późno. Starczy na dzisiaj. — delikatnie zaczął rozmasowywać spięte od nadmiaru pracy ramiona. Mruknęła cicho na jego gest odchylając głowę do tyłu.

— Przyjemnie. Bardzo przyjemnie. — wyśpiewała przymykając powieki. Rozpływała się pod jego ciepłym dotykiem modląc się aby nigdy nie wypuścił jej z tego przyjemnego uścisku.

Obrócił krzesło w swoją stronę, jedną rękę wsunął pod kolana a drugą złapał pod plecami. Podniósł ją delikatnie aby jej nie rozbudzić. Jak bardzo zazdrościł jej tego, że potrafiła zasnąć w ułamku sekundy. Gdy dotarł do sypialni położył kobietę na łóżku nakrywając ciepłą pierzyną. — Zostań. — wymamrotała łapiąc go za rękę.

𝑪𝒍𝒆𝒂𝒓 𝒃𝒖𝒔𝒊𝒏𝒆𝒔𝒔 ★ Gojo Satoru x f!readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz