Kolejny wiersz z lat szkolnych, zainspirowany leniwym patrzeniem przez okno na kończący się z wolna dzień...
I znowu zasnął dzień... Przykryłeś go, Boże, grubą kołdrą granatową, ażeby nie było mu zimno...żeby mógł zachować całą jasność swą i ciepło, by obdarzyć nimi znowu Ziemię po kilku godzinach...
A przez tych kilka godzin, Serce Świata wolniej bije – wszystko zamiera, wtula się w poduszkę i oczy zamyka. Wtedy wszystkie dzienne, ludzkie sprawy idą w zapomnienie – a ja pośród cykania świerszczy słyszę wiatr cichutko wiejący w konarach drzew: słyszę jak cały świat wreszcie w spokoju oddycha; cieszy się z chwilowego odpoczynku od miliardów aut jeżdżących na drogach w tę i z powrotem, od dźwięku wielu, wielu nóg zmierzających do pracy i z pracy, do szkoły i ze szkoły, od dźwięków wibrujących w chodnikach tydzień w tydzień, w powietrzu w świątek, piątek i też w niedzielę.
Nawet w Twoim Dniu, w Dniu, kiedy Ty odpoczywałeś Stworzeniem strudzony – nawet w takim Dniu świat ma jakieś swoje sprawy do załatwienia... Ale Ty ustanowiłeś Noc, a Noc jest siostrą dnia... Wszystkie te ludzkie, nie cierpiące zwłoki dzienne sprawy są Jej poddane – i schodzą na plan dalszy. Na kilka godzin przestają się liczyć....
Dzięki Ci, Panie, że na Początku oddzieliłeś Światłość od Ciemności, Ciemność oczyściłeś i nazwałeś Ją Nocą...
Dzięki Ci, Panie, że ludziom, swoim poddanym, podarowałeś coś tak cudownego i nieograniczonego, coś tak pięknego i dla nas niepojętego...
Dzięki Ci, Panie, że ustanowiłeś Noc...
Dzięki Ci, że o tej porze widać na dworze prawdziwy Dach Świata, gwiaździsty twór piękniejszy od dzieł największych Mistrzów Renesansu, wsparty na wiecznych filarach skrytych za horyzontem.
Dzięki Ci za to, że co noc otwierasz przed ludźmi Wszechświata Bramy...
Dzięki Ci za to, że o tej porze zegary ciszej tykają...
Za to, że przytulam głowę do poduszki i słyszę bicie własnego serca...
Słyszę własne myśli, które nieskrępowane światłem dnia wreszcie płyną spokojnie...
Słyszę głos Nocy, mojej serdecznej przyjaciółki i powierniczki.
Widzę, jak zawsze gdy w domu gasną światła, Ona do mnie przychodzi.
Jak Jej złota postać czuwa nade mną, okrywa mnie opiekuńczą, ciepłą swoja ręką.
Słyszę Jej głos, głos Nocy... Ludzie mówią, że w nocy jak jest cicho, nie słychać nic – bo skąd niby? Ale Noc ma głos, specyficzny szum, do szumu morza podobny...
I ja Go słyszę... I każdy może Go usłyszeć...
Zamknij tylko oczy, pozwól płynąć myślom swobodnie, odetchnij głęboko i poczekaj parę chwil – a usłyszysz Ją, tak jak zawsze ja Ją słyszę...
Dzięki Ci, Panie, że jest ludziom dana ta cudowna, tajemnicza pora odpoczynku...
Ta romantyczna, gwiaździsta ucieczka od codziennego zgiełku...
Za cichy szum wiatru w konarach drzew i cykanie świerszczy po zmroku.
Za zorze polarne i spadające gwiazdy. Za spokój i wyciszenie.
Za ciche Świata wieczorne westchnienie...
Za to wszystko dziękuję Ci, Boże...
Dzięki Ci, że ustanowiłeś Noc...
CZYTASZ
Varietes. Zbiór wierszy.
Poetry#RIPpowstańzmartwych @wildisthewind6 Część moich wierszy pisanych od piątej klasy podstawówki do dzisiaj. Wiersze różnej jakości, na różne tematy. Moje marzenia, sny, rozmyślania. Znajdziecie tu również, nieco rzadziej u mnie występujące, tłumaczeni...