27. Madison

876 57 5
                                    

– Dzień dobry, pani Madison

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

– Dzień dobry, pani Madison. Jak podróż? – spytał się mój kierowca, kiedy podszedł do mnie na lotnisku. Po czym wziął ode mnie walizkę.

– Dziękuję. I dzień dobry Boris. Podróż do zniesienia – powiedziałam zmęczona ale poniekąd mi ulżyło, że jestem już w domu.

Jak jechaliśmy do mojej firmy, spoglądając przez okno miałam wrażenie, że Nowy Jork był bardziej ponury niż jak go zostawiałam.

         Ostatnie tygodnie były dosyć stresujące dla mnie, ale dzięki tym ostatnim wydarzeniom, nie musiałam ciągle myśleć o Coltonie. Zaczęło się od pamiętnego niedzielnego obiadu u rodziców, kiedy to mój najstarszy brat, przyprowadził z zaskoczenia swoją nową dziewczynę. To był szok dla nas wszystkich, bo on taki sam jak ja pracoholik, który całe swoje życie poświęcał tylko pracy, nagle nie to, że od miesiąca nikomu nic nie mówił, że w ogóle się z kimś spotyka, to jeszcze dobił nas wszystkich informacją, że za kilka tygodni przed samymi świętami, planuję ją poślubić. Wściekłam się bo mój dziesięć lat starszy brat, wzór cnót, wymarzony syn, uczeń, najbardziej ceniony w kraju lekarz chirurg–ortopeda, przyjaciel i mój chodzący żywy wzór do naśladowania, nagle zachowywał się tak skrajnie nieodpowiedzialnie. Dopiero co poznał tą pannę i już się chciał żenić. Kiedy wspomniałam o ciąży, to strasznie się oburzył. A gdy próbowałam być miła dla niej, okazała się być straszną idiotką. Mało tego czułam pod skórą, że zależy jej tylko na jego pieniądzach. Michael był bardzo ceniony w swojej branży i co za tym idzie, był bardzo dobrze opłacanym specjalistą. Dlatego jak wspomniałam o intercyzie dostał szału i wywiązała się straszna awantura, która skończyła się trzaskaniem drzwiami. Przez kilka tygodni próbowałam go przekonać do tego, żeby zwolnili tempo ale on szedł w zaparte, że to ta jedyna i, że jest już stary bo ma 46 lat i nie ma na co czekać. A gdy spytałam czy mogę ją sprawdzić w efekcie przestał ze mną rozmawiać. Nie chciałam, żeby do tego doszło ale nie chciałam też, żeby później cierpiał. A kiedy i tak ją sprawdziłam i okazało się, że ma szemraną przeszłość, tak się wściekł, że powiedział, że nie chce mnie nigdy więcej widzieć na oczy i że nie życzy sobie mojej obecności na jego ślubie. Pękło mi serce ale sama też nie chciałam tam być. Nie mogłabym patrzeć jak mój ukochany brat marnuje sobie życie. I pewnie bym nie była gdyby nie rodzice, którzy zaciekle walczyli o to, żeby nas pogodzić. I poniekąd im się udało, ponieważ w ostatniej chwili udało im się mnie przekonać. Przeprosiłam brata i obiecałam, że nie będę o niej i do niej się odzywać. Kupiłam cholerny bilet i poleciałam samolotem do Aspen na ślub mojego brata w górach. Cóż za głupota. Zorganizowali to w ostatniej chwili, krótko przed świętami. Zaprosili z „milion" ludzi, cała impreza z wielkim przepychem, suknie panny młodej kosztowały pewnie majątek i wszystko oczywiście na koszt mojego brata, który na nic nie żałował swoich ciężko zarobionych pieniędzy. Naprawdę chciałam się cieszyć jego szczęściem ale nie potrafiłam się zmusić. Ale dotrzymałam złożonej mu obietnicy i przez cały czas nie odzywałam się wcale, nawet jak moja bratowa, w niewybredny sposób skomentowała moją osobę, przy swoich siostrach i matce, wiedząc doskonale, że to słyszę, że jestem tak wielką jędzą, że nie mam nawet na jeden wieczór osoby towarzyszącej. Dlatego gdy rodzice postanowili z nimi i resztą moich braci zostać w Aspen jeszcze kilka dni i tam spędzić święta, nie wytrzymałam i postanowiłam wrócić do domu. Mimo, że to skutkowało tym, że mój ulubiony okres w roku miałam spędzić sama.

String love; // Errors!!! ❤️ [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz