Epilog

129 13 28
                                    

*

Miesiące leciały, a nim Mick się obejrzał rozpoczął się dwa tysiące dwudziesty czwarty. Wiedział, iż zjawiając się w Miluzie, gdzie zawodniczki z Le Cannet grały z lokalnym klubem, narażał się nie tylko Annice, ale i jej bratu. Musiał jednak spróbować porozmawiać z Brytyjką, ten ostatni raz. Wyznać jej prawdę ostateczną, chociaż wątpił, aby Woffinden przejęła się tym. 

Właśnie dlatego poprosił Susan Arratore o pomoc. Włoszka była do tego pomysłu sceptycznie nastawiona. Nie dziwił się jej. Był świadom, że stała po stronie Brytyjki, która ponownie zafarbowała włosy na bordowo.  Mimo tego zdecydowała się w pewien sposób go wesprzeć, choć Mick podejrzewał, iż znała o wiele więcej faktów na temat aktualnego życia Brytyjki, niż ta pokazywała w social mediach. 

Uśmiechną się do Arratore, która tylko pokręciła głową na boki. Schumacher podejrzewał, że będzie to ciężka rozmowa, a każda minuta przybliżająca go do niej, wydłużała mu się niemiłosiernie. 

- Okej, Nika już idzie. Radziłabym, abyś dobrze się zastanowił co chcesz jej powiedzieć. Trochę się u niej pozmieniało- rzekła Włoszka, zgarniając swoją torbę sportową i kierując się do wyjścia z hali, którą kibice opuścili ponad czterdzieści minut wcześniej. 

Blondyn pokiwał niepewnie głową. Mniej więcej miał zarys słów jakie chciał przekazać ciemnookiej. Jednak wewnętrznie martwił się, iż ta nie będzie chciała go słuchać, chociaż minęło sporo czasu. 

Widział jak zafarbowana na bordowo dziewczyna idzie przez korytarz, w którym przebywał. Miała przewieszoną przez prawe ramię torbę sportową, obijającą się o jej lewą  nogę, gdy szła. Usta zaciskała w wąską linię, a w ciemnych tęczówkach siatkarki Schumacher mógł dostrzec coś na kształt złości. 

- Czego ty ode mnie chcesz, Mick?- zapytała, splatając na klatce piersiowej ręce. Niemiec spuścił wzrok, nie mogąc wytrzymać spojrzenia Brytyjki. Nigdy wcześniej nie czuł się w ten sposób.- Jak już mówiłam, nie wiem co myślisz, ale zachowaj to dla siebie. Dość już powiedziałeś. 

- Mam tego świadomość, ale jak ja również mówiłem, wiem, iż zjebałem, ale ty też nie jesteś bez winy- zaczął.- I tak wiem, że mogłem się wcześniej odezwać, ale... Uniosłem się dumą. Chyba tak to mogę określić.

- Sądzisz, że to ja zjebałam, podczas, gdy chciałam ci, kurwa, powiedzieć o tym, iż miałam męża? Schumacher, ja pierdolę, to ty zostałeś ojcem, a nie ja. Gdybyś wcześniej zagrał w otwarte karty mówiąc, że jest ryzyko pojawienia się na świecie twojego potomka, to mogłoby się to inaczej potoczyć...

- Chcesz przez to powiedzieć, że...

- Że dałabym ci szansę- rzuciła Brytyjka.- Ale mi przeszło- dodała, kiwając głową. 

- Annika, jestem świadom, iż...

- Niki?!- Usłyszał zza siebie Mick. Odwrócił się tak, aby zobaczyć osobę, która krzyczała imię siatkarki. Jego oczom ukazał się dokładnie ten sam blondyn, z którym kilka miesięcy wcześniej Woffinden była w talk-show.- Gotowa?

- Jasne- powiedziała, poprawiając bordowe włosy upięte w kucyka.- Andi, to Mick... Mówiłam ci o nim- rzekła, wskazując dłonią na Schumachera.

- Andreas.- Blondyn wyciągnął rękę w kierunku kierowcy.

- Mick... Więc... Wróciliście do siebie?- spytał. Woffinden pokiwała delikatnie głową.- Gratuluję. Szczęścia czy coś- mruknął, wsuwając dłonie do kieszeni kurtki. 

Czuł, że nie dał z siebie stu procent, wtedy kiedy mógł. Zawalił na własne życzenie i nic nie mógł na to poradzić. Skoro on wrócił do Tamary, dlaczego zdziwiło go, iż Annika ponownie jest z Andreasem? Może przez to, że on oraz jego była partnerka, zostali rodzicami, a on chciał dać dziecku w miarę możliwości normalną rodzinę?

Jednak zawiódł samego siebie oraz osobę, na której mu zależało. Może brytyjska siatkarka bywała wredną suką, ale taką ją lubił. 

Zawsze chciał dawać z siebie sto procent...

***

Wciągnęła przez nos zimne, styczniowe powietrze, gdy czekała na to aż reszta zawodniczek Diabłów z Le Cannet przyjdzie do autokaru. Poprawiła bluzę na swoich ramionach, uśmiechając się nikle do Niemca, opierającego się o jej samochód. To, że Wellinger jej towarzyszył było rzadkością. Zarówno jego sezon jak i jej nakładały się, ale kiedy była taka możliwość to starali się wspierać. 

- Więc to on cię złamał- szepnął Niemiec, przytulając Brytyjkę. Annika pokiwała nikle głową.- Chcesz o tym porozmawiać, czy...

- Nie chcę go więcej widzieć. I tak wiem, że mogę brzmieć jak hipokrytka, ale kurwa, to on zataił pierw informację o tym, iż może zostać ojcem, co potem potwierdził. Przy tym moje nie powiedzenie mu o małżeństwie w trybie natychmiastowym jest niczym. To nie miało na tamten moment wpływu na moje życie, a zostanie rodzicem... Możemy o tym nie rozmawiać? Przez te miesiące wyparłam go ze swojej świadomości i wolę, by tak pozostało...

Bo Annika wiedziała, że patrząc w jego anielskie, niebieskie oczy zobaczyłaby to czego się obawiała. Niemiecki kierowca nadal żywił do niej jakieś uczucia, ale ona nie umiała ich odwzajemnić. Tym bardziej nie zrobiła by tego- weszła w nowy związek z osobą, której od lat ufała. I mogło wydawać się to dziwne, bo przecież wzięli rozwód. Jednak jak niektórzy mówili, stara miłość nie rdzewieje. Być może podświadomie u następnych partnerów szukała cech Andreasa?

Pożegnała się z Niemcem, rzucając by ten jechał bezpiecznie, po czym weszła do autokaru. Usiadła obok Susan, która uśmiechnęła się do niej smutno. Włoszka wiedziała o sytuacji między nią a Schumacherem i była świadoma jak na początku wpływała ona na nią. 

- I co?- spytała Arratore, poprawiając bluzę.

- Nic. Mogę powiedzieć, iż w pewien sposób zaostrzyliśmy naszą niemą wojnę. Kurwa, on został ojcem i wrócił do Tamary, ja również ruszyłam dalej... Nie będę patrzeć na niego, podejmując decyzje związane z moją przyszłością. Dałam z siebie sto procent, bo to on zlewał mnie, gdy chciałam porozmawiać o Andreasie.- Założyła kaptur czerwonej bluzy na głowę.- I tak Mick ma farta, że Tai go nie widział. W przeciwnym razie mógłby spierdalać na Kaukaz...

Włoszka nie odpowiedziała Brytyjce. Annika doskonale wiedziała, iż Mick zaliczał się do jej przeszłości. Jak zawsze dała z siebie sto procent, ale co jej po tym, skoro Schumacher najwidoczniej nie traktował jej poważnie? Nie wszystkim pisane były happy endy, o czym Woffinden wiedziała. Były osoby, które spotykało się w złym czasie, a okazywały się tymi właściwymi. Właśnie tak było w przypadku jej oraz skoczka narciarskiego, jadącego w mercedesie należącym do niej, zaraz za autokarem drużyny jaką reprezentowała. 

Nie ważne czy tego chciała, czy nie, musiała ruszyć dalej. Chciała ruszyć dalej. Wyparła z myśli jego anielskie oczy.

Zawsze dawała z siebie sto procent i tego samego wymagała od innych...

*

Koniec.

Ale czy na pewno?

Co sądzicie?

O ewentualnej drugiej części [ niczego nie obiecuję] będę informować z wyprzedzeniem. 

Póki co muszę nabrać dystansu do Anniki oraz Micka, a także ułożyć sobie ich relację w głowie. 

Według mnie, istotną informacją dla Was jest to, że oni od początku nie mieli mieć happy endu.


Immer hundert Prozent| M.SchumacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz