— Wiedziałaś? — krzyknęłam, kiedy tylko ciotka przekroczyła próg naszego mieszkania.
— Nie wrzeszcz, dziecko, jest sobota rano, ludzie chcą spać albo kawę spokojnie wypić! — jęknęła kobieta, wyładowując torbę z borówkami amerykańskimi na stół. — Dostałam od znajomej. Niepryskane.
Zamknęłam drzwi do kuchni, żeby mama niczego nie usłyszała. W sobotę zazwyczaj spała do południa, więc mogłam sobie z ciotką wyjaśnić co nieco.
— Zapytam tylko raz... Ma ciocia jedną szansę — powiedziałam drżącym ze złości głosem.
— Ale z czym ty masz problem? — zdziwiła się, zasiadając przy stole jak gdyby nigdy nic.
Krzesło zaskrzypiało groźnie pod jej ciężarem.
— Wiedziałaś, że to nie o sprzątanie tak naprawdę chodzi w tym całym zleceniu? — rzuciłam jej bezpośrednim pytaniem w twarz.
— Co? — zapiszczała ciotka tak przeszywająco, że aż mi w uchu zaświszczało.
Podeszłam do stołu i oparłam obie dłonie na blacie, górując nad ciotką.
— Wyszło na to, że to miała być jakaś ustawiona niespodzianka dla syna tych Smogorzewskich! Zresztą on sam o niczym nie wiedział, bo ten cały cyrk zorganizował jego kuzyn — wycedziłam przez zęby, ledwo opanowując emocje.
Ciotka na chwilę zaniemówiła, co w jej przypadku było ewenementem, bo zazwyczaj usta jej się nie zamykały. Zawsze albo coś trajkotała, albo zajadała.
— Boże... Lenuś... Tak mi przykro, naprawdę — powiedziała w końcu. — Nic nie wiedziałam, bo niby skąd? Bernadka mówiła, że luks zlecenie, cycuś glancuś. Jak Boga kocham! Przysięgam na wszystkie świętości, że ja nic, ale to nic się nie domyślałam!
— Wywalił mnie stamtąd jak śmierdzącego psa! — krzyknęłam, walcząc ze łzami. — Rzucił mi pieniądze i kazał spieprzać. Wziął mnie za prostytutkę! Za prostytutkę, słyszysz?
Ciotka złapała się pulchnymi rękami za usta i zrobiła ogromne oczy. Wyglądała na szczerze zszokowaną.
— Ale Bernadka też o niczym nie wiedziała... Na pewno nie — powiedziała jakby sama siebie przekonując. — Naprawdę! To ten jej synalek ladaco przeklęty! Już ja mu nagadam! — warknęła ze złością, kręcąc głową jakby nie mogła uwierzyć w taką nikczemność.
Wątpiłam, żeby jej połajanki cokolwiek mogły wskórać. Bo co by to zmieniło? Nic. I szczerze miałam już serdecznie dosyć tej całej historii, więc nie zamierzałam tego drążyć.
— Niech ciocia odda tę sukienkę... Niech nic im nie mówi... Już lepiej milczeć i nie dawać satysfakcji dupkowi.
— A w życiu! Nagadam aż im w pięty pójdzie, ty się nie bój! A co jakby ten Smogorzewski zaczął się do ciebie dobierać? Całe szczęście, że potraktował cię z szacunkiem.
— Z szacunkiem? Rzucił mi pieniądze jak psu resztki... Wiesz jak on na mnie patrzył?
— To czemu żeś nie zaprzeczyła? — sarknęła.
Zagryzłam wargi i splotłam ramiona, odwracając się do okna. Unikałam dociekliwego spojrzenia ciotki.
— Nie wiem... Jakoś tak... Sama byłam w szoku... — wymamrotałam cokolwiek, żeby się usprawiedliwić.
Tysiąc osiemset złotych. Taka była odpowiedź, ale nie przyznałam się ciotce. Już i tak żałowałam, że jej opowiedziałam o swoim upokorzeniu. Zresztą ciotka wcale nie podzielała moich uczuć.
CZYTASZ
To źle myślałeś
RomanceLena Ostasz nie ma w życiu lekko. Nie dość, że musi pracować całymi dniami, żeby zarobić na wymarzony kurs ochroniarski, to jeszcze opiekuje się chorą matką i ją utrzymuje. Dlatego gdy pewnego razu dostaje propozycję jednorazowego zarobku, za namową...