Rozdział 11

36 5 1
                                    

Burmistrz Ralph wszedł do hotelu Rosemoon. Idąc marmurowymi schodami, pokierował się do gabinetu szefowej restauracji - Isabell. Zapukał dwa razy, po czym wszedł do środka. Kobieta już tam na niego czekała z ciastem i kawą. Ralph rozsiadł się na skórzanej kanapie i łapiąc filiżankę w dłoń, upił z niej łyk kawy.
- Jak tam nowa pracownica? - spytał.
- Aria jest bez zastrzeżeń. Nie spóźnia się, jest sumienna... I do tego ma intrygujący wygląd. - kobieta spojrzała na mężczyznę znacząco, lekko unosząc kąciki ust do góry.
- A jak tam złote karty? - wziął kawałek ciasta.
- Aria od początku pracy ma ich już piętnaście. I żadna nie wykorzystana. - odpowiedziała szefowa.
Burmistrz odłożył talerzyk z nadgryzionym ciastem i powiedział:
- Myślę, że ona jest więcej warta niż złota karta... Poczekajmy na czarnego konia.
- Właściwie jest ktoś, kto by chciał się spotkać z tobą w tej sprawie.
- A któż to taki?
- Diego Sancho.
Ralph natychmiast spojrzał na kobietę , swym przenikliwym wzrokiem.
- Ten Diego Sancho? - dopytał, unosząc jedną brew do góry.
Isabell kiwnęła głową.
- To bardzo poważny gracz. Umów mnie z nim na spotkanie. - odparł mężczyzna.
- Dobrze. Pan Diego powiedział, że odezwie się gdy wróci z Sycylii. - powiedziała.
- W takim razie będę czekał. - mówiąc to, Ralph wyszedł.

W tym czasie Ari idąc do sklepu budowlanego, zadzwoniła do szeryfa Bena.
- A więc chcesz prosić o widzenie z ojcem? - dopytał szeryf.
- Tak. Mówił pan, że może mi pomóc z tym, że zna tam kogoś. - powiedziała dziewczyna.
- Oczywiście. Pomogę ci. - rzekł Ben. - A jeśli mogę wiedzieć, to czy coś się stało, to coś pilnego, że chcesz się z ojcem widzieć?
- Mam sprawę do niego. Chciałam spytać o pewną rzecz. To tyle. - oznajmiła Ari.
- W takim razie postaram się zrobić co w mojej mocy. - mówiąc to, mężczyzna się rozłączył.
Aria doszła już do sklepu, przed którym stał Marcus wraz z Ericiem i rozładowywali towar z przyczepy. Pracownik Erica widząc dziewczynę, od razu zaczął jej machać na przywitanie. Wyglądał co najmniej jakby mył okna, gdzieś wysoko będące niż machał, co już na początku rozbawiło Arię.
- To ja pójdę zobaczyć, czy nie ma mnie w magazynie. - rozbawiony Marcus, postanowił zostawić ich samych.
Eric poprawił czapkę z daszkiem, następnie przybrał postawę słuchacza i splótł ręce na klatce piersiowej, stając w lekkim rozkroku.
- Chciałam ci podziękować, że pomogłeś dostać mi się na studia...
- Czuję, że jest jakieś "ale''. - natychmiast jego mina stała się poważna.
- Myślałam trochę o tym i dręczą mnie te zdjęcia mojej siostry. Od Steve'a już się niczego nie dowiem, ale jest jeszcze mój ojciec. Czuję, że on wie co się wtedy działo. Może dlatego rozpadła się jego przyjaźń ze Stevem.
- Zamierzasz się z nim spotkać?
- Tak. Prosiłam szeryfa, by mi pomógł ustalić widzenie z ojcem.
- Prosiłaś szeryfa?! - Eric wyglądał na mocno zdziwionego, wręcz oburzonego. - Ale dlaczego?
- Bo mówił, że może mi pomóc. Ma znajomości.
- Ale nie mówiłaś mu o siostrze i tych zdjęciach?
- Jasne, że nie. Głupia nie jestem. Ben to dobry stróż prawa, ale wiesz jak informacje się szybko rozprzestrzeniają. Jestem córką mordercy, a nie chce zostać jeszcze siostrą... Siostrą dziwki. - Ari posmutniała, ledwo te słowa mogła wypowiedzieć.
Eric podszedł i ją mocno przytulił. Dziewczyna podniosła głowę do góry, spoglądając wprost w oczy mężczyzny.
- Dlatego postanowiłam, że wstrzymam się ze studiami, dopóki nie poznam prawdy.
- A jeśli prawda będzie zbyt bolesna?
- Eric, wolę żyć pełna świadomości życia osób tak mi bliskich, niż żyć w niewiedzy. Jeśli Emma naprawdę sypiała ze Stevem... Jeśli puszczała się... Nie rozumiem tego, myślałam że ją znam. Może to fotomontaż, albo któreś z nich było całkowicie kim innym niż myślałam, że jest.
- To znaczy?
- A jeśli Steve ten dobry człowiek, którego do dziś opłakują mieszkańcy Magnolia Springs, nie był tak dobry jak się wydawał? Może on ją zmuszał do czegoś? Muszę się dowiedzieć. Muszę wiedzieć, czy słusznie wylałam potok łez nad jego grobem, czy nie powinnam go przeklinać.
Eric jeszcze mocniej zacisnął ręce na plecach dziewczyny, tak że nie miała ani centymetra wolnej przestrzeni. Po chwili zaczął gładzić jej włosy, patrząc w jej kasztanowe oczy. Z jednej strony czuł radość, że Ari zostanie blisko niego, a z drugiej czuł wielki niepokój.

***

Gdy Aria wróciła do domu, postanowiła przyjrzeć się jeszcze raz zdjęciom. Poszła do pokoju i otworzyła szufladę. Podniosła przykrywkę niedużego pudełka, ale nie znalazła tam zdjęć. Przeszukała resztę szafek i półek. Na końcu zeszła do salonu i kuchni, ale nigdzie ich nie było. Od razu napisała wiadomość do Erica, który już po chwili odpisał;
Nie nie wziąłem ich. A szukałaś dokładniej? Uspokój się i popatrz jeszcze raz, na spokojnie. Jak coś to dzwoń.
Aria nerwowo chodziła po całym domu i jeszcze raz przewracała każdy kąt, by je znaleźć, ale nigdzie nie było po nich śladu. Usiadła roztrzepana na skraju kanapy i napisała do mężczyzny: Szukałam wszędzie dwa razy, ale nigdzie nie ma tych zdjęć. Ja nie mam pojęcia co się z nimi stało. Na pewno ich nie wziąłeś? Nikt inny prócz ciebie tutaj nie bywa.
Eric jednak obstawał przy swoim, że nie widział ani nie wziął zdjęć jej siostry.  Ari próbowała się skupić i pomyśleć, ale nic jej nie przychodziło do głowy. Idąc do kuchni spojrzała na okno. A przez nie zobaczyła jakiegoś mężczyznę ubranego na czarno w kapturze, który był odwrócony przodem do domu dziewczyny. Aria podeszła do szyby i włączając latarkę w telefonie, próbowała oświetlić nieznajomego. Jednak gdy ten ją zobaczył, natychmiast uciekł. Dziewczyna podbiegła do drzwi i sprawdziła czy aby na pewno są zamknięte. Potem napisała do Erica,  by go powiadomić o tym facecie w czerni.
Zamknij porządnie drzwi i nie wychodź z domu. Przyjadę do ciebie za chwilę. - napisał. 

Była pochmurna noc. Deszcz lał jak z cebra, a wiatr targał liśćmi z drzew. Dziewczyna chodziła od kuchni do salonu, od salonu do kuchni i tak w kółko. Po chwili usłyszała dźwięk gasnącego silnika. Podeszła do okna i zobaczyła wychodzącego z auta Erica. Bez parasola biegł prosto do drzwi.
- Jesteś w końcu. - rzekła Ari, wpuszczając go do środka.
- Przepraszam, że tak długo, ale musiałem jeszcze coś załatwić. - powiedział czochrając włosy.
- Zrobię herbatę. Trochę się rozgrzejesz. - mówiąc to, dziewczyna pokierowała w stronę kuchni.
- Aria zaczekaj! - złapał ją za rękę.
Dziewczyna gwałtownie odwróciła się w jego stronę. Eric otarł z kropel deszczu twarz, po czym z zaskoczenia wręcz rzucił się w jej stronę, obejmując wargami jej usta. Stało się to tak szybko, że Ari wręcz mimowolnie cofnęła się do tyłu, opierając plecami o ścianę, w wyniku tak silnego naparcia ze strony mężczyzny. Eric namiętnie i dość gwałtownymi ruchami obejmował raz górną, raz dolną wargę dziewczyny. Jedną dłoń położył na jej biodrze, a drugą gładził ją po dolnej partii pleców, tak że jej koszulka unosiła się do góry, odsłaniając jej ciało. Ari położyła dłonie na jego torsie i z zamkniętymi oczami oddawała się pocałunkom. W pewnej chwili Eric złapała za dół koszulki i unosząc ją do góry na wysokości żeber, chciał ją z dziewczyny ściągnąć. Jego usta powędrowały na jej ramię, a potem szyję. Mężczyzna był już blisko by ściągnąć pierwszą rzecz z Ari, ale nagle wzdrygnęła się mówiąc:
- Wystarczy.
Eric momentalnie odsunął się od dziewczyny.
- Ari przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Też nie wiem, co to miało być. - poprawiła koszulkę, a potem odkleiła się od ściany.

Eric stał jak wryty i nie wiedział co ma teraz zrobić. Po dłuższej chwili Aria powiedziała, by wszedł do kuchni na tą herbatę. Facet siadł przy stole i w milczeniu spuścił wzrok na blat. Dziewczyna bez słowa zalała herbatę i położyła ją przed nosem mężczyzny, stając obok niego.
Eric złapał za ucho kubka i czując się niezręcznie, dmuchał na wrzątek.
- Teraz będziesz milczał?
- Ari przepraszam, chyba już nie mogłem się powstrzymać. Nie wiem no... Kiepski moment, jestem idiotą.
- To nie tak. Po prostu zaskoczyłeś mnie. Rzuciłeś się na mnie jak lew na ofiarę.
- Nie chciałem cię przestraszyć.
- Nie przestraszyłeś, tylko zaskoczyłeś.
- Uznajmy, że nic się nie stało, że tego nie było. Zapomnijmy o tym.
- A kto powiedział, że chcę o tym zapomnieć?
- A nie chcesz?
Aria zachichotała, po czym usiadła obok Erica i patrząc mu prosto w oczy, powiedziała:
- Skoro nie wyjeżdżam teraz na studia, może będziemy mieć czas na krótki, co prawda może nie letni, ale jesienny romans?
Oczy Erica wydawały się świecić milionami gwiazdek, był tak rozpromieniony i uśmiechnięty, że o mało co, a jego kąciki ust nie złączyły się z tyłu głowy. Aria też była radosna, chociaż trochę mniej to przejawiała.
Nachyliła się w stronę mężczyzny i zarzucając ręce na jego ramiona, złożyła mu delikatny całus w policzek.
- Chciałam tego już od pewnego czasu, ale proszę nie składajmy sobie żadnych obietnic. Nie chcę cię skrzywdzić. - wyznała, rumieniąc się.
- Ja ciebie też nie chcę skrzywdzić. Pamiętaj o tym. - położył dłoń na jej policzku.
- No dobrze, to poszukajmy jeszcze raz tych zdjęć. - mówiąc to, Ari wstała i wraz z Ericiem jeszcze raz postanowili przeczesać skrawek po skrawku, w poszukiwaniu zdjęć Emmy i Steve'a.

"Zanim Cię Ocaliłam" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz