chapter six

573 13 6
                                    

– To kupa bzdur!

Cała szóstka była teraz w dziewczęcym akademiku i słuchała przemowy Blaise'a o tym, dlaczego powinien brać udział w zawodach.

– Mógłbym zrobić to, co siedemnastolatek może z łatwością! – wykrzyknął, wyrzucając ręce w górę i chodząc po pokoju.

– Blaise to taka nieprawda. – powiedział Enzo, siedząc na podłodze, opierając się o łóżko i śmiejąc się ze swojego zbyt pewnego siebie przyjaciela.

Amy siedziała ze skrzyżowanymi nogami na swoim łóżku, uważając napad złości Blaise'a za bardzo zabawny.

– Bądźmy szczerzy, prawdopodobnie nie ominąłbyś nawet wrzucenia swojego imienia do kielicha. – powiedziała Iris, kładąc się na brzuchu na łóżku i opiłowując paznokcie.

Nagle poduszka przeleciała tuż nad jej głową.

– W porządku, cofam to! Przepraszam, dupku. – wrzasnęła, rzucając nią z powrotem w Blaise'a.

– Możesz sobie z tym poradzić, Zabini. – powiedział Mattheo, który leżał na łóżku Iris, wyglądając na znudzonego, gdy przeglądał swoją książkę do eliksirów. – Jakbyś naprawdę przyprawiał mnie o migrenę.

– Żadnych zagadek, bo w przeciwieństwie do ciebie miałbym jaja, żeby wziąć w tym udział – warknął Blaise.

Mattheo zamknął książkę i wstał.

– Nie tatusiu, po prostu się bawiłem. – mówi szybko Blaise, rozkładając ręce, jakby próbował oswoić lwa.

Mattheo tylko żartobliwie przewrócił oczami i usiadł z powrotem.

Cała czwórka rozmawiała o tym, jak Blaise by płakał, gdyby chochliki kornwalijskie był częścią zadania, kiedy Amy, chyba po raz setny dzisiaj, zwróciła się do Theo.

Opierał się o ścianę przy drzwiach, bawiąc się pierścionkami na palcach.

– Nic ci nie jest? – Amy w końcu zdołała powiedzieć.

Pozostali natychmiast umilkli, chcąc wiedzieć, jak potoczy się ta interakcja

– Tak, wszystko w porządku. – odpowiedział, nawet nie podnosząc wzroku.

– Czemu byłeś strasznie cichy przez cały dzień? – próbuje uzyskać od niego prawdziwą odpowiedź.

– Po prostu jestem zmęczony. – po prostu się otrzepał.

– Och… upewnimy się, że masz wystarczająco dużo snu, aby… – Amy zaczęła ze szczerą troską.

– Powiedziałem, że wszystko w porządku! – Theo nagle przerwał, podnosząc wzrok znad swoich rąk. – Przestań zachowywać się jak moja mama. – właśnie się odwrócił i wyszedł z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami.

Amy była w szoku.

Nigdy nie słyszała, żeby Theo tak krzyczał, a już na pewno nie na nią. Rozumiała, czy był zdenerwowany, ale nie musiał się na niej wyładowywać, ponieważ tylko ona się nim opiekowała.

– Kto wyjadł jego płatki kukurydziane? – zapytał Blaise, nawet on był zszokowany wybuchem chłopca Nott.

– Pójdę z nim porozmawiać – powiedział Mattheo, wstając z łóżka i kierując się do drzwi.

Spojrzał na Amy z empatią, wiedząc, że chciała się tylko upewnić, że wszystko z nim w porządku.

– Blaise chodźmy. – powiedział Enzo wstając.

– Czy musimy? – jęknął.

– Tak. – Powiedział Enzo surowo – Chodź.

I oboje wyszli z pokoju zostawiając dziewczyny same.

Call it what you want {Theodore Nott} - PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz