^•|Rozdział 5|•^

11 2 5
                                    

Cealena przetarła zaspane oczy i zamrugała kilka razy, rozpraszczając mgłę, która powstała podczas snu. Podsunęła się do siadu i rozejrzała po pomieszczeniu. Wieczorem po ulokowaniu demona sprawdzała zapasy. Obliczyła że zupek w kubeczkach wystarczy na zaledwie kilka dni, może tydzień, jeżeli nie będzie jadła. Przecież potem dostanie furgonetkę jedzenia, a może dwie, nieprawdaż? Mogła sobie odmówić pokarmu przez jakiś czas. W następnej chwili w jej brzuchu rozbrzmiało donośne burczenie a zza drzwi prowadzących do garażu usłyszała głośny jęk bólu. Wstała, ledwo co ustając na nogach, a gdy mroczki z przed jej oczu zniknęły, złapała w dłoń dwa kubeczki z makaronem i ruszyła w stronę garażu, wpychając przy tym do uszu zatyczki, które znalazła w sypialni.

—Dzień dobry, demonie—Zaćwierkała—Wiem że boli, ale ma boleć—Powiedziała pewnie po czym stanęła nad kanapą i otworzyła jeden kubeczek, do którego wrzuciła trochę przypraw. Jej głos wydawał jej się wyjątkowo cichy, zupełnie jakby dochodził z głębi.

Złapała w palce suchy makaron i wsadziła do ust demona, zaciskając mu przy tym żuchwę i dbając o to, aby wszystko zostało dokładnie przeżute po czym podsunęła mu pod wargi butelkę z wodą mineralną i pozwoliła popić suchy makaron. Następnie wepchnęła mu do ust kilka tabletek przeciw zapalnych i witamin, które miały pomóc w regeneracji skrzydeł. Gdy demon przełkną wszystkie produkty, Celaena wymieniła zatyczki na słuchawki i nucąc pod nosem losową piosenkę z znalezionego MP3 zabrała się za oczyszczanie skrzydeł. Każdą, nawet najmniejszą rankę obmyła i osuszyła, na większe nałożyła opatrunki, mniejsze nasmarowała maścią wspomagającą regeneracje tkanki.

Każde piórko zostało wyczesane i z każdego zakamarka usunęła każdą najmniejszą drobinkę kurzu. Przez cały czas obserwowała posiniaczoną twarz demona, którego wyraz mówił jej o tym, czy skrzydła są odpowiednio ułożone. Gdy tylko wyzdrowieją na tyle że nie będzie na nich widać ran, ale demon będzie słaby, odetnie mu je. Brała pod uwagę również rozmowę z demonem i zabicie go swoją mocą, a potem gdy jego ciało będzie już zimne, dokładne odcięcie skrzydeł ścięgno po ścięgnie, kawałek po kawałku. Rozkoszowałaby się tą chwilą. Skrzydła wyglądały już o wiele lepiej, a na twarz demon dostał okład z lodu. Gdy ciało będzie w racjonalnym stanie, powinno szybciej zacząć regenerować ważniejsze części ciała-czyli dla demona skrzydła. Potrzebowała ich. Potrzebowała ich, aby znaleźć Noaha. Noah był najważniejszy.

***

Tydzień później skrzydła demona wyglądały o wiele lepiej. Pióra, które były złamane powypadały, a na ich miejsce pojawiły się nowe. Każda rana się zasklepiła w wyjątkowo szybkim tępie. Na jego twarzy nie został ani ślad z upadku, stała się nieskazitelna, a demon coraz częściej wykazywał się agresją. Jedzenia zaczęło brakować. Codziennie wychodziła z sztyletami, pomimo że zazwyczaj używała tylko jednego, i polowała na prymitywne zwierzęta. Pies, którego wcześniej wypuściła, przynosił co jakiś czas na wycieraczkę pół królika lub jakąś część lisa, ale zazwyczaj bała się zjeść to mięso. Chociaż były dni gdy widok nawet surowego kawałka mięśni wywoływał u niej ślinotok.

Nie miała więcej czasu. Jeszcze chwila, a demon uwolni się z skórzanych obroży, które i tak już z jego napadów złości są na wykończeniu. Gdy wstała rano, w wyjątkowo zimny poranek, wiedziała że to ten dzień, pomimo że nie miała najmniejszej ochoty na rozcinanie czyjegoś ciała, to wiedziała że to dziś. Nie wiedziała co dokładnie przeczuwa, ale wiedziała że wydarzy się to za niedługo. Weszła do kuchni, w której swoją drogą do tego czasu zdążyła podłączyć prąd i przynieść kilka rzeczy. Wrzuciła do kubka z logiem LEGO saszetkę herbaty i dosypała cukier, po czym z parującym kubkiem przyjemnie ogrzewającym jej dłonie ruszyła w stronę garażu.

Please, get to know me more[18+] | VigorShe | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz