Rozdział VI.

626 33 11
                                    

Z głębokiego snu wybudził ją dzwonek telefonu. Ledwo otworzyła oczy i nacisnęła zieloną słuchawkę nie widząc kto do niej dzwoni. — Halo? — zapytała zaspanym głosem.

— Obudziłem cię? — w słuchawce rozbrzmiał męski głos dobrze znanego jej mężczyzny.

— Satoru? — zapytała w pełni się wybudzając.

— Spodziewałaś się innego mężczyzny? — zapytał żartobliwie.

— Nie, skąd ta myśl. — podniosła się do siadu przecierając oczy.

— Za godzinę po ciebie będę. Znalazłem świetną knajpę i jeszcze nikogo tam nie zabrałem. — znowu się zaśmiał a jej serce zabiło mocniej.

— Cieszę się ale musisz mi wybaczyć. Nie możemy się dzisiaj spotkać. — lekko posmutniała przypominając sobie zeszły wieczór. Sięgnęła po lusterko z szafki nocnej i spojrzała na swoje odbicie.

— Dlaczego? Coś się stało? — zapytał z lekkim zmartwieniem w głosie.

— Nie, nie. Muszę coś załatwić. — wymusiła cichy śmiech dalej patrząc na swój wizerunek w lusterku.

— No dobrze. Porozmawiamy później, bo mam małe urwanie w pracy. Do usłyszenia! — pożegnał się i rozłączył.

Odłożyła telefon i wolną dłonią dotknęła twarzy. — Wyglądam tragicznie. — przejechała palcem po nosie i syknęła z bólu. Wstała z łóżka, weszła do łazienki aby zmienić zakrwawiony plaster. Rana wcale nie wyglądała lepiej. Bardziej spuchła, a dookoła pojawił się już delikatny odcień czerwieni i fioletu. Westchnęła głośno, przemyła ranę i przykleiła świeży plaster.

Nie miała kompletnie siły aby cokolwiek dzisiaj zrobić. Wczorajsze spotkanie z wyrodnym bratem odebrał jej całą chęć do egzystowania. Nawet się nie przebierając wyszła na balkon i wyciągnęła papierosa odpalając go. Ostatnim czasem zaczęła palić coraz więcej. Stresu jej nie przybyło chociaż po konfrontacji z Keisuke gorzej chyba być nie może. Mimo braku stresu w środku odczuwa jakiś dziwny niepokój, który towarzyszy jej praktycznie cały czas. Aktualnie martwi ją to jak wyjdzie do ludzi z sinym i opuchniętym nosem. Jak wytłumaczy się bliskim?

Spalonego papierosa zgasiła w popielniczce i weszła do środka od razu kładąc się do łóżka. — Cholera, już 15? — zapytała samą siebie gdy spojrzała na telefon. Nie miała zamiaru wygrzebywać się dzisiaj z łóżka więc błądziła po aplikacjach w telefonie.

Dopiero gdy usłyszała dźwięk pukania w drzwi odwróciła wzrok od telefonu. Zmarszczyła brwi, bo przecież nikogo nie zapraszała poza tym mało kto zna kod do klatki bloku. Cicho wstała z łóżka podchodząc do drzwi, spojrzała przez judasza i oniemiała. Zatkała usta dłonią aby nie wydać z siebie żadnego dźwięku. — [y/n] wiem, że jesteś w środku. Otworzysz? — głos rozniósł się po klatce schodowej. Stała oparta plecami o drzwi bijąc się z własnymi myślami. — Proszę cię, przyniosłem obiad. — zapukał jeszcze raz.

— Satoru, wracaj proszę do domu. — w końcu wydusiła z siebie.

— Nie wrócę póki mi nie otworzysz i nie zjesz ze mną obiadu. — powiedział stanowczo, a kobieta tylko westchnęła. Nie chciała mu otwierać, nie chciała aby zobaczył w jakim jest stanie jednak niczego innego nie pragnęła jak widoku jego twarzy i błękitnych tęczówek. Po chwili zastanowienia przekręciła zamek i złapała za klamkę otwierając drzwi.

— Grzeczna dziewczynka. — zaśmiał się wchodząc do środka. Stanęła do niego tyłem aby tylko nie spojrzał na jej twarz. — Przyjemnie tutaj. — skwitował rozglądając się po wnętrzu.

— Starałam się. — w dalszym ciągu stała do niego tyłem.

— [y/n]. — złapał ją za ramię, a ta lekko się wzdrygnęła. — Możesz się odwrócić i na mnie spojrzeć? — jak bardzo nie chciała tego robić ale bez słowa powoli odwróciła się z zamkniętymi powiekami i spuszczoną głową.

𝑪𝒍𝒆𝒂𝒓 𝒃𝒖𝒔𝒊𝒏𝒆𝒔𝒔 ★ Gojo Satoru x f!readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz