Net wstał z łóżka wywracając się o odkurzacz.
- Kto to dał do mojego pokoju! - krzyknął trzymając się za piszczel.
- Twoja mama - odparł Manfred, którego uruchomił krzyk.
- Szlak - syknął, gdy spojrzał na ranę. Ledwie zdarta skóra i kropelka, mała kropelka krwi - Jakim cudem, mogłem się zranić o podłogę*, a nie jest nawet w połowie tak niebezpieczna dla człowieka jak chodnik.
- Po prostu masz głupie szczęście - odparła Lila, wchodząc zaspana do pokoju - Poza tym nie krzycz, zaraz pewnie Pompuś z Prumcią się obudzą.Wkurzony szatyn minął kobietę w drzwiach idąc do łazienki. Tam odkręcając kran, by umyć ręce wywrócił kubek ze szczoteczkami, które z głośnym łupnięciem wylądowały na kafelkach. Starszy z dzieci Bieleckich schylił się by je pozbierać, słysząc zza zamkniętych drzwi płacz rodzeństwa.
- Świetnie - mruknął ironicznie, postawił naczynie najdalej jak się dało od kranu.Ledwie wyszedł z pomieszczenia, to musiał iść uspokoić bratosiostrę, bo jego mama nie dawała sobie rady. Taty oczywiście już nie było, pojechał do pracy. Net zaczął się zastanawiać czy w ogóle jego ojciec jeszcze tutaj mieszka. Nie było go nigdy w domu, a jeśli był to spał. Zrobił głupkowatą minę do Prumci. Podziałało, a słysząc jej śmiech sam się lekko uśmiechnął. Spojrzała na niego niebieskimi oczkami wyciągając rączki. Delikatnie wziął ją na ręce tak jak Nika go uczyła. Pobujał trochę, a ona śmiała się jeszcze głośniej. Jego rodzicielka spojrzała na niego z uśmiechem, takim jakim się obdarza dzieci kiedy są szczęśliwe i współpracują ze sobą. Niczym w "Dzieciak rządzi".
W następnej chwili już nie było tak przyjemnie. Pompuś w ramionach Lily Bieleckiej zawył niczym syrena alarmowa, a przestraszona bliźniaczka rozpłakała się. Starszy brat próbował wszystkiego, pobujał porobił głupie miny, dał się podotykać, a zarazem pokopać po twarzy. Pokazywał zabawki, łaskotał. Nic nie działało, spojrzał bezradnie na mamę, której jakimś cudem udało się uspokoić brata szatyna.
- Weź ją na ręce, przejdź się po pokoju lekko nią bujając - wyszeptała prawie bezgłośnie, trzymając w rękach prawie uśpione dziecko. Zrobił jak kazała. Z początku szło mu nie poradnie, prawie ją spuścił na podłogę kiedy krzyczała. W końcu, by nie obudzić ledwie uśpionego brata wyszedł z pokoju. Pochodził z nią po całym w domu, nic nie pomogło, w końcu wyszedł na taras. Zaczął się poważnie zastanawiać czemu dzieciom kiedy się tak drą nigdy gardło nie boli.Zaczęło wiać, a Net nie wziął oczywiście żadnej bluzy dla siebie, ani kocyka dla małej. Gdy miał wracać, przez obawę że mama go zwyzywa, że dzieciak się zaraz przeziębi, mała uspokoiła się. Co więcej patrzyła na niego bystrymi oczkami, na włosy poruszane przez wiatr. Uśmiechnęła się słodko, wyciągając rączki do szatynowych kosmyków. Chłopak uśmiechnął się lekko. Podniósł siostrzyczkę na wysokość swojej twarzy z cichym westchnięciem. Mała wyciągnęła rączki, a po chwili poczuł małe palce we swoich włosach. Nie pociągnęła ich co było zaskakującą nowością.
Wrócił do domu z siostrą uczepioną do swych szatynowych pukli. Wrócił do pokoju bliźniaków, gdzie nie zastał swojej mamy. położył młodszą Bielecką do łóżeczka wsadzając do jej małej buźki smoczek. Wycofał się po cichu z pomieszczenia uprzednio dając siostrzyczce pluszowego misia i całusa w czoło. Z braku lepszych pomysłów jak i głodu poszedł do kuchni. Zajrzał do lodówki z nikłą nadzieją, że może magicznie pojawi się tam pizza. Ku jego zaskoczeniu nie było tam pizzy, lecz cola, i nugetsy w paczce by można je zrobić na patelni. Najstarszy z trójki rodzeństwa nie zastanawiał się długo. Wyciągnął patelnię, po dobrych pięciu minutach szukania oraz olej.
Dwadzieścia minut później na talerzu piętrzy się mały stosik stworzony z ciepłego, pachnącego, opanierowanego kurczaka. Nalał sobie do tego kubek gazowanego napoju. Wziął talerz oraz kubek z ilustracją Marvela po czym usiadł przy stole. Chciał pójść do pokoju, ale stwierdził, że zostanie w jadalni. Jadł tak w samotności, ciszy co skłoniło go do refleksji kiedy jedli tak naprawdę wszyscy całą rodziną. Mama całymi dniami siedziała na zmianę w pracowni i u bliźniaków, taty więcej nie było niż był przez pracę, a on miał szkołę. Opuścił widelec.
- Właśnie! Szkoła! - Z taką myślą popędził do pokoju po komórkę by zadzwonić do Feliksa i Niki. Już prawie dzwonił, gdy spojrzał na datę. Sobota. Uśmiechnął się szeroko, już na spokojnie wybierając numer dziewczyny. Odczekał kilka sygnałów, już miał się rozłączyć, gdy odebrała.
- Net! - powiedziała radośnie
- Co tam mała? - uśmiechnął się pod nosem słysząc ją.
- Sprzątałam, pamiętasz o wieczorze filmowym nie?
- Oczywiście, że tak - odparł - jak w każdą sobotę.
- To dobrze - nie musiał jej widzieć, by wiedzieć że się uśmiechnęła.
- Co robisz?
- Aktualnie? Nic.
- Nie chcesz przyjechać? Porobimy coś, nie wiem, albo ja przyjadę do ciebie?
- Możesz przyjechać? Dzisiaj to akurat pilnuję młodszych, nie zostawię teraz mamy samej, która zresztą teraz albo odsypia albo maluje - lekko niezręczny ton wkradł się w jego wypowiedź.
— Jasne! Będę za pół godziny! Ciao! — i się rozłączyła.
— Ciao — uśmiechnął się pod nosem. Nie słyszał żadnego płaczu i uznając to za dobry znak poszedł na poszukiwanie jedzenia w jego mniemaniu zdatnego do spożycia. Czyli wszystko tylko byleby nie było zdrowe.Skończyło się na tym, że znalazł resztkę coli i zamówił pizzę. Zajrzał do bliźniaków, które słodko spały. Uśmiechnął się lekko, po czym przeszedł do salonu zostawiając przymknięte drzwi. Rzucił się na kanapę przez oparcie czekając na dziewczynę i pizzę. Właśnie dokonywał obliczeń kto szybciej przybędzie, był już w połowie obliczeń gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
— No to zaraz się dowiemy — mruknął do siebie podchodząc do judasza. Zobaczył w nim i Nikę i dostawcę. Otworzył drzwi.
— Dzień dobry, do zapłaty pięćdziesiąt trzy dwadzieścia — mruknął na oko czterdziestoletni dostawca podczas, gdy rudowłosa minęła szatyna w drzwiach.
— Już — rzucił, zamknął do połowy drzwi, by sięgnąć karty leżącej na komodzie. Otworzył z powrotem na całość szerokość drzwi. Przyłożył kartę do terminala, po chwili odebrał pizzę z rąk dostawy i zamknął drzwi po szybkim dzięki.
— To tak się zajmujemy rodzeństwem? — zaśmiała się, zakładając ręce na piersi.
— Tak — odparł niewinnie, położył pudełko na stół w jadalni.Objął ją ramieniem, złożył delikatny pocałunek na jej rudych loczkach.
— Nie chcę mi się — mruknął do jej ucha obejmując ją od tyłu, ramionami na jej ramionach.
— Mi też — przymknęła oczy opierając się na nim.
— To co? Film? — powiedział z energią, a dopiero co sam twierdził że nie ma chęci.
— Jasne — odparła trochę niemrawo.______________________________________
* — jak zawsze zapomniałam. To potwierdzony fakt. Odarłam sobie wtedy kolano NA GŁADKICH PANELACH spadając z łóżka (dla tych co się uśmiali, mnie też to bawiło)
Tak o to w króciutkiej postaci kończymy "normalny" dzień Neta. Miało być w październiku, mamy połowę listopada. Nie obiecuję, że kiedyś coś wleci jeszcze z fnin żeby była jasność. Także dziękuję wszystkim, którzy dali mi te wszystkie komentarze, gwiazdki i wyświetlenia. Naprawdę, to było jak paliwo do pracy. A wszystkim co piszą jakieś swoje własne historie PAMIĘTAJCIE ŻE KAŻDA JEST WSPANIAŁA I POWODZENIA! <3 bo wiem, jakie te słowa są ważne na samym początku :D Za osoby, które mnie wspierały. I za nowe znajomości. Brzmi jakbym mówiła żegnajcie na zawsze xd. Nie mówię goodbye na wszystkie czasy, co to to nie. Mówię do zobaczenia wkrótce. (Elfy szeptają, że co jakiś czas są wprowadzane poprawki do młodzieżówek ;d ) xddd, dla osób z przyszłości i może, nowych obserwatorów cieszę się że doszliście do tego momentu. A więc....
PAPA, Do kiedyś! I Dziękuję.
Ruda2009 (18/11/2023)

CZYTASZ
Felix, Net, Nika i Laura one shoty. (Zakończone)
Short StoryPrzyjmuję zamówienia jak ktoś ma pomysły i chce się nimi podzielić. Ogólnie to jest tu wszystko. Dosłownie, od Aurneta po śmierć Felixa. No, więc Zapraszam ! ... Rozpoczęcie 15.07.2022 #2 w felixnetinika 09.09.2022 #1 w felixnetinika 02.01.2023 #1 w...