Dzień był pochmurny, choć ciepły. Setki ludzi ubranych na czarno, żegnało Steve'a. Samotny sześćdziesięcioletni kawaler nie miał rodziny, ale miał za to wielu przyjaciół, którzy mogli zapłakać nad jego grobem. Steve był bardzo szanowanym właścicielem baru " Frish", a przede wszystkim dobrym, uczciwym człowiekiem. Zawsze chętny do pomocy, zawsze gotowy wysłuchać. Ari była dla niego jak córka. Często dawał jej kilka dolarów więcej, wiedząc jak bardzo chciała wyjechać na studia. Teraz już nie mógł być dla niej wsparciem, jedynym wsparciem jakie miała w tym miasteczku. Została sama, zdana tylko na siebie. Słowa jakie powiedziała kiedyś Kate - szefowa kuchni baru, że powinna się bawić, korzystać z życia, teraz wydawały się tak puste, nierealistyczne, wyimaginowane i bez znaczenia. Aria stała nad grobem i wyglądała jakby na chwilę wstrzymano czas. Jej puste kasztanowe oczy wbite były w mogiłę. Jedną dłonią trzymała się za nadgarstek i tak nieruchomo stała przez cały pogrzeb. Jej twarz była wyrysowana bólem. Miała podpuchnięte oczy, które podkreślała falbanka z rozmazanego tuszu, a kąciki rumianych ust opadły w dół. Wiatr delikatnie muskał jej falowane, czarne włosy. Stała samotnie, chociaż wśród tylu ludzi. Nikt nie ważył się do niej podejść, nawet znajomi z pracy. W zamian za to, ludzie mierzyli ją wzrokiem i szeptali, nie kryjąc się z tym. Ari i jej ojciec morderca stali się głównym tematem rozmów, wśród mieszkańców Magnolia Springs. Co wcale nie pomagało i tak wystarczająco już skrzywdzonej dziewczynie.
***
Pogrzeb dobiegał końca, ludzie już się rozeszli. Aria wciąż stała nieruchomo, tak jakby nie mogła się ruszyć, jakby zastygła. W pewnym momencie stanął obok niej, ubrany w czarny garnitur Eric. Dziewczyna wydawała się go nie zauważyć. Dopiero gdy położył na usypanej ziemi wieniec kwiatów, Aria drgnęła.
- Przyszedłeś. - brzmiało w jej ustach na stwierdzenie z nutą zaskoczenia.
- W końcu pochodzimy z tej samej miejscowości. - rzekł.
- To wystarczy, by pójść na czyjś pogrzeb? - spytała, nie łapiąc kontaktu wzrokowego. - To, że jesteś z jednej miejscowości starczy by nad kimś zapłakać ?
- W sensie ... - wydawał się zakłopotany. - No znałem go, przychodziłem do baru ... To był dobry człowiek, chyba to nic złego, by przyjść na jego pożegnanie?
- Po prostu zastanawiam się, ile osób przyszłoby na mój pogrzeb. - odparła dziewczyna. - Czy to, że ktoś urodził się w tym samym miejscu co ja, wystarczy by przyjść na pogrzeb?
Eric ewidentnie nie rozumiał Ari. Patrzył na nią, jakby próbował odgadnąć jej myśli. Chwilę zamilkł, by po chwili odpowiedzieć:
- Jeśli jesteś dobrym człowiekiem, to na pewno będzie wielu, co przyjdą.
- Ja nie wiem jaka jestem. Czy dobra, a może zła? Nikomu nie pomogłam, bo sama potrzebuje pomocy.
- Ale nikogo też nie skrzywdziłaś.
- Żyje w cieniu tak małej społeczności. Teraz jestem córką mordercy. Jak wiele osób mnie zna, jak wiele wie o moim istnieniu? Jestem nikim.
- Jeśli to cię pocieszy, to ja też jestem w takim położeniu. - posłał lekki uśmiech.
Jednak w ten dzień, Aria nie mogła zmusić się nawet do wymuszonego podniesienia kącików ust. Eric objął ją w ramionach i lekko pchnął do przodu. Dziewczyna mimowolnie ruszyła do przodu. Wychodzili już z cmentarza, jak podeszła do nich pani Calighan - sąsiadka zmarłego.
- Steve kazał ci to dać, wrazie jakby mu się umarło. Co prawda chorował, ale nikt nie spodziewał się, że skończy żywot przez zamordowanie. I to jeszcze twojego ojca. - mówiła wręczając Ari kopertę.
Starsza kobieta patrzyła na dziewczynę z pogardą, wręcz marszczyła czoło, gdy do niej mówiła. Aria otworzyła kopertę i nie mogła uwierzyć w to, co tam pisało.
- Tak, dobrze widzisz. Steve miał gołębie serce, żeby zostawić córce mordercy dom. - mówiła swoim skrzeczącym głosem.
- Niech pani się uspokoi. Trochę szacunku. - wtrącił Eric.
- Niech was diabli. Niech twój ojciec zgnije w tym więzieniu, cholerny morderca. - napluła pod nogi dziewczyny, poczym się odwróciła i odeszła, trzymając wysoko głowę.
- Co teraz zrobisz? - spytał łagodnie Eric.
- Nie wiem, to zbyt wiele... Jestem córką mordercy. Nie zasługuję. - mówiła z pewnym zawodem w głosie.
- Może pójdę tam z tobą, pomogę ci ogarnąć wszystkie rzeczy, zadomowić ci się. - zaproponował. - I tak nie masz domu, więc ...
- Mam, mam swój. Ojciec jest w więzieniu i pewnie już nie wyjdzie, więc mam się gdzie zatrzymać. - powiedziała z lekką ostrością w głosie. - Na razie chcę wrócić do swojego domu, odpocząć. Kiedy indziej zastanowię się, co zrobić dalej.
- A mogę cię chociaż odwieźć? - czuł, że nie ma co naciskać.
- No dobrze. - zabrzmiało to tak, jakby po prostu chciała już zakończyć kolejną wymianę zdań.
- To chodźmy, tam jest mój samochód. - wskazał ręką, poczym ruszył przodem.
Po chwili Eric stał od strony pasażera z otwartymi drzwiami, czekając aż Aria wsiądzie. Kiedy już to zrobiła, zapieli pasy i ruszyli. Panowała drętwa atmosfera. Aria pogrążona daleko myślami i Eric, który bardzo chciał przerwać tą ciszę. Jedyne co mu przyszło do głowy, to włączenie muzyki. W tle leciała piosenka Beatles'ów - " In my life" , co zważając na okoliczności, była dość przytłaczającą, ale sprawiła, że Aria w końcu przemówiła.
- Lubisz The Beatles?
- Lubię stare piosenki, a ty?
- Ja? Ja słucham wszystkiego, co ma ładny, głęboki i znaczący tekst.
- Ciekawa odpowiedź.***
Gdy Aria przekroczyła próg łazienki, emocje wzięły górę. Rozpłakała się na dobre. Nie wychodziła przez pół godziny. Eric nie tracił czasu i zrobił wstępne oględziny domu. Na ścianach pleśń, pajęczyny i warstwy kurzu. Szafki w kuchni z uszkodzonymi drzwiczkami. Salon mieszczący jedną niedużą kanapę i dwa fotele. Schody drewniane, skrzypiące, rozwalające się z uszkodzoną barierką, prowadzące na piętro, gdzie znajdowały się trzy pokoje i łazienka, przed którą zatrzymał się mężczyzna. Stał chwilę, poczym zapukał. Aria nie odpowiadała. Przyłożył ucho do drzwi, ale nie słyszał żadnych odgłosów. Spanikowany próbował je wyważyć. Nagle usłyszał odgłos przekręcającego zamka. Zrobił krok w tył i po chwili w progu stanęła Ari.
- Myślałem, że coś ci się stało. - próbował się wytłumaczyć.
- Nie po to walczyłam z ojcem, by teraz odebrać sobie życie. - oznajmiła chłodnym tonem. - Chciałam się przebrać, ale zamek od baskinki mi się zaciął.
- Baskinka to ... - zmierzył ją od trampek aż po czubek głowy.
- Sukienka. - dodała, widząc jego zawstydzenie.
- Odwróć się, pomogę ci. - odparł podchodząc bliżej niej.
Aria przygryzła wargę, zgarnęła włosy na bok i odwróciła się tyłem do Erica. Mężczyzna próbował swoimi mało zgrabnymi palcami chwycić zamek, który był tak mały i cienki niczym ziarno kminku. Dopiero przy trzecim podejściu, udało mu się go złapać. Zaczął powoli rozsuwać, niestety materiał się przyciął. Dziewczyna niecierpliwie tupała nogą. Czuła się dość niezręcznie.
- Nie kręć się, bo nigdy tego nie zrobię. - powiedział z nutą radości w głosie.
Aria od razu znieruchomiała. Eric walczył z tym zamkiem, jak ryba w dziobie pelikana.
- Tylko nie zniszcz nic. Bo to sukienka Emmy. - odparła dziewczyna z powagą.
- Emmy? - spoglądając na jej profil, zdziwił się.
-Nie ważne. - szybko ucięła temat.
W końcu rozpiął sukienkę na wysokości bioder. Na odsłoniętych plecach zauważył blizny. Podniósł rękę, z zamiarem dotknięcia ich, ale się powstrzymał. Ari gwałtownie się odwróciła twarzą do Erica, tak jakby sobie o nich przypomniała i próbowała je ukryć. Zarzuciła włosy z powrotem do tyłu i weszła do łazienki, gdzie przebrała się w dresy.
- Dziękuję, że mnie przywiozłeś. - mówiąc to, pokierowała się do kuchni.
- To ja będę się już ... - patrzył na jej reakcje.
- Zostań. Zrobię kawę, jeśli... chcesz. - przerwała mu.
Eric siadł na jednym z drewnianych krzeseł i spoglądał na dziewczynę, która parzyła kawę. Po chwili wzięła w dłonie, kubki i zaprowadziła mężczyznę do salonu. Siadła na jednym z foteli, a Eric na kanapie.
- Czuję się niezręcznie, bo ten dom to ruina. To wstyd przyjmować gości w takich warunkach. - wyznała. - Wstydzę się tego, że nie mam idealnej rodziny, ładnego domu z pięknym ogrodem, że nie mam pieniędzy na życie i to że mam zwykle licealne wykształcenie.
- Aria to nie jest wstyd. Nie czuj się gorsza przez to, że czujesz brak rzeczy materialnych i że nie masz wpływu na rodzinę. Jesteś wspaniałą, mądrą, młodą kobietą. - mężczyzna próbował ją pocieszyć. - Ja nie mam rodziny, mam podobny dom do twojego i też nie jestem milionerem.
-Czym się właściwie zajmujesz? - w końcu spytała.
- Mam małą firmę budowlaną, a w niej pięciu pracowników. Poza tym ja sam prowadzę nieduży sklep budowlany przy wyjeździe z miasteczka. - Eric odpowiedział, popijając kawę.
- A, ten szary budynek nieopodal zajezdni to twój. - dziewczyna natychmiast skojarzyła.
Eric pokiwał głową, posyłając jej uśmiech. Rozmowa jeszcze trwała, mimo przeplatających się momentów ciszy. Aria wydawała się trochę rozluźnić i oddalić te smutne emocje, po danym dniu. Nawet kilka razy, na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.***
Kubki zostały puste. To był sygnał, że czas kończyć rozmowę - przynajmniej dla Ari. Dziewczyna wstała, zabierając je i kładąc do zlewu. Potem oparła się o zmywak i próbowała zasygnalizować, że czas by Eric wracał do domu. Mężczyzna jednak stał po środku kuchni i przyglądał się dziewczynie. Wydawał się mieć inne odczucia, co do swojej obecności w domu Ari. W pewnym momencie zrobił trzy kroki w jej stronę. Dziewczyna widząc to, odruchowo wygięła się w tył, tak jakby chciała się chociaż o krok cofnąć. Mężczyźnie nie umknęło to, więc by uniknąć niezręcznej sytuacji wyciągną telefon i poprosił ją o numer telefonu. Aria niepewnie wzięła w dłonie komórkę i spojrzała na jego pokerową twarz.
- Jeśli nie chcesz, nie musisz dawać. Zrozumiem. Po prostu pomyślałem, że skoro jesteśmy we dwoje samotni w tym miejscu, to może zostaniemy kumplami. Fajnie mieć kogoś z kim można czasami pogadać, czy spędzić wolny czas. - argumentował.
Aria spojrzała na niego, wypuściła powietrze i wpisała swój numer. Eric wziął telefon i odwrócił się w stronę wyjścia. Po chwili staną.
- W sumie nie. - powiedział, stojąc plecami do dziewczyny.
- Co? - spytała podnosząc wzrok.
- Chyba kumple, to za mało. - mówiąc to, spojrzał kątem oka na Ari i opuścił dom, zamykając za sobą drzwi.
CZYTASZ
"Zanim Cię Ocaliłam"
RandomAria to dwudziestodwuletnia młoda kobieta, która od skończenia liceum ciężko pracuje jako kelnerka, by zarobić na studia i utrzymanie rodziny. Niestety nie jest to łatwe, gdyż ojciec alkoholik stara się jej odebrać każdy ciężko zarobiony grosz. Jedn...