16. Udawanie

371 53 56
                                    

Zajechałam pod kamienicę i wysiadłam, mając dziwne uczucie odrealnienia. To się działo naprawdę? Dotknęłam miejsca na głowie, które kilka godzin temu pocałował sam prezes Adam Smogorzewski. Nie do wiary... Dopiero teraz docierało do mnie, co się wydarzyło i z minuty na minutę czułam się coraz gorzej. Dziwnie. Niepewnie. Nierealnie.

Jakbym miała za mało wrażeń tego dnia, krótko po dwudziestej pierwszej mój telefon zadzwonił, wyświetlając nieznany numer. A więc Smogorzewski dotrzymał słowa, sprawdzał czy bezpiecznie dojechałam.

— Słucham? — rzuciłam w stronę telefonu leżącego na szafce łazienkowej. Właśnie miałam zamiar wejść pod prysznic i zmyć z siebie ten cały dzień włącznie z emocjami, które ze sobą przyniósł.

— Jesteś już w domu? — zapytał Adam.

— Tak — rzuciłam, patrząc na swoje odbicie w zniszczonym lustrze.

Włosy spływały mi po ramionach czarnymi kaskadami aż za łopatki. Na co dzień upinałam je w kucyk, co często krytykowała mama, a ciotka jej przyklaskiwała. Obie twierdziły że ujmuję sobie taką fryzurą urody. Mnie to nie obchodziło. Przetarłam wacikiem brud na tafli lustra. Ze starości porobiły się na nim takie ciemne kropeczki. Zresztą wszystko w tym mieszkaniu wołało o remont, od podłogi, przez meble po sufit i ściany. Grzyb porastał już wszystkie kąty i musiałam sporo się natrudzić, żeby ubrania i inne rzeczy nim nie przesiąkły, chociaż nie byłam pewna czy mi się udało. Może śmierdziało ode mnie tym charakterystycznym zapachem wilgoci i nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy? Już dawno powinnyśmy wynieść się z tej dziury.

— Wszystko w porządku? — zapytał Adam po dłuższej chwili milczenia, wyrywając mnie z rozmyślań.

— Nie wiem... Chyba tak... — skłamałam automatycznie.

Wcale nie było w porządku. Grzyb na ścianach nie był w porządku. Telewizor włączony od rana do wieczora nie był w porządku. Dwieście kilo wagi mojej mamusi nie było w porządku. Kurczący się zapas leków nie był w porządku. Nic w moim życiu takie nie było! Nawet ja. Ja też nie byłam w porządku, wobec Smogorzewskiego przede wszystkim.

— Co się dzieje? Dopadły cię wątpliwości? — zapytał cicho.

Jego głos zagłuszał nieco jakiś szum w tle, chyba odgłosy windy. Tak... Usłyszałam wyraźnie że na dziewiąte piętro, a więc nie był w firmie.

— Jakbyś zgadł — burknęłam.

— Możesz w każdej chwili się wycofać. To nie cyrograf, a ja nie jestem diabłem — zażartował. — Nie bój się postawić na swoim, jeśli coś ci nie pasuje.

— Będę to miała na uwadze — odpowiedziałam cokolwiek, żeby tylko nie milczeć.

— Powiesz mi jutro, co cię trapi? Chciałbym żebyś otwarcie postawiła swoje warunki. Ja już przedstawiłem część zasad, których chciałbym się trzymać. Teraz twoja kolej. Wyznacz granice, a będę starał się ich trzymać.

— A co jeśli moje granice kolidują z twoimi zasadami?

— Cóż... W takim wypadku któraś ze stron musi się poświęcić, ewentualnie możemy pójść na jakiś kompromis — odpowiedział. — A co ci konkretnie nie pasuje? Otwieranie drzwi? Jesteś wojującą feministką walczącą o prawa kobiet do wnoszenia pralki na czwarte piętro? — zażartował.

— Nie. Do feministki mi daleko, ale sama potrafię o siebie zadbać, jak już chcesz wiedzieć. Dlatego nie podoba mi się twój stalking.

— Ach... Więc o to chodzi — westchnął. — Mów dalej. Spróbuję się dostosować.

To źle myślałeśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz