rozdział pierwszy

3.5K 126 3
                                    

Przechadzam się powoli wzdłuż morza na Venice Beach, rozkoszując się dzisiejszą pogodą. Od dwóch tygodniu nie dostaję listu od mojego adoratora, trochę tęsknię. Co ja pieprzę, cholernie tęsknie. Ten człowiek sprawia, że wierzę w siebie, że jestem wartościową osobą, nie boję się nikomu sprzeciwić, czy też pokazać, że mam własne zdanie. On sprawia, że potrafię sprzeciwić się takiemu dupkowi jak Bieber lub Butler, dlatego też oni mnie nienawidzą, ale cóż ze wzajemnością.


Kieruję się w stronę swojego domu, dzięki Bogu, że mieszkam przy plaży i mogę wyjść na nią chociaż na chwilę. Wyciągam swój telefon, gdyż czuję wibrację w tylnej kieszeni i przejeżdżam kciukiem po ekranie, aby odebrać połączenie.


- Hej mała, wpadam do ciebie za parę minut i poszukamy fajnych sukienek w twojej garderobie na sobotnią imprezę! - słyszę głos mojej najlepszej przyjaciółki May. Przewracam oczami i myślę sobie, że ta dziewczyna jest niemożliwa. Dopiero jest środa, a ona już chcę wybrać wszystko od butów do fryzury.


- May, to dopiero za kilka dni. Znam cię i wiem, że niedługo zmienisz zdanie, bo nagle przez kilka dni cudem przytyłaś sto kilogramów. Wyluzuj. - jęczę sfrustrowana do słuchawki, przeczesując palcami swoje włosy.


- Wyluzuj? North nie ma dyskusji, chcę wreszcie kogoś znaleźć, nie mogę całe życie być sama, leżeć i pachnieć - warczy do słuchawki, a ja chichoczę pod nosem, kręcąc do siebie głową. - Nie rozumiesz, że jestem wolna, a ty zajęta i tylko byś się pieprzyła z tym twoim idiotą.


Chcę już coś powiedzieć, ale czuję mocne uderzenie z kimś w wyniku tego upadam na piasek, pozwalając aby wszystko poleciało na mnie. Podnoszę się, jęcząc w duchu, zauważając, że moja komórka właśnie się zepsuła przez ilość piasku w środku, nieważne i tak muszę ją wymienić. Otrzepuję się z piasku, chcąc już przeprosić osobę, na którą wpadłam, ale gdy unoszę głowę i widzę.. tego kretyna robi mi się słabo z nerwów.


- O proszę, Leithold - warczy, ale widocznie jest rozbawiony, widząc jego minę z zadziornym uśmiechem. - Naucz się chodzić głupia pokrako.

Ratujcie mnie, bo do Boga zrobię temu frajerowi krzywdę i wyciągnę kiedyś paralizator na złodziei.


- Bieber, co za chujowa niespodzianka - spluwam, patrząc mu prosto w oczy i dmucham specjalnie piaskiem z telefonu na jego głupią (ale seksowną - przyznaję) twarz. Justin kaszle, a ja uśmiecham się zwycięsko. O tak kretynie, nie mówi się do mnie w ten sposób.


- Pojebało cię? - niemalże krzyczy, ale mnie to nie rusza. To przyjemność patrzeć na tego palanta w takim stanie.


- Odkupujesz mi telefon, rozumiesz? - mruczę, a on parska śmiechem. Śmiej się, Bieber.. Mam cię w garści i wiem dokładnie co robisz.


- Dziewczyno, jeśli w ogóle nią jesteś, bo jak na ciebie patrzę to stwierdzam, że lekarze nie mogli zidentyfikować płci.. nieważne, gówno ci kupię - mówi, a ja otwieram delikatnie wargi, aby zamknąć je w cienką linię. Przesadził.


- Posłuchaj mnie, albo mi odkupisz ten pieprzony telefon, abo pójdę na policję z doniesieniem na to co robisz. Za nielegalny udział w wyścigach i sprzedawanie narkotyków.. cóż skarbie kara jest surowa. A ja dopilnuje, żeby moja matka wsadziła cię za kraty. - mruczę, patrząc na niego z wyższością. Zauważam, że jego "Jabłko Adama" właśnie się ruszyło, mam go.

Risky LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz