12

77 12 25
                                    

*

Spojrzał niepewnie na brunetkę, która pewnym siebie krokiem przemierzała lotnisko. Ciemne włosy związane w dwa dobierane warkocze lekko kołysały się na plecach Brytyjki. Idący blisko ciemnookiej Lando nerwowo rozglądał się wokół siebie, jakby zaraz miał go ktoś zaatakować. Charles mruknął coś pod nosem, a Mick wciągnął nerwowo powietrze nosem. Nie miał zielonego pojęcia, dlaczego polecieli wraz z Woffinden do jej brata, ale im dłużej nad tym myślał, tym mniej wiedział. 

Wyszli z budynku, znajdując się na parkingu. Brytyjka przystanęła kawałek od trójki kierowców, dzwoniąc do kogoś. Schumacher za cholerę nie mógł wpaść na to, dlaczego zapytał siatkarki czy mogą z nią lecieć, a już tym bardziej dlaczego ta się zgodziła. Mick wsunął na nos okulary przeciwsłoneczne, czując jak słońce zaczyna świecić mu w twarz.

- Okej, Tai czeka na parkingu- rzekła, wskazując tylko sobie znany kierunek. 

- W takim razie prowadź- rzucił Lando, a Charles kiwnął głową, lekko się uśmiechając. 

Woffinden dość szybkim krokiem szła w stronę miejsca parkingowego, jakiego numer musiał podać starszy brat siatkarki. Mick ciągnął za sobą swoją walizkę, podobnie jak jego koledzy z toru, próbując nadążyć nad brunetką. 

Blondyn nie wiedział co łączy jego oraz ciemnooką. Nie rozmawiali po wydarzeniach z Grand Prix Węgier, a w Belgii nie było Woffinden. Nadal nie powiedział dziewczynie o chmurze wiszącej nad nim i bał się, że prędzej nastąpi jej oberwanie, niż on wyjawi prawdę. Liczył, iż zyska nieco więcej czasu, będąc blisko Brytyjki, zanim Tamara urodzi. Wiedział o tym, że kiedy jego była partnerka dowiedziała się o ciąży była w drugim miesiącu ciąży, co wiązało się z widmem jego ojcostwa, choć Schumacher nie miał pojęcia od kiedy ta go zdradzała. 

- Nika- powiedziała z uśmiechem wytatuowana brunetka.- Miło cię widzieć, krowo- zaśmiała się, obejmując siatkarkę.- A to?- spytała, kiwając głową w stronę Niemca, Monakijczyka i Brytyjczyka.

- Odpowiednio Charles, Mick oraz Lando.- Wskazała dłonią zgodnie z kolejnością w jakiej podawała imiona.- Każdy z nich jeździ w F1, a także za cholerę nie wie co to żużel- dodała, pakując do bagażnika samochodu swoją walizkę.

**

Schumacher zmarszczył brwi, gdy kilka godzin później całą czwórką stanęli pod stadionem. Masa ludzi w czerwonych koszulkach z jakimś napisem w języku polskim, z szalikami w żółto-czerwonym kolorze zmierzała do bram. Owszem byli również ludzie mający na sobie coś ze sklepu danego zawodnika, o czym powiedziała im Annika, gdy Lando z przerażeniem skomentował falę kibiców, którzy z daleka skojarzyli mu się z morzem krwi. 

- Wiesz o tym, że żaden z nas nawet nie wie w co grają?- rzucił Charles, patrząc na Brytyjkę, która wyciągała z plecaka bilety imienne. Brunetka kiwnęła twierdząco głową i podała każdemu z nich odpowiednią kartkę.

- Mam tego świadomość. I nie grają, a jadą- rzekła, uśmiechając się lekko.- Tam.- Wskazała na bramę, gdzie stała dwójka wolontariuszy.- Są czytniki, do których podłożycie kody kreskowe. Zaraz po tym czeka nas kontrola, więc jeśli któryś z was ma butelkę z wodą kupioną w sklepie, a nie tą z filtrem, niech się przyszykuje na to, że zakrętka zostanie wyrzucona. Względy bezpieczeństwa- powiedziała, spoglądając na całą trójkę.- Idziemy panowie.

Annika z uśmiechem na ustach skierowała się do bramki, gdzie przyłożyła kartkę w odpowiednim miejscu. Mick widział jak równolegle z brunetką przechodzi Leclerc, a także jak obydwoje zostają sprawdzeni przez dwójkę osób odpowiedzialnych za to, aby kibice nie wnieśli niedozwolonych przedmiotów. Chwilę później również on i Lando przeszli przez kontrolę, a następnie dołączyli do Brytyjki oraz Monakijczyka. 

Immer hundert Prozent| M.SchumacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz