26

551 15 2
                                    

Stanęłam u progu drzwi prowadzących do mojego pokoju. Zrzuciłam z siebie torbę szpitalną, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszystko wydawało mi się inne, a przecież nic się nie zmieniło. Opuściłam mury szpitala ze świadomością że nie jestem już w ciąży. Byłam na siebie zła, ponieważ wiele kobiet by płakało za stratą, ja nie płakałam, ale nie chciałam poronić. Cały czas mam na sumieniu to dziecko, ale uspokajam się tym że musiałabym chodzić z brzuchem po szkole, a tego nawet sobie nie wyobrażałam.

Usiadłam na łóżku, ale po chwili zobaczyłam drabinę przy oknie. Wstałam, wychyliłam się zza okna, Michał. Zamknęłam po cichu drzwi, tak dla bezpieczeństwa.

- Cześć mała, jak tam? - zapytał przechodząc przez okno, a bardziej przez nie przeskakując. Podeszłam do niego i go przytuliłam. Przez kilka dni w szpitalu brakowało mi jego dotyku. - Też kurwa tęskniłem. - dodał, na co ja stanęłam na placach i go pocałowałam. Czułam znowu klasycznie paczkę papierosów.

- No więc... już nie będziemy starymi. - odsunęłam się, usiadłam na łóżku, i wzruszyłam obojętnie ramionami.

- Kiedyś będziemy, ale... mam dla ciebie prezent. - przysiadł się obok mnie i przybrał ciekawski uśmiech. Zdanie " kiedyś będziemy ", wydało mi się urocze, ale bardziej skupiłam się na " mam dla ciebie prezent ". Lubiłam prezenty, ale obecnie wolałam je dawać. Mruknęłam coś pod nosem by zaczął mówić. - Po jutrze jedziemy nad morze, ty, ja, Szczepan i jego laska. - widziałam że skrycie nie mógł wytrzymać by mi to powiedzieć, i zobaczyć moją reakcję.

- Serio? - dopiero gdy przybrał poważną minę zrozumiałam że nie żartuję. Myślałam już w szpitalu o wycieczce, w końcu są wakacje. - Boże, Kocham Cię. - rzuciłam się mu na szyję i go pocałowałam. - ale... moja mama się nie zgodzi przecież. - oprzytomniałam nagle, odsuwając się od jego ust.

- Gadałem o tym z nią wczoraj, nie była zachwycona, ale się zgodziła, i jeszcze kurwa... się do mnie uśmiechnęła na koniec, czaisz kurwa? - wytłumaczył się zwięźle, przez co chwilę zastanawiałam się czy ma na myśli na pewno moją mamę.

- Nie pierdol, nie wierzę. - zmarszczyłam tajemniczo brwi. Wszystkie moje myśli mi się pomieszały. Brunet, na którym siedziałam okrakiem, nie znikał uśmiech z twarzy.

- Kurwa mała, jedziemy. - usłyszałam jego śmiech, który mnie zawsze hipnotyzował. Zdjął mnie ze swoich nóg i położył na łóżku. Zaczął mnie delikatnie całować co wydało mi się urocze, ponieważ wiedział że powinnam jeszcze odpoczywać. - No chyba że nie chcesz. - dodał nagle, spoważniała mu twarz.

- No chyba żartujesz, oczywiście że chcę, z tobą? Marzyłam o tym. - moja szczera odpowiedź go bardzo zadowoliła. Nic nie odpowiedział, uniósł tylko kąciki ust, za ten widok mogę umierać. Znowu poczułam jego usta na swoich i po chwili dźwięk otwieranych drzwi.

- Aha, masz gościa, nie przeszkadzam. - spojrzeliśmy na mamę, która zatrzymała się w miejscu, przeniosła podejrzliwy wzrok na mnie i na Michała, po czym wyszła, jak gdyby nic. Na jej twarzy malowała się obojętność, co mnie dekoncentrowało. Spojrzałam na bruneta pytająco, po czym wstałam i poszłam za mamą.

- Mamo, poczekaj. - zbliżała się do schodów. Obróciła się w moją stronę. - naprawdę się zgodziłaś bym jechała nad morze? - zapytałam z wahaniem.

- Jedź Natalko, zaraz będziesz pełnoletnia... tylko żadnych dzieci. - uniosła palec w górę jako ważna uwaga. Przytuliłam ją i powiedziałam solidne " dziękuję ". Uśmiechnęła się po czym zeszła po schodach. A jednak, coś się zmieniło.

***

- Kocham Cię, wrócę w niedzielę. - odpowiedziałam, otworzyłam drzwi, wyszłam na zewnątrz, i zamknęłam drzwi. W prawej ręce ciągnęłam walizkę, w prawej trzymałam telefon. Przekroczyłam po chwili furtkę i zastałam Michała idącego również z walizką w moim kierunku. Nie podniósł na mnie wzroku z nad telefonu, pomyślałam że może odpisuję Szczepanowi. Gdy się odezwałam, powitał mnie z uśmiechem, i słodkim " cześć mała ".

- Gotowa na melanż? - zapytał szturchając mnie podchwytliwie w ramie.

- Ja? Oczywiście. - odpowiedziałam przybierając sarkastyczną powagę.

Po paru minutach przyjechał Szczepan swoim bmw. Michał wpakował walizki, a ja usiadłam na tyle samochodu. Pierwsze co poczułam to papierosy i gorąc jaki w nim panował. Dziś dosłownie przypiekało. Wiktoria i Krzysiek mnie przywitali, po czym ruszyliśmy w trasę, ponad 400 km. Michał objął mnie jedną ręką, dzięki czemu miałam z niego poduszkę.

- " Jebane młotki, zostawcie nasze schodki, my tu tylko pijemy to piwo i palimy lolki, no sorki, że byliśmy tacy głośni, na na na na na na..... " - zaczęło się od innych rapowych piosenek, skończywszy na schodkach. Michał trochę się bulwersował, ale postanowił przestać, gdyż i tak Szczepan dalej by śpiewał.

- Chcesz? - wyciągnął " Malboro " w moim kierunku. Przypomniały mi się dawne czasy. Wyjęłam jednego szluga i po chwili się zaciągnęłam. Jechaliśmy, śpiewaliśmy, słuchaliśmy, gadaliśmy, rapowaliśmy, paliliśmy. Droga mijała zdecydowanie za szybko......



--------------------------------

Ten rozdział trochę krótszy, ale kolejne będą zdecydowanie dłuższe i ciekawsze.

Miłego czytania....

elooooooo

Uśmiech // MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz