Rozdział 3

1.9K 49 36
                                    

Czułem jak policzek pieczę mnie niemiłosiernie. Próbowałem jak najszybciej połączyć fakty w głowę i jakkolwiek zareagować. Nie wiem, bronić się czy coś?

- to ten? - spytał jeden z jak się okazało, dwójki napastników.
W odpowiedzi dostał tylko szybkie potwierdzające mruknięcie tego drugiego.

Chciałem jak najszybciej się stamtąd wydostać. Złapałem za ręke faceta który trzymał mnie za koszulkę i próbowałem się wyrwać.

- co się miotaż dzieciaku? - spytał spokojnie mężczyzna który trzymał moja koszulke a po chwili przyparł mnie do ściany bloku.

- puszczaj! - krzyknąłem, próbując wydostać się z jego uścisku.
Facet któremu wcześniej się przyglądałem stał teraz obok nas. Odchylił moją głowę w bok i podniósł rękę z strzykawką.
Na jej widok zacząłem się szarpać jeszcze bardziej, lecz w odpowiedzi dostałem tylko jeszcze mocniejszy uścisk mężczyzny. Serce biło mi coraz szybciej.
Przyłożył strzykawkę do mojej szyi i wstrzyknął jej zawartość.
Potem pamietam już jak przez mgłę.
Pamiętam tylko jak wsadzali mnie do jakiegoś samachodu ale potem totalnie odpłynąłem.

Obudziłem się z przerażającym bólem głowy. Otwarłem oczy i gdy w końcu przystosowały się do światła, zacząłem się rozglądać.
Siedziałem na podłodze w jakieś "piwnicy"? W każdym bądź razie, było tu zimno i nieprzyjemnie. Nie było żadnych mebli a przedemna widniały tylko drewniane drzwi, siedziałem sam w jakimś totalnie pustym pomieszczeniu.
Chcąc przetrzeć twarz, ruszyłem ręką lecz poczułem jak coś uniemożliwia mi jej podniesienie. Zerknąłem szybko w dół i zobaczyłem, że moje obie ręce są skute łańcuchami przymocowanymi do ściany.
O chuj tutaj chodzi? Czego oni odemnie chcą i gdzie ja do chuja jestem?
Z każdą minutą robiłem się coraz bardziej nerwowy. Szarpnąłem kilka razy rękami, ale gdy po raz 10 dalej nie chciały puścić, zrezygnowałem i oparłem sie o ścianę. Zamknąłem oczy i zacząłem analizować w głowie wszystko po kolei. Po jakimś czasie zaczęło robić się coraz zimniej a ja byłem coraz bardziej głodny.
Nie wiem ile czasu minęło od kiedy tak siedziałem, ale miałem wrażenie, że z milion godzin.
Po policzeniu już z 6 razy do stu usłyszałem jak ktoś przekręca zamek w drzwiach przedemna. Na ten dźwięk odrazu się wyprostowałem nie wiedząc czego mogę się spodziewać.
Drzwi się otwarły a w nich pojawił się czarnowłosy mężczyzna. Zrobiłem jego szybką analizę. Miał w chuj jasną cere co idealnie kontrastowało z jego kruczo-czarnymi włosami. Ubrany był w czarne dżinsowe spodnie i czarna koszulę z podwiniętymi rękawami do łokcia. Na jednej ręce z pod koszulki wyłaniał się duży tatuaż, nie za bardzo wiedziałam co przedstawia iż widziałem tylko jego kawałek.

- o obudziłeś się - powiedział dosyć obojętnie i bez przejęcia. Wszedł i zamknął za sobą drzwi.

- kim ty do chuja jesteś? - powiedziałem to z podniesionym głosem. Stwierdziłem, że w sumie mam to gdzieś i zadałem inne pytanie trochę głośniej od poprzedniego - i co ja tu kurwa robię?!

Podszedł do mnie spokojnym krokiem i przystanął centralnie przede mna. Już otwierałem usta by wyrzucić z siebie kolejne pytania gdy poczułem znów te samo mocne uderzenie w policzek.
Moja głowa powędrowała w bok pod siła uderzenia. Znów ten ból.

- posłuchaj mnie bardzo uważnie bo nie lubię się powtarzać.- wziął moja głowę i skierował ją w swoim kierunku bym na niego spojrzał.- nie rozmawiasz z kolegą i następnym razem jak będziesz chciał otworzyć tą niewyparzoną gębę pomyśl dwa razy - jego głos był niski i poważny a ton zimny. - no chyba, że bardzo chcesz zobaczyć jakie kary stosuję.

Na słowo "kara" aż zadrżałem. Policzek mnie piekł. Przez moment nie wiedziałem co mam powiedzieć i czy w ogóle moge cos powiedzieć. Miałem mętlik w głowie. Po kilku sekundach milczenia postanowiłem zaryzykować.

- czego odemnie chcecie?- mój głos tym razem był spokojniejszy i na pewno cichszy. Powiedziałbym, że podchodził do szeptu.
Nie poczułem kolejnego uderzenia ani nic podobnego więc chyba mężczyźnie spodobało się że zmieniłem ton.

- zdajesz sobie młody sprawę że twój ojciec to niezła kanalia i oszust? - gdy tylko to usłyszałem zacisłem dłoń w pięść, lecz nic nie zrobiłem i słuchałem go dalej- jest mi winien taką kwotę pieniędzy której twoja mała główka nie będzie w stanie pojąć.

- więc - zacząłem znów z lekkim poirytowaniem jednak odrazu zmieniłem ton z obawy przed kolejnym ciosem w policzek - dlaczego siedzę tutaj ja?

- otóż odpowiedź jest bardzo prosta - na jego twarzy pojawił się uśmiech - skoro twój ojciec nie reaguję na groźby ani ostrzeżenia, sam odbiorę sobie swoje pieniądze - po powiedzeniu ostatnich słów podniósł się.

- że jak? - spojrzałem w górę by na niego patrzeć.

- wezmę cię w obroty i już za parę tygodni będziesz zarabiał dla mnie grube pieniądze - w jego głośnie można było wyczuć rozbawienie.

- co? chwila to są jakieś żarty? - mówiąc to szarpnąłem za łańcuchy próbując znów uwolnić ręce.

- tresowanie zaczniemy od jutra - odwrócił się do mnie tyłem i podszedł do drzwi. Kurwa chwila gdzie on idzie?! Jakie tresowanie?! o co tutaj chodzi!?
Lecz zamiast zacząć krzyczeć próbując się dowiedzieć czegokolwiek, nie zrobiłem totalnie nic.

- mam nadzieję, że przemyślisz sytuację i od jutra nie będziesz stawiał oporu ani sprawiał problemów - chwycił za klamkę - oraz weźmiesz pod uwagę, że w grę wchodzi jedzenie.

Gdy usłyszałem o jedzieniu, odrazu zdałem sobie sprawe jak okropnie głodny jestem. Cholera.
Drzwi się zamkły a po chwili usłyszałem kręcenie klucza w zamku.

Wypuść mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz