6. Opieka

574 22 37
                                    

Niemcy

Przez ostatnie dni byłem przerażony tym co się działo, pierwszy raz w życiu czułem, że nie miałem niczego pod kontrolą.

A sama myśl o tym powoduje u mnie lęk.

Czułem, że wszystko zaczyna że mnie spadać, presja i stres były zbyt wielkie, jeśli rozchodziło się o nasze życie.

Byłem załamany faktem skrzywdzenia Polena, ale też wdzięczny, że nie skończyło się to gorzej.

- O czym tak myślisz...

W momencie spojrzałem na partnera, który zerknął na mnie jednym okiem. Mój wzrok złagodniał z usłyszeniem jego barwy głosu.

- O niczym skarbie

Jego wzrok był słaby i wyczerpany. Przez jego ranę kłutą musiał przejść operację, całe szczęście jednak nie został dźgnięty w żadne poważniejsze miejsce, co nie wykluczało faktu, że stracił sporo krwi.

- Czy ja... gdzie ja jestem? Gdzie jest Węgry... - rozejrzał się dookoła niemrawo. Mimo mojego zdezorientowania przypuszczam, że musiało mu się śnić coś realistycznego. Od czasu ataku byłem z nim nie odstępując na krok.

Pogładziłem jego policzek.

- Spokojnie, to tylko sen, jesteś bezpieczny - cichym głosem zapewniłem.

On zaś mruknął coś pod nosem niemrawo z lekkim uśmiechem na ustach.

- Byłem twoim bohaterem wiesz...

Nie potrafiłem ukryć rozczulenia patrząc na niego w takim stanie. Mimo tego co się działo on się uśmiechał. Wiadomo, że było to przez leki nadal działające po operacji, jednak patrzyło się na to z radością.

- Oh Polen... ty zawsze byłeś moim bohaterem - uśmiechnąłem się ciepło.

Trzymałem jego dłoń, jak gdyby ktoś miał mi go odebrać. Czuje, że po tym wszystkim trochę mi zajmie dojście do siebie.

- Czuje się jak po ciężkich dragach - sapnął przerywając ciszę. Jego oddech nagle stał się ciężki.

- Wszystko jest w porządku, to tylko efekt uboczny leków

- Ale nie umarłem, prawda? Czy ja umieram? - spojrzał na mnie z większym strachem w oczach. Widocznie dopiero obchodziła do niego całą sytuacja i stres. Musiał przejść taki szok, że nie wierzył w to co ma miejsce.

Całe szczęście ja byłem pewien, że on jest prawdziwy.

- Jesteś żywszy niż kiedykolwiek - zaśmiałem się delikatnie.

Dotknął swojej klatki piersiowej, która oczywiście była obłożona mocnym opatrunkiem. Wydał się bardziej spokojny opierając głowę o poduszkę.

- Nie patrz na mnie, wyglądam jeszcze tragiczniej niż na codzień - zakrył twarz funkcjonalną dłonią.

- Polen zrobiłeś coś niebywałego... zrobiłeś co w twojej mocy, aby ochronić naszą córkę - chwyciłem jego dłoń. - O mal cię nie straciłem... i nie ważne w jakim stanie będziesz, dla mnie zawsze będziesz piękny

W jego spojrzeniu ujrzałem iskrę, a na policzkach lekki rumieniec. Nieco zawstydzony odwrócił wzrok. Moja ręka jednak dotknęła jego opatrunku.

- Bardzo cię boli?

Nie Patrzmy Już Wstecz | Gerpol cz. 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz