Rozdział 13

24 5 6
                                    



Aria po obsługiwaniu na specjalnym spotkaniu, dostała kilka dni wolnego.  Postanowiła je wykorzystać jak najlepiej. Jednak zanim oddała się odpoczynkowi, najpierw musiała załatwić sprawę z widzeniem z ojcem. Dzwoniąc do szeryfa Bena, dowiedziała się, że jej prośbę odrzucono. 

-Mogę coś jeszcze zrobić w tej sprawie? Napisać ponownie, podjechać tam...

-Nie Ari. Na razie nie jest możliwe widzenie, ale spokojnie mam rękę na pulsie. Zrobię wszystko, byś mogła spotkać się z ojcem. -mówił mężczyzna. -Wybacz, ale mam trochę roboty... Jak będę coś wiedział, zadzwonię do ciebie. Do widzenia. - powiedziawszy to, rozłączył się. 

Po chwili dziewczyna dostała wiadomość od Erica, który powiadomił, że czeka na nią przed domem. Daj mi pięć minut. Odpisała. Po czym podbiegła do lustra, nałożyła błyszczyk na usta, rozczesała włosy, wdziała czarne botki i wybiegła z domu. Jej chłopak już stał oparty o drzwi samochodu i spoglądał na dziewczynę zbiegającą ze schodów. 

-Chyba lubisz bardzo czarny kolor. - odparł, przytulając ją na przywitanie. 

-Większość mojej garderoby to czarne, bądź ciemne kolory. - rzekła. 

-Czy całowałem cię już? -spytał, przyciągając ją do siebie. 

Aria oparła dłonie o jego ramiona i delikatnie odchyliła się do tyłu, spoglądając w jego oczy. 

-Chyba nie, nie przypominam sobie. - pokiwała głową. 

Eric westchnął i po chwili zbliżył się do jej ust. Prawie nie mrugając, patrzył głęboko w jej źrenice, a  jego pierwszy pocałunek spoczął na jej nosie, kolejny na czole i policzku i kiedy zbliżył się do ust, dziewczyna odsunęła się od niego. 

-Coś się stało?

-Nie wiem, ale to auto... Mam wrażenie, że ciągle go widuje. 

-To ciemne? 

-Tak.

-Poczekaj tutaj. 

Eric ruszył w stronę samochodu. Jednak człowiek, który siedział za kółkiem natychmiast odpalił auto i odjechał. Mężczyzna spojrzał na numer rejestracji i zapisał ją w telefonie, po czym wysłał do Marcusa.  Potem wrócił do dziewczyny, otworzył jej drzwi i wpuszczając ją do środka pojazdu, zajął miejsce kierowcy. Zanim odpalił samochód, spojrzał na Arię i spytał:

-Czy jest coś, co byś chciała dziś porobić? 

-Tak szczerze, to nic specjalnego. Dzisiaj jest cudowna pogoda. Myślałam, żeby po prostu po spacerować po parku, w ten piękny jesienny dzień. 

-Trzymając się za ręce i idąc przed siebie... Wspaniale. To jedziemy do parku. 

Już po chwili byli na miejscu. Wysiedli z auta i łapiąc się za dłonie, ruszyli na alejki między drzewami. Słońce świeciło, a w jego promieniach złociste liście mieniły się niczym złoto. Wiatr, który delikatnie wiał, zrywał je z gałęzi i przez chwilę pozwalał im frunąć, zanim upadną na dobre, na brudną ziemię, gdzie zostaną zdeptane. Podobnie jest z człowiekiem, kiedy dojrzewa opuszcza swój dom w pogoni za marzeniami, z nadzieją na lepszą przyszłość. Potem ma chwilę zlotu, możliwości, spełnienia, a potem jedna burza, jeden moment i na zawsze upada, pogrążony przez życie. Jednak nie każdy ma w życiu czas, w którym może latać, czasami po prostu upada, inni zaś mają tyle szczęścia, że ich upadku nie widać, są w ciągłym locie. 

Życie Ari wydawało się być już w gruzach. Ten dobry czas dawno temu minął. Chociaż wciąż miała nadzieję i walczyła o siebie, to nie zawsze miało to dobry skutek. Wówczas miała chwilę stabilizacji, ale nie wiedziała co los dla niej szykował i kogo na jej drodze jeszcze postawi. 

"Zanim Cię Ocaliłam" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz