^•|Rozdział 1|•^

17 2 1
                                    

Przedzierała się przez wybujałe rośliny okalające ośrodek, rozmyślając o tym, jak to się stało że istoty do tej pory spotykane tylko w legendach i książkach zeszły na ziemię. Przedarła się przez góry trupów w korytarzu gdy skrzydlate istoty wzbiły się w powietrze i zniknęły za horyzontem. Nawet się nie skrzywiła, patrząc na zamglone oczy półżywych strażników podążających za jej rozdygotanym ciałem. w jej głowie nadal rozbrzmiewał stłumiony dźwięk żelaznych drzwi opadających na wpół żywe ciało.

Celaena odsunęła dużą gałąź torującą jej drogę do wolności i zamarła w bezruchu. Przed nią rozciągała się szeroka asfaltową ulica a na każdym pasie stało po kilka samochodów. Cała droga ciągnąca się przez setki kilometrów była usiana tysiącami aut. Każde mieniło się innym kolorem, niektóre odbijały ostatnie promienie słoneczne a ich maski były powyginane pod różnym kątem. Większość aut miała pootwierane drzwi, okna powybijane a karoserię zdobiły plamy rdzy. Zrobiła powolny krok i wkroczyła pomiędzy maszyny, obserwując uważnie wnętrze każdego mijanego samochodu. Gdy dotarła prawie na drugi koniec asfaltu w jednym z mniejszych aut zauważyła maskotkę. Szary królik z dużymi uszami został rzucony na tylne siedzenie obok fotelika dziecięcego. Dziewczyna poczuła jak jej serce zaczyna bić szybciej a krew zaczęła namiętniej krążyć w jej żyłach. Szybko minęła samochód i przeszła w krzaki na drugiej stronie ulicy. Nie miała bladego pojęcia w jakim mieście się aktualnie znajduje ani dokąd zmierza, jednak miała wielką ochotę oddalić się jak najdalej od przeklętego ośrodka. Poczuła jak jej żołądek daje o sobie znać głośnym burczeniem.

Westchnęła przez nos i zaczęła się rozglądać za wczesnymi owocami wiosny. Na krzaku rosnącym nieopodal rzeczki przecinającej mały gaj do którego weszła rosło kilka ledwo dojrzałych dzikich czarnych malin. Uśmiechnęła się mimowolnie i w podskokach podeszła do dużego krzaka. Zebrała w garść kilka ciemnych owoców i wsadziła je sobie do ust, rozkoszując się słodkim smakiem dawno nie spożywanej miękkiej masy. Po chwili dziewczyna pożałowała swojego wyboru, gdyż w jej brzuchu wybuchła nowa fala głodu, niezaspokojonego pragnieniem porządnego i sytego posiłku. Zdruzgała się za swoją głupotę popijając niechęć do siebie woda z małego koryta rzeki. Woda była taką pyszna. Przyjemnie rozlewała się po jej gardle, upijając przyjemnością jej sfatygowane struny głosowe i zdartą krtań. Otarła mokre usta i ruszyła w daleką drogę, zmierzając ku ledwo widocznym szarym budynkom prześwitującym przez drzewa i przerośnięte krzaki.

Potknęła się i poleciała w dół na dłonie, przy czym usłyszała odgłos rwącej się tkaniny. Przeklnęła grawitację i podniosła się powoli, czując ból w każdym zakamarku ciała i spojrzała na swoje spodnie. Materiał brudnych i spranych jeansów był rozerwany w kilku miejscach a skóra na dłoniach poździerana. Westchnęła ociężale i ruszyła spowrotem w stronę budynków, odgartając przy tym z twarzy tłuste włosy posklejane w strąki.

Please, get to know me more[18+] | VigorShe | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz