Rozdział VII.

628 31 10
                                    

Nie spodziewała się, że po zaledwie dwóch miesiącach od poznania mężczyzny zbliżą się do siebie tak bardzo. Czuła raczej, że po kilku rozmowach Satoru znudzi się nią i zostawi ze względu na to jak bardzo się różnili. Niby byli z tych samych światów jednak ich życia kompletnie się różniły. On otacza się bogatymi osobami i sam jest bogaty, a ona? Ona jest tylko służącą własnego bogatego ojca. Chociaż ciągle starała się być optymistyczna i żyć dobrym nastawieniem do życia to dobrze wiedziała, że los nigdy nie będzie jej sprzyjał, a jednak coś się zmieniło. Był inny od jej wcześniejszych partnerów. Taki bardziej ludzki.

— Wiem, że to na pewno nie twój rozmiar i może być za mała ale chociaż jest męska. — podała mu czarną koszulkę wyciągniętą z szuflady.

— Skąd masz męską koszulkę kiedy mieszkasz sama? — zapytał podejrzliwie przypatrując się kobiecie.

— Pamiątka po poprzednim chłopaku. — zaśmiała się cicho. Rzucił jej ostatnie spojrzenie i założył koszulkę.

— Trochę za mała? Równie dobrze mogłem założyć twoją. — podniósł ręce do góry a materiał przesunął się odkrywając jego pępek. [e/c] oka spojrzała na niego po chwili wybuchając głośnym śmiechem.

— Wyglądasz obłędnie. — dalej się śmiała a ten patrzył na nią zakłopotany. Chociaż powiedziała to żartobliwie to dokładnie to miała na myśli. Zbyt ciasna koszulka dosłownie opinała jego każdy mięsień przez co wyglądał jeszcze bardziej jak istota stworzona przez Boga. Nigdy nad tym jakoś nie rozmyślała ale on faktycznie wyglądał jak istota boska. Wysoki, umięśniony i piękna buźka, którą ozdabiały białe niczym śnieg włosy. Jeszcze te pełne błękitu oczy. Swoim wyglądem doprowadzał ją dosłownie do stanu błogości.

— [y/n]? — powtórzył jej imię już trzeci raz i dopiero teraz udało mu się zwrócić jej uwagę.

— Tak? — zapytała wyrywając się z zamyślenia.

— Znowu się zamyśliłaś? — zbliżył się łapiąc za jej dłoń, którą zakryła twarz.

— Może troszeczkę. — zachichotała czując delikatny uścisk na nadgarstku.

— O czym myślałaś? — zapytał odsłaniając jej twarz. Patrzył jej prosto w oczy szukając w nich jakiejkolwiek podpowiedzi.

— Kiedyś ci opowiem. — zaśmiała się mrużąc powieki.

— Trzymam cię za słowo. — posłał jej ciepły uśmiech rezygnując przy tym z dalszych pytań. Chciał wiedzieć co chodzi po jej głowie jednak jest zbyt miękki dla tej dziewczyny i nie ma serca męczyć ją dalszymi pytaniami.


— Sprawdzę, czy twoja koszula już wyschła. — wyminęła go znikając z jego pola widzenia. Spojrzał na swoją dłoń, w której przed chwilą trzymał znacznie mniejszą i w dodatku ciepłą.

— Powoli zaczyna robić się coraz cieplej. Znak, że w końcu zbliża się lato. — rzuciła stając przed białowłosym z koszulą w ręku. — Proszę, nie ma znaku po plamie. — uśmiechnęła się. — Jeżeli będzie mnie kiedyś na taką stać to odkupie. — podała mu ją i usiadła na krześle.

— Dziękuje i nawet nie myśl o kupnie nowej. — spojrzał na nią po czym ściągnął koszulkę. Nałożył na siebie koszulę powoli zapinając guziki. Przypatrywała mu się jak zahipnotyzowana, patrzyła na każdy ruch jego palców przy okazji podziwiając lekko odsłonięty brzuch.

— Mogę pobyć jeszcze bez koszuli jeśli chcesz. — skwitował patrząc na jej skupioną twarz.

— Co? Nie, nie. Nie trzeba. — kolejny raz wyrwała się z transu, a jej policzki zalały się różowym rumieńcem. — Przestań mnie zawstydzać. — burknęła pod nosem a ten tylko się zaśmiał.

𝑪𝒍𝒆𝒂𝒓 𝒃𝒖𝒔𝒊𝒏𝒆𝒔𝒔 ★ Gojo Satoru x f!readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz