6. Świństwo

326 50 30
                                    

— Wiedziałaś? — krzyknęłam, kiedy tylko ciotka przekroczyła próg naszego mieszkania.

— Nie wrzeszcz, dziecko, jest sobota rano, ludzie chcą spać albo kawę spokojnie wypić! — jęknęła kobieta, wyładowując torbę z borówkami amerykańskimi na stół. — Dostałam od znajomej. Niepryskane.

Zamknęłam drzwi do kuchni, żeby mama niczego nie usłyszała. W sobotę zazwyczaj spała do południa, więc mogłam sobie z ciotką wyjaśnić co nieco.

— Zapytam tylko raz... Ma ciocia jedną szansę — powiedziałam drżącym ze złości głosem.

— Ale z czym ty masz problem? — zdziwiła się, zasiadając przy stole jak gdyby nigdy nic.

Krzesło zaskrzypiało groźnie pod jej ciężarem.

— Wiedziałaś, że to nie o sprzątanie tak naprawdę chodzi w tym całym zleceniu? — rzuciłam jej bezpośrednim pytaniem w twarz.

— Co? — zapiszczała ciotka tak przeszywająco, że aż mi w uchu zaświszczało.

Podeszłam do stołu i oparłam obie dłonie na blacie, górując nad ciotką.

— Wyszło na to, że to miała być jakaś ustawiona niespodzianka dla syna tych Smogorzewskich!  Zresztą on sam o niczym nie wiedział, bo ten cały cyrk zorganizował jego kuzyn — wycedziłam przez zęby, ledwo opanowując emocje.

Ciotka na chwilę zaniemówiła, co w jej przypadku było ewenementem, bo zazwyczaj usta jej się nie zamykały. Zawsze albo coś trajkotała, albo zajadała.

— Boże... Lenuś... Tak mi przykro, naprawdę — powiedziała w końcu. — Nic nie wiedziałam, bo niby skąd? Bernadka mówiła, że luks zlecenie, cycuś glancuś. Jak Boga kocham! Przysięgam na wszystkie świętości, że ja nic, ale to nic się nie domyślałam!

— Wywalił mnie stamtąd jak śmierdzącego psa! — krzyknęłam, walcząc ze łzami. — Rzucił mi pieniądze i kazał spieprzać. Wziął mnie za prostytutkę! Za prostytutkę, słyszysz?

Ciotka złapała się pulchnymi rękami za usta i zrobiła ogromne oczy. Wyglądała na szczerze zszokowaną.

— Ale Bernadka też o niczym nie wiedziała... Na pewno nie — powiedziała jakby sama siebie przekonując. — Naprawdę! To ten jej synalek ladaco przeklęty! Już ja mu nagadam! — warknęła ze złością, kręcąc głową jakby nie mogła uwierzyć w taką nikczemność.

Wątpiłam, żeby jej połajanki cokolwiek mogły wskórać. Bo co by to zmieniło? Nic. I szczerze miałam już serdecznie dosyć tej całej historii, więc nie zamierzałam tego drążyć.

— Niech ciocia odda tę sukienkę... Niech nic im nie mówi... Już lepiej milczeć i nie dawać satysfakcji dupkowi.

— A w życiu! Nagadam aż im w pięty pójdzie, ty się nie bój! A co jakby ten Smogorzewski zaczął się do ciebie dobierać? Całe szczęście, że potraktował cię z szacunkiem.

— Z szacunkiem? Rzucił mi pieniądze jak psu resztki... Wiesz jak on na mnie patrzył?

— To czemu żeś nie zaprzeczyła? — sarknęła.

Zagryzłam wargi i splotłam ramiona, odwracając się do okna. Unikałam dociekliwego spojrzenia ciotki.

— Nie wiem... Jakoś tak... Sama byłam w szoku... — wymamrotałam cokolwiek, żeby się usprawiedliwić.

Tysiąc osiemset złotych. Taka była odpowiedź, ale nie przyznałam się ciotce. Już i tak żałowałam, że jej opowiedziałam o swoim upokorzeniu. Zresztą ciotka wcale nie podzielała moich uczuć.

To źle myślałeśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz