31

1K 27 56
                                    

Stałam przed drzwiami wejściowymi do domu Michała. Wcześniej przez przypadek, zauważyłam przez okno że jego rodzice pojechali samochodem, a sam brunet został w swoich czterech ścianach. Stojąc chwilę w oknie patrzyłam załamana na sylwetkę bruneta, która przemieszczała się co chwilę z miejsca na miejsce. Z załamaniem nerwowym, czerwonymi oczami od płaczu, oraz panującym mrokiem na zewnątrz postanowiłam że pójdę. Niepewna co chwilę odwracałam się by wrócić z powrotem do domu, moje nogi jednak zaprowadziły mnie przed drzwi. Głowiłam się po co tak naprawdę przyszłam, porozmawiać? Czy przyjść po coś? Od wczorajszego zjawienia się w domu ogarnęły mnie myśli samobójcze, które mnie nie opuszczały. Zadzwoniłam dzwonkiem. Czekając z każdą sekundą cierpiałam katusze, ale gdy zauważyłam że światło zapaliło się w korytarzu tuż za drzwiami, odetchnęłam.

- Natalia? Myślałem że nie chcesz mnie widzieć. - wyjrzał za drzwi. Pierwsze co zauważyłam to czerwone oczy, i zrozpaczony wyraz twarzy który od wczorajszego wieczoru nie odstępował również i mnie na krok.

- Michał, przepraszam... - powiedziałam ze spuszczoną głową. Głos mi drżał co oczywiście w moim przypadku było częstością w takich sytuacjach. Nie dokończyłam jednak swojej wypowiedzi.

- Za co? Kurwa za co? Przecież to przeze mnie wszystko, jestem totalną porażką, już się z tym kurwa pogodziłem, spokojnie. - przerwał mi z protekcjonalnym tonem. Rzadkością było widzieć mi go w takim stanie, rozpacz i złość go nie opuszczały. Zrobiło mi się nagle żal jego, całej tej chorej sytuacji.

- Przestań to pierdolić, nie jesteś porażką, nigdy nie byłeś ani nie będziesz... - odpowiedziałam mówiąc to ze szczerością, którą brunet chyba ominął.

- Co tu robisz? - znowu kolejne pytanie domagające się szybkiej odpowiedzi. Zabolało mnie lekko to, że znowu nie dał mi dokończyć zdania, które było dla nas obojgu ważne. Spojrzałam na niego z wyrzutami sumienia. On jednak stał nieruchomo, również jak jego twarz zamarła. Moje myśli zaczęły podejrzewać że od wewnątrz cierpi, z resztą tak jak ja.

- Chciałam się zapytać... czy masz jeszcze ten xanax. - po zdaniu sobie sprawy że nie ma siły na rozmowy i jest zły, postanowiłam zapytać. Kilka tabletek więcej i moje cierpienia znikną. Spojrzał na mnie pytająco. Przez chwilę ogarnęły mnie myśli czy zrozumiał moje pytanie. Staliśmy tak w ciszy, patrząc sobie niezrozumiale w oczy z wyrzutami sumienia.

- Po ci kurwa xanax? - zapytał po woli, tak jakby miał nadzieję że zaprzeczę mówiąc " źle usłyszałeś ". Zamknął za sobą drzwi, i przybliżył się do mnie.

- Wiesz po co. - odrzekłam niepewna swoich słów i decyzji. Obszedł mnie niedowierzająco wzrokiem.

- Myślisz że Ci do chuja dam tabletki żebyś się zabiła? Co jeszcze kurwa? - złapał mnie za prawy nadgarstek, na szczęście delikatnie. - Jakbyś chciała się zabić to już byś to zrobiła, nie chcesz kurwa tego robić, wiem o tym. - dodał niemal od razu pod kryjącą się rozpaczą w głosie. Nasze twarze dzieliły milimetry.

- I tak kiedyś umrzemy, daj mi proszę, nie będę musiała przynajmniej cierpieć. - spuścił głowę w dół i pokręcił nią nie dowierzając w moje słowa. Pociągnął mnie teraz za rękę i wciągnął do domu. Zamknął za sobą drzwi.

- Teraz to ja Cię nie wypuszczę. - dodał a ja patrzyłam na niego trochę przerażona. - Mała, kurwa, nie zabijaj się, bo co? Bo zerwaliśmy? - podszedł i mnie objął. Znów jego wszystkie mieszające się zapachy trafiły do mojego nosa. Uśmiechnęłam się pod nosem, bardziej z rozpaczy. - Zróbmy to. - powiedział nagle za mną, nie puszczając mnie z uścisku na sekundę. Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc.

- Ale co? - zapytałam nagle z przejętą ciekawością.

- Weźmy ten jebany xanax, jak umrzeć to razem. - na jego niespodziewaną odpowiedź musiałam spojrzeć mu w oczy. Posłał mi pełen smutku uśmiech. Wyczułam w tej wypowiedzi trochę chęci, które mnie przeraziły.

- Nie, przestań, twoi starzy, rap, przyjaciele? Nie nie, nie możesz. - pokręciłam zaprzeczająco głową by podkreślić znaczenie moich słów.

- Liczysz się tylko ty, wiesz mała... no i może trochę też te rzeczy które wymieniłaś. - odpowiedział nie wypuszczając moich dłoni ze swoich. - Mała, uśmiech, przestań się kurwa smucić. - tak też zrobiłam. Objął mnie jeszcze raz i zanim się zorientowałam pocałował mnie. - Więc co z tym xanaxem?... Miałem już trzy próby samobójcze, może czwarta kurwa wypali. - dodał po chwili i poprowadził mnie do swojej sypialni, w której pierwszy raz go poznałam. Wyjął z szafy pudełko, a w nim m. in xanax.

- Tu pierwszy raz się poznaliśmy, pamiętasz? - powiedziałam nagle i się uśmiechnęłam na wspomnienie. Stanęły mi łzy w oczach, które już dawno chciały podążyć za przygodą i spłynąć po moich policzkach, ale nie miały siły pożegnać się z domem.

- Oczywiście mała... I CIĘ KOCHAM. - złączył ponownie nasze usta, by po chwili otworzyć pudełko z lekami. - Masz. - podał mi siedem tabletek, dla siebie wziął osiem. Dłonie zaczęły mi się trząść.

- Naprawdę chcesz to zrobić? - zapytałam patrząc na bruneta niepewnie.

- Tak, już dawno chciałem, nawet jakby byliśmy razem... chyba 3 miesiące temu, nic Ci nie mówiłem... bo wiedziałem że to dla ciebie kurwa za ciężkie. - zaczął tłumaczyć ze spuszczoną głową. Patrzyłam uważnie na niego, i skupiłam się na słowach, które były dla mnie ciosem.

- 3 miesiące temu?! Ale... czemu? Przecież wtedy... to były nasze najlepsze miesiące. - odpowiedziałam praktycznie od razu zszokowana jego wyznaniem.

- No właśnie... nie nadajemy się do tego świata, u góry będzie nam lepiej... robimy to? - spojrzał jeszcze raz na tabletki, potem na mnie. Łzy pożegnały się już z domem i spłynęły po moich policzkach. Usiadłam z emocji na łóżku.

- Napiszmy list, ja do swojego taty i rodziny... i oczywiście do dziewczyn... a ty do swojej rodziny i do chłopaków. - skinął głową, w stylu " dobry pomysł ".

Po około 15 minutach wzięliśmy do ręki swoje własne listy. Mój był potężnie długi i podczas tego pisania moja twarz była w całości mokra od łez. Położyliśmy kartki obok siebie na biurku. Wzięłam z biurka tabletki. Na raz, dwa, trzy połknęliśmy xanax. Położyliśmy się na łóżku, ja wtuliłam się w niego, on objął mnie mocno ręką. Piąta próba samobójcza okaże się pewnie udana.

- Kocham Cię Michał Matczak. - powiedziałam z zapłakanym głosem.

- Też Cię kocham, Natalio Matczak. - odpowiedział z radosną miną, pocałował mnie, ostatni raz.

***

- Chyba umieram, a ty? - po kilku minutach zaczynałam tracić wzrok i czucie w nogach. Spojrzałam na Michała.

- Ja też. - powiedział już nie wyraźnie.

Ciemność, zero czucia, jedynie ciche szmery liści na dworze były mi słyszalne, ale coraz ciszej...




----------------------------

Koniec.

Dziękuję i kocham...


Ps. Przesadziłam trochę z tym zakończeniem cn? Ale chciałam by wiecie, było takie nadzwyczajne.



Uśmiech // MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz