^•|Rozdział 2|•^

10 2 0
                                    

Otworzyła furtkę z nadzieją że wygłodzony pies nie ma ochoty pożreć jej dłoni i odsunęła się mu z drogi, obserwując jak brązowo-czarny ogar wybiega i węszy w poszukiwaniu pożywienia. Uśmiechnęła się sama do siebie na myśl że właśnie uratowała jedno istnienie. Wsunęła się za ogrodzenie i zmierzyła w stronę drzwi frontowych. Za jeansowe spodnie wsunęła wyszczerbiony sztylet który znalazła po drodze w jednej z uboższych dzielnic, pomimo że cały zardzewiały i okropnie tępy, dawał jej chociaż nikłe poczucie bezpieczeństwa i podnosił na duchu.

Przekroczyła próg skrzypiących drzwi i ostrożnie rozejrzała się po wnętrzu pomieszczenia, będąc gotowa do złapania orężu w każdej możliwej chwili. Na przeciwko niej stała obdrapana siwa kanapa z poduszkami porozrzucanymi po całym salonie, naprzeciwko kanapy stała niska komoda nad którą wisiał telewizor. Na przynależącej do telewizora ścianie stał cały arsenał szafek kuchennych razem z zlewem, kuchenką i lodówką. Wszystko było estetyczne i utrzymane w jasnych barwach, gdzieniegdzie przewijał się tylko motyw srebra. Zrobiła jeszcze kilka kroków i zaczęła dostrzegać szczegóły mniej zucające się w oczy. Niektóre szuflady szafek leżały na ziemi, co było zapewne powodem sztućców leżących na ziemi, szafki były pootwierane a wszystko inne, razem ze stolikiem kawowym przewrócone lub zbite.

-jest tu kto?-zapytała zachrypniętym głosem i niewiele później uświadomiła sobie że to są jej pierwsze słowa od naprawdę długiego czasu. Po niedługim czasie uzmysłowiła sobie, że w domu faktycznie nikogo nie ma.

Rozluźniła się nieco i omiotła spojrzeniem pomieszczenie. Wszystko było w okropnym stanie, na ścianach były ślady delikatnych pazurków, z sofy wystawały sprężyny i kawałki gąbki, na oknie niszczącym się przy blatach podbijane były tłuste łapki. Wiedziała że takie ślady mogło zostawić tylko jedno stworzenie, zapewne wygłodzone tak samo jak pies na podwórzu, a może nawet bardziej. Nie poczuła jednak żadnego fetoru. Ruszyła pewnym krokiem w stronę pierwszych drzwi na lewo, które były nieznacznie uchylone. Z Śródkę powierzy jej nogami wyleciała nagle mała ciemna plama, i odbijając się od ścian wybiegła na zewnątrz. Po chwili dziewczyna usłyszała głośne miauknięcie a na jej ustach pojawił się szczery uśmiech.

•|$$$|•

Westchnęła z oczarowaniem gdy w jej ręce wpadły kubeczki z makaronem ramen. Znalazła całe pudełko schowane w garażu, z którego wcześniej uciekł kociak. Błyskawicznie otworzyła jedni opakowanie suchej zupki i wepchnęła makaron do ust, nie przejmując się przyprawami czy tym, że właśnie zmarnowała połowę zawartości opakowania, krusząc okropnie na posadzkę. W garażu nie było auta. Były jednak ślady opon, pozostawionych na grubym kurzu, ledwo widoczne, bo na jedną warstwę osiadła kolejna, jeszcze grubsza, ale były w miarę wyraźne. W garażu było też wiele innych rzeczy. Białe autko BMW stało przy ścianie, zasłonięte kilkoma innymi zabawkami. Czyli rodzina miała dzieci. Prawdopodobnie chłopca i dziewczynkę, pomyślała gdy zauważyła kilka figurek superbohaterów i typowo dziewczęcych pluszaków w różowych sukienkach.

Gdy zobaczyła już cały dom i upewniła się, że jest bezpieczna, potwierdziła się w swojej myśli. W całym mieszkaniu mieściła się sypialnia, zapewne należąca do rodziców, dwa dziecięce pokoiki, salon łączący się z kuchnią, wcześniej wspomniany garaż, łazienka oraz pokój gościnny, w którym znalazła kilka pachnących fiołkami kocy. Zabrała kilka z nich, kładąc te najgrubsze na wystające sprężyny kanapy. Pozamykała drzwi, do których znalazła klucze, wcześniej zabierając maksymalna ilość możliwie potrzebnych jej rzeczy i zabarykadowała się w salono-kuchni. Miała ze sobą całkiem spore wyposażenie. Mogłabym tu przeżyć nawet rok, gdybym tylko chciała, mogła, tu zostać. Pomyślała i zaraz zdruzgała się za tą myśl. Nie chciała myśleć co by było gdyby się poddała. Jej przyjaciel za pewne by zmarł. Nie miał szans na przeżycie bez niej. Teraz ledwo wiąże koniec z końcem, przemykając w ciemnych uliczkach nieznanego jej miasta.

Codziennie wieczorem w ośrodku widziała swojego przyjaciela. Wizje jego przeżyć męczyły ją okropnie. Przez to nie mogła dalej ćwiczyć. Po prostu przestała, tylko po to by przeżyć. Wieszczenie jest okropnie wyczerpujące, pomyślała i usiadła na kanapie, ulyszajac do ciemnego plecaka kubeczki z suchym makaronem. Wsadziła tam też koc i bluzę, którą znalazła w sypialni oraz kilka innych przydatnych rzeczy. Nie miała pojęcia gdzie znajduje się teraz Noah, ale przecież on instynktownie podąża w jej kierunku. Zawsze to robił. Jeżeli to ona nie znajdzie go, to on znajdzie ją. Miała nadzieję, że nastąpi to za niedługo.

Leżąc już na zniszczonym meblu, otuliła swoje zmęczone ciało kocem i wtuliła się w poduszkę pachnąca męskimi perfumami. Zapewne należała do mężczyzny, który mieszkał tu przed atakiem tych skrzydlatych istot na planetę ziemię. W jej głowie wybuchły pytania na które brakowało jej odpowiedzi, wiedziała już że miejscowi próbują odbudować chwilowo zaburzony system społeczny, jednak nie służby i osoby osadzone wyżej, tylko zwykli ludzie, lekarze, nauczyciele, właściciele sklepów, kasjerzy czy nawet dzieci. Zauważyła ludzi kupujących jedzenie, pomimo że nie robiono już dostaw do sklepów, zauważyła kobietę cerującą ubrania i taką, która sprzedawała na straganie wszystko, czego tylko dusza zapragnie. Czyli ludzie się pozbierali i odbudowują społeczeństwo. Ludzie wzięli się w garść i pokazali co potrafią, podczas gdy ona siedziała w małej betonowej celi z pancernym oknem i obserwowała te spokojne jeziorko, nad którym latał sobie anioł.

Anioł? Może demon? Nie miała pojęcia czym była owa istota. W książkach religijnych anioły zawsze były przedstawiane jako te z białymi skrzydłami, aureola nad głową i blond czupryną, najczęściej jako małe dziecko z pulchnymi dłońmi i zarumienionymi policzkami. Demony były opisywane jako te okropne kreatury z rogami, kopytami zamiast zwykłych stóp i czerwoną skórą. Istota brodząc wśród chmur nie była ani jednym, ani drugim. Na pewno miała w sobie coś z anioła, przecież miała skrzydła. Nie były białe, ani nietoperzowate tak jak te przedstawiane u demonów w Angelfall ale miały ogromne jedwabiste beżowe pióra naznaczone kilkoma kroplami ciepłego brązu, zupełnie jakby ktoś skropił je kwasem, wypadającym w nich dziury.

Kiedyś nawet miała taką wizję. To była koleżanka, do której zagadała specjalnie. Tylko po to aby umarła. Dziesiecio-letnia Celaena pragnęła śmierci rówieśniczki, więc co zrobiła? Zaspokoiła swoje pragnienie. Przecież każdy człowiek na potrzeby.

Z wspomnieniem ciała roztapiającego się pod wpływem żrącego kwasu, usnęła w miękkiej pościeli, otulona zapachem obcego mężczyzny.

Please, get to know me more[18+] | VigorShe | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz