14. Krawat

294 48 71
                                    

Najpierw było mi przykro i czułam się jak śmieć. Później przyszło odrętwienie. A nad ranem byłam już na maksa wkurzona i myślałam tylko o tym, żeby pójść do Banacha i nagadać mu za ten jego durny pomysł. Niestety musiałam odłożyć to w czasie, bo miałam dwa dni wolnego. Postanowiłam wykorzystać je na naprawienie relacji z mamą. Zmusiłam się zatem do obejrzenia z nią oraz z ciotką melodramatu, na którym pierwszy raz w życiu popłakałam się jak bóbr.  Dlaczego mnie to teraz ruszyło? Przecież nigdy nie przejmowałam się zmyślonymi miłosnymi historiami z ekranu telewizora. Tym razem jednak po obejrzeniu "Malowanego welonu" poczułam coś dziwnego, co pod koniec seansu kazało mi wyjść do kuchni żeby się uspokoić.

Wyciągając chusteczki z kieszeni natrafiłam na śliskie zawiniątko. Wyjęłam na stół lekko błyszczący, ciemnogranatowy, według metki stuprocentowo jedwabny krawat. Uniosłam go do nosa... Tak, pachniał jego perfumami. Trochę jak mieszanka przypraw korzennych, imbiru, goździków i cynamonu. Zemdliło mnie i odrzuciłam krawat na stół. Przypominał mi o nim, więc tym samym o największym upokorzeniu jakiego kiedykolwiek zaznałam. Nie dość, że nazwał mnie prostytutką to jeszcze drwił sobie z mojego autentycznego zawstydzenia, sugerując że mam bogate doświadczenie w tej sferze. A było całkowicie odwrotnie. Nigdy nie interesowałam się płcią przeciwną tak na poważnie. Owszem, czasem ktoś mi się spodobał, ale ani razu moje myśli nie zamieniły się w rzeczywistość i ja nie zrobiłam niczego, żeby tak się stało.

Jak on śmiał sobie ze mnie dworować i insynuować niemoralne prowadzenie się? Po pierwsze to nie jego sprawa, a po drugie mylił się i ocenił mnie na podstawie jakichś dwóch głupich incydentów oraz kłamstw mojego byłego szefa. Bartek musiał rozpowiadać po mieście, że chciałam go uwieść żeby zdobyć pieniądze. Co za kretyn. Nie mógł znieść odrzucenia i tak go widocznie bolała urażona duma, że postanowił mnie obsmarować gdzie tylko się da. Bezmózgi mięśniak. Do tej pory nie wiem, co ja w nim widziałam...
Nagle do kuchni weszła ciotka i przerwała moje smętne rozmyślania.

— A co to jest? — zapytała szczerze zaintrygowana i chwyciła krawat w swoje grube opierścionkowane palce.

— A... To nic takiego — rzuciłam, próbując wyrwać krawat z jej rąk.

— Ty mi tu oczu nie mydl. Do kogo to należy? — zapytała głosem drżącym z podekscytowania.

— Ciociu... Nie drąż. To nie twoja sprawa.

Ciotka przysunęła krawat do nosa i się zaciągnęła z westchnieniem.

— Ciociu! — upomniałam ją, chociaż nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. — Zostaw to.

— Czuję drogie perfumy. Czuję tu pieniądz... Spotykasz się z kimś?

— Nie! — zaprzeczyłam szybko.

— Oj, coś ty taka nerwowa? Coś jest na rzeczy, czuję to!

Wyrwałam jej krawat i zaczęłam zawijać z powrotem. Kiedy włożyłam go do kieszeni, mój telefon zadzwonił. Zerknęłam na ekran, na którym wyświetliło się imię Tony. Super, w idealnym momencie żeby pozbyć się uporczywych pytań ciotuni.

— Cześć, Lena. Jak tam samochód? Nie nawala? — zapytał.

— Niby nie, ale rzeczywiście raz nie chciał mi odpalić na mrozie — odpowiedziałam, patrząc jak ciotka lustruje mnie uważnie spod przymrużonych oczu. Na jej ustach błąkał się podejrzliwy uśmieszek.

— Wiem... Właśnie miałem cię uprzedzić, że akumulator jest dość słaby. Mogę zabrać tego gruchota do mechanika i wymienimy, ok?

— Jasne. Dzięki wielkie. Jak będziesz to daj znać, zejdę i dam ci klucze.

To źle myślałeśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz