09

90 9 4
                                    

*

Brytyjka wyszła z pokoju hotelowego na balkon. Miała piętnaście minut do zbiórki. Do meczu finałowego zostało im mniej niż trzy i pół godziny. Woffinden czuła presję. Spoczywała na niej spora odpowiedzialność. Jako kapitan reprezentacji narodowej to na niej- nie licząc trenerki- wisiał ciężar motywacji zespołu. 

- Nika?- Usłyszała zza siebie. Najwidoczniej Louise musiała wpuścić do pokoju Micka.- Dacie radę, zobaczysz- rzekł Niemiec, przytulając przyjaciółkę.- Kto jak nie wy?

- Mickey, gramy z Amerykankami. Może doszłyśmy do finału i w najgorszym wypadku będziemy drugie, ale... Ale to i tak oznacza, iż byłybyśmy przegranymi. Wiesz o co mi chodzi? 

Schumacher pokiwał twierdząco głową. Brunetka nic nie powiedziała, aż do momentu, gdy wraz z Louise musiały wychodzić na zbiórkę.  Blondyn wyszedł za nimi, podchodząc do wynajętego samochodu. Niebieskooki uśmiechnął się w stronę dziewczyny, zanim ta weszła do autobusu. 

Annika usiadła na samym końcu pojazdu, wciskając słuchawki do uszu. Puściła playlistę na Spotify, przymykając powieki. Brytyjka wolała z nikim nie rozmawiać. Chciała skupić się na swoim zadaniu, a także ułożyć sobie w głowie słowa jakie zamierzała powiedzieć pozostałym dziewczyną, zanim wyjdą na boisko. 

W wyjściowym składzie znajdowała się ona, Louise, Chloe, Victoria, Caroline, a także Nicole, która zmieniała się wraz z Judy, grającą na pozycji libero. Margot przekazała im jasny plan na mecz- jak najszybciej zdominować drużynę Amerykanek i utrzymywać bezpieczną przewagę. Trenerka nie zakładała, iż jedna z nich mogłaby popełnić błąd. Musiały dać z siebie dwieście procent, musiały zagrać perfekcyjnie. 

Woffinden wiedziała, że nakładała na siebie dodatkową presję. Nie chciała zawieść ani mamy, ani brata. Tai trzykrotnie przynosił dumę Wielkiej Brytanii zostając Mistrzem Świata, a ona cały czas nie była wystarczająco dobra, notorycznie lądując na drugim bądź czwartym miejscu. 

**

Owinęła palce białymi taśmami, następnie odkładając je do swojej torby. Do meczu było coraz mniej czasu, a Woffinden doskonale słyszała jak kolejny raz Margot przekazywała im taktykę. Annika czuła w kościach, że od tego starcia zależy zbyt wiele.

Zamierzała udowodnić nie tylko samej sobie ile jest warta, ale także temu skurwysynowi, który ją zdradził i każdemu kto kiedyś w nią zwątpił. Nie po to zgodziła się przyjąć opaskę kapitana w zeszłym roku, gdy zakończyła się rywalizacja na arenie międzynarodowej, aby splugawić barwy narodowe. 

- Okej... Jesteśmy w finale, to już dużo- zaczęła, wychodząc na środek szatni i stając na wolnej ławce, tak by każda z jej koleżanek z kadry ją widziała.- Ale to kurwa chuja znaczy- rzuciła ostrym, stanowczym tonem.- To co zaprezentowałyśmy w Turcji, Hong Kongu oraz Korei Południowej to jedno, jednak to co pokażemy dziś, podczas ostatecznego starcia to inna para butów.

Woffinden przeleciała wzrokiem po pozostałych siatkarkach. Część z nich, która nie wychodziła na boisko w podstawowym składzie nie słuchało jej, a pozostała reszta śledziła każdy jej ruch.

- Nie jesteśmy bandą pizd, które nie wiedzą czego chcą. Rok w rok pozwalałyśmy się stłamsić, aby inne drużyny zdobyły na nas łatwe punkty, bo wydawało nam się, iż są dla nas za mocni i w zasadzie oddawałyśmy mecz za darmo, nie walcząc o choćby seta. To minęło kurwa!- powiedziała.- Zostawimy na boisku krew, jeśli trzeba będzie to dosłownie. Znamy swoją wartość! Gramy w najwyższych ligach kraju, w jakim macie kontrakt, a nie szlajamy się po drugich, trzecich czy czwartych klasach rozgrywkowych. Na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio pokazałyśmy za mało na złoto, ale wystarczająco na srebro. Tutaj będzie inaczej. Rozpierdolimy Amerykanki w drobny mak, aby później móc napawać się wygraną. Jeśli jedna z nas spierdoli akcje, druga stara się ją ratować. I do tych krów, co aktualnie mają mnie w dupie, również to kieruję. Możecie być nowe w kadrze, ale mamy swoje zasady.

- Słowo trenera i kapitana jest święte- wtrąciła Chloe, wciągając przez głowę koszulkę meczową.

Margot przywołała siatkarki do siebie, po tym jak Annika skończyła mówić. Wystawiła swoją dłoń, na której dziewczyny położyły po jednej swojej. Trenerka zadała jasne pytanie, na które odpowiedziały jednogłośnie, wyrzucając ręce do góry.

Czuła, że choć na moment odetnie się od problemów, nie wiedząc, iż kolejne czekają zaraz za rogiem...

***

Mick siedział jak na szpilkach, odliczając w myślach do rozpoczęcia meczu. Mimo, że hymny zostały już odśpiewane, a składy zaprezentowane, stresował się, jakby co najmniej walczył o tytuł mistrzowski.  

Widział Woffinden w granatowej koszulce z brytyjską flagą na lewej piersi. Stała na swojej pozycji w pierwszej strefie, opierając dłonie o kolana i uważnie obserwując rywalki po drugiej stronie boiska, które na znak sędziego miały zacząć. 

Kiedy żółto-niebieska piłka poszybowała w górę, kierując się na połowę Brytyjek, niemalże wstrzymał oddech. Mecz dopiero się zaczął, a już stres brał nad nim górę. Wolał nie myśleć co będzie w międzyczasie. 

Zawodniczka, która przyjęła piłkę odbiła ją w stronę Anniki, a ta posłała kulę do atakującej. Louise ścięła uderzenie idealnie w środek boiska po stronie reprezentantek USA. Punkt wylądował na koncie Brytyjek, przez co zyskały prawo do zagrywki. Wcześniejsza przyjmująca z drugiej strefy zajęła miejsce Anniki, a ta przeszła do szóstej strefy. Rotacja zawodniczek przebiegła sprawnie i w krótkim czasie gra została wznowiona. 

Schumacher w życiu nie sądził, iż siatkówka, którą uważał za raczej łatwy sport, mogła przysporzyć tyle emocji oglądającemu. Klął pod nosem, gdy drużyna za jaką był traciła punkt i cieszył się, kiedy kolejny trafiał na ich konto. 

**

Widział euforię zawodniczek Wielkiej Brytanii. Złote konfetti latało dosłownie wszędzie, a grające cały mecz Brytyjki skakały, trzymając się za ramiona, tworząc szczelny okrąg. W niezmienionym od pierwszego seta składzie reprezentacja Zjednoczonego Królestwa pokonała Amerykanki trzy do jednego. 

Radość siatkarek udzielała mu się. Dzięki temu przestał myśleć o tym, czego dowiedział się przed przylotem do Teksasu. Nie chciał pamiętać tamtej informacji, więc skupiał się na scenie rozgrywającej się przed jego oczami. 

- Gratuluję- powiedział, kiedy Nika podeszła do niego z wielkim uśmiechem na ustach. Mimowolnie uśmiechnął się, widząc radość w oczach brunetki. 

Brytyjka objęła przyjaciela, a blondyn oplótł swoimi rękami jej talię. Nie myślał o tym, iż ktoś mógł im zrobić zdjęcie i wpuścić je do sieci. Liczyło się dla niego to, że z ciemnookiej spadł ciężar, jaki nosiła na sobie, a który ciążył jej niemiłosiernie. Woffinden wtuliła swoją twarz w jego zagłębienie szyi, przez co Mick miał wrażenie, iż czuł łzy na swoje skórze. 

- Płaczesz?- spytał, a Brytyjka pokiwała twierdząco głową. Niemiec nic nie powiedział. Zaczął gładzić plecy przyjaciółki, która lekceważyła wołające ją koleżanki.- Wiesz, że jestem z ciebie dumny? Byłbym nawet, jeśli przegrałybyście- dodał, mocniej przytulając do siebie dziewczynę. 

Choć na moment oderwał się od swoich problemów, które zaczynały się nawarstwiać... 

*

Mamy kolejny.

Co sądzicie?

Immer hundert Prozent| M.SchumacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz