Rozdział 2

35 5 6
                                    

        Kolejne cztery dni Aria spędziła w szpitalu, nie opuszczając jej na krok. Jednak miała pracę, której nie mogła lekceważyć. Zwłaszcza, że Ari była jedyną żywicielką swojej rodziny. Nawet tak dobry człowiek jak Steve, nie mógł pozwolić jej na więcej dni wolnych. Żeby się zrewanżować, a zarazem sprawić, by jak najmniej czasu spędzać w tych lichych czterech ścianach swego domu, wraz z brutalnym ojcem, wyrabiała wiele nadgodzin.
- Dzień dobry, czy jest Pan gotowy złożyć zamówienie? - zapytała Ari, wpatrując się w notesik w którym za chwilę miała zanotować wybór klienta.
- Cześć Ari. - odezwał się męski głos. - Ja poproszę ...jajecznicę z bekonem i sok pomarańczowy. 
- Pan ... - podniosła wzrok w stronę mężczyzny, siedzącego samotnie przy oknie.
- Przeszliśmy na "ty". Pamiętasz? - roześmiał się, odkładając menu. - Eric jestem.
- Tak... Eric. - powtórzyła ewidentnie zszokowana jego osobą. - Zaraz przyniosę zamówienie. Proszę poczekać.

         Aria zniknęła szybciej niż się pojawiła. Eric tymczasem siedział i wpatrywał się na ludzi idących za oknem. Po chwili zaczął dzwonić jego telefon. Mężczyzna odbierając, opuścił bar. Chodził nerwowo przed  lokalem w tę i tamtą, gestykulując. W tej samej chwili Ari położyła jego zamówienie na stoliku. Widząc to, Eric zakończył rozmowę i wrócił do środka, zajmując to samo miejsce.
Zanim zaczął jeść, rozglądał się po wypełnionej sali, tak jakby kogoś szukał. W pewnym momencie jego wzrok przykuła Aria, która wiła się jak wąż między stolikami, roznosząc zamówienia. Jej czarne jak noc włosy spięte w koka, podkreślające jej duże, brązowe jak kasztany oczy i jasna cera, niczym płatki śniegu, tworzyły rzadki typ urody, który przykuwał wzrok nie tylko mężczyzn. Niska, o drobnej figurze dziewczyna, mknęła między krzesłami, niosąc tace z zamówieniami, które wydawały się być tak ciężkie, że o mało co jej nie złamały. I ta twarz, nieduża o łagodnych rysach, a na niej jakiś nieopisany smutek, ból. Kąciki jej małych, pełnych ust były skierowane w dół, które od czasu do czasu wysilały się na uśmiech. Eric wydawał się przyglądać jej z wielką dokładnością. Po chwili otrząsnął się i zaczął jeść. Kiedy skończył poprosił o rachunek. Aria podeszła do niego i podliczając zamówienie powiedziała:
- Razem piętnaście dolarów.
- Proszę. - wyjął z portfela pięćdziesiąt dolarów. - Reszty nie trzeba.
- Dziękuję bardzo. - posłała wymuszony uśmiech.
- Byłem u szeryfa złożyć zeznania i jeśli znajdziesz trochę czasu, to zgłoś się do niego. - wyszeptał. - Tylko najlepiej niech ta sprawa zostanie między nami...
- Dobrze i tak nie mam komu powiedzieć, więc ... - odparła z zakłopotaniem.
Mężczyzna wstał, z zamiarem opuszczenia baru, lecz nagle do lokalu wbiegła starsza kobieta. W tym momencie wszelkie rozmowy ucichły, a wszystkie pary oczu były skierowane tylko w jej stronę. Była roztrzęsiona i zdyszana. Widząc to, Steve podał jej szklankę wody.
- Ludzie! Nie uwierzycie co się stało! - na jednym wdechu opróżniła naczynie. - Nad stawem znaleziono zwłoki.
Klienci zaczęli na siebie z zaskoczeniem spoglądać. Wielu z nich, z otwartymi ustami czekało jak kobieta powie coś więcej.
- Kevin, ten krawiec nie żyje! Został zamordowany! To sprawa morderstwa! - krzyczała tak głośno jakby chciała mieć pewność, że wszyscy usłyszą, to co mówiła.
Ciszę przerwały szepty. Ludzie zaczęli zadawać dużo pytań, snuć przypuszczenia, aż w końcu wyciągać telefony i szukać jakichkolwiek informacji na miejscowej stronie internetowej. Eric i Aria spojrzeli na siebie znacząco, jakby czuli że to morderstwo miało związek z tym mężczyzną, który kilka dni wcześniej zaatakował Erica. Klienci zaczęli natychmiast zostawiać pieniądze na blatach stołów, a potem masowo wychodzić z lokalu.
- Aria! - wołał Steve. - Aria! Aria rusz się!
Dopiero po chwili doszło do niej wołanie szefa.
- O której kończysz pracę? - spytał Eric.
- O... Za ... - zaczęła się jąkać. - Dziś kończę o szesnastej.
- Jeśli to nie problem to przyjdę po ciebie i pojdziemy prosto do szeryfa. - zaproponował.
- Dobrze. - mówiąc to, wróciła do swoich obowiązków.
Eric wyszedł z baru Frish i zerkając na zegarek, pomknął do auta i odjechał. Godzinę później lokal był opustoszały. Informacje rozniosły się bardzo szybko i już całe Magnolia Springs żyło tą sprawą. Sam Steve chodził nerwowo, ciągle spoglądając na zegar naprzemiennie z telefonem. W pewnym momencie rozległ się dźwięk sms'a. Szef wręcz rzucił się na urządzenie, gwałtownie je łapiąc. Oczami jeździł po wiadomości. Pobladł. Odłożył telefon i zawołał pracowników. Wszyscy zebrali się wokół niego. Facet stanął szeroko w nogach, zaplatając ręce na klatce piersiowej.
- Bar będzie zamknięty do jutra. Możecie dziś już iść. Pojutrze zaczynamy od siódmej. Bądźcie punktualnie. - rzucił fartuch i wyszedł na zaplecze.
Pracownicy poszli się przebrać, a następnie wyszli. Aria postanowiła nie czekać na Erica i udała się prosto na komisariat.

"Zanim Cię Ocaliłam" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz