*14*

83 13 2
                                    

  Nie wiadomo do końca było kogo dotknęło większe zaskoczenie. Hashirama był zaskoczony odkryciem pochodzenia Reigai, Butsuma Senju wstawiennictwem syna w obronie życia jeńca, Tobirama postawą swojego brata, Rei przybyciem przyjaciela, żołnierze ogólnym obrotem sytuacji. Jedyną osobą, która nie wykazywała zaskoczenia była stara medyczka. Ona stała na swoim miejscu, obok tronu przywódcy i spokojnym wzrokiem patrzyła na to co się wydarzało na jej oczach.

Lider klanu Senju oprzytomniał po chwili i opuścił miecz nie chowając go do pochwy. Tymczasem Hashirama nie spuszczając czujnego wzroku z ojca wyprostował się, a jedną ręką nadal zasłaniał pojmaną przyjaciółkę.

─ Nie pozwolę Ci jej zabić ─ powiedział stanowczo brązowowłosy. Jego twarz wyrażała zdecydowanie, a jednak pełne niepokoju obawy. Czuł, że pomimo swojej pozycji następcy głowy klanu, stąpał po cienkim lodzie. Można się nawet pokusić stwierdzeniem, że ryzykował życiem. Ale gotów był przyjąć to ryzyko.

─ Nie potrzebuję twojego pozwolenia na wykonywanie swoich obowiązków ─ nie mniej stanowczo odpowiedział Butsuma wyrażając swoją podejrzliwość i dezaprobatę dla postawy syna ─ Wydałem na nią wyrok śmierci i zamierzam go wykonać.

Mężczyzna zerknął przez ramię syna na pojmaną dziewczynę, która pochyliła głowę praktycznie do samej ziemi. Jej blady kark odsłonięty był od włosów. Skóra błyszczała się lekko pod wpływem znikomym promieni światła. Pozycja niemal idealna do ścięcia. Jej twarzy zwrócona była w stronę ziemi osłonięta przez opadające skołtunione włosy. Bardzo go korciło, że odepchnąć potomka i w końcu pozbyć się źródła problemów. Widział jednak po oczach syna, że ten będzie stał jak kamienny słup i nie ruszy się nawet o milimetr.

Tymczasem siedzący w kącie Tobirama bił się z myślami co powinien zrobić. Nie podobała mu się wizja ani stracenia kolejnego brata, ani podpadnięcie ojcu. Chłopiec zacisnął powieki oraz czubki palców na nasadzie nosa. W końcu postanowił poddać się bezsilności i czekać na rozwój wydarzeń i w razie potrzeby powstrzymać starcie ojca i syna.

Butsuma skrzywił się, ale postanowił inaczej to rozegrać. Nie zamierzał walczyć z synem, choć był pewien swojej siły i zwycięstwa. Po prostu nie chciał upokarzać go w oczach innych żołnierzy. Oraz młodszego brata, którego słabą chakrę wyczuwał niedaleko.

Mężczyzna obrócił się na pięcie i wrócił do swojego stołka przywódczego. Usiadł na nim w pozycji wygodnej aczkolwiek nadal poważnej i łypnął wzrokiem na syna.

─ Skoro nie zamierzasz pozwolić jej umrzeć, to powiedz co z nią zrobić ─ rzekł kiwając głową w stronę więźnia, który skulony milczał. Żołnierze tymczasem nie wiedząc co z sobą począć stanęli w niedalekiej odległości. Część z nich zżerała ciekawość, inni odliczali sekundy do chwili, gdy będą mogli wreszcie powrócić do swoich spraw.

Słowa ojca zbiły Hashiramę z tropu. Nie przygotował sobie żadnego planu. Ba! Nie myślał nawet, że dojdzie tak daleko. Improwizował, a teraz przywódca wymagał od niego przemyślanej decyzji, która musiała przypaść mu do gustu. Chłopiec zerknął na przyjaciółkę. Trudno. Cokolwiek powie wiedział, że Rei doceni jego starania i uratowanie jej życia.

─ D-Dzięki niej możemy dowiedzieć nieco o Uchiha... Ich technikach, słabych punktach....gdzie mają osadę ─ następca jąkał się w swoich słowach, a Rei zastanawiała się co on plecie.

─ Wykluczone.

W jednej chwili czarnowłosa pożałowała tego, że w porę nie ugryzła się w język. Powinna była siedzieć cicho i złoić Hashiramę później. O ile w ogóle miała to przeżyć. A teraz szanse na w miarę normalne życie malały.

Wygnana Uchiha | Senju Tobirama x oc [ BARDZO WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz