2. Colton

1.3K 88 5
                                    

String[] colton = {"arogancki","wyniosły","nieprzyjemny","itd."};

New York. Lower Manhattan. Restauracja Pleasure.

– Jak to jest, że tak przystojny mężczyzna siedzi sam o tej porze w restauracji...?! – spytała mnie niebrzydka, ale ewidentnie nienaturalna młoda, szczupła i wysoka blondynka, siląc się przy tym na uwodzicielski ton głosu.

Wyjątkowo nie miałem ochoty na zaczepki tego wieczora lekko wypitych, rozpieszczonych przez portfel rodziców lub swoich facetów, młodych kobiet. A świadomość jak łatwo mógłbym ją teraz zaciągnąć do kibla i wyruchać od tyłu, raczej nie dodawała jej atrakcyjności. Dlatego wystarczyło, że spojrzałem wymownie na mojego ochroniarza stojącego przy barze i dosłownie w sekundę stanowczo ale i delikatnie, odsunął wystarczająco daleko od mojego stolika, tą szukającą wrażeń młodą kobietę.

– Przepraszam szefie nie sądziłem, że pana zaczepi... – powiedział zakłopotany sytuacją Tom.

– Dobrze... powiedz mi lepiej gdzie jest do cholery Suzan? Powinna tu być piętnaście minut temu! – powiedziałem z coraz bardziej narastającą złością.

Nienawidzę spóźniania się! Mój czas jest wyjątkowo cenny i ograniczony. Wszyscy absolutnie wszyscy, powinni na spotkania ze mną czekać, nawet kobiety z którymi aktualnie się pieprzę.

– Zaraz zadzwonię do jej kierowcy... – Gdy mówił wyciągając komórkę z kieszeni, w chwili tej dostrzegłem w oddali zbliżającą się do nas w asyście ochroniarza, Suzan. Wyglądała naprawdę nieźle w tej czerwonej, obcisłej, kusej sukience, podkreślającej jej pełne, kobiece kształty. Szła w moją stronę  kołysząc biodrami z miną jakby miała się zaraz rozpłakać.

– Witaj kochanie... nie uwierzysz co się stało z moim małym kotkiem... – zaczęła się tłumaczyć ale ja jej przerwałem.

– Nie interesuje mnie to! – burknąłem nawet na nią nie patrząc – Witaj... I prosiłem, żebyś do mnie tak nie mówiła. Mam na imię Colton! I tak się masz do mnie zwracać! Ewentualnie szefie!

Po kolacji, która jak dla mnie trwała za długo, rozkazałem zawieść nas do mojego domu. W limuzynie zastanawiałem się czy rzeczywiście zerwanie umowy z IT–Best, nie było zbyt ryzykownym posunięciem nawet jak na mnie. Nie bez powodu mówi się, że łatwiej się rozwieść z żoną niż rozstać z firmą informatyczną. Natomiast Suzan wyrwała mnie z rozmyślań, licząc widocznie na to, że jej zachowanie wynagrodzi mi jej spóźnienie, i zaczęła się do mnie jawnie przystawiać. Nie wiele myśląc podniosłem słuchawkę telefonu i poinformowałem kierowcę, że ma jeździć po mieście do czasu, aż mu każę przestać.

Ona słysząc co właśnie powiedziałem, uśmiechnęła się na myśl tego co zaraz się stanie i od razu zaczęła mi rozpinać pasek od spodni a później rozporek. Po chwili już ciągnąłem ją za jej tlenione, długie, rozpuszczone włosy, spoglądając na nią z góry. A ona swoimi pełnymi ustami robiła mi laskę, łaskocząc przy tym swoimi włosami, wnętrze moich ud.

Czy robienie facetowi dobrze ustami jest aż tak skomplikowane..., pomyślałem ciągle nie mogąc dojść.

– Kochanie... – To słowo zawsze działa. Nie minęło kilka sekund jak Suzan dała z siebie wszystko a ja nareszcie doszedłem w jej ustach.

– Podobało ci się Colton...? – zapytała wycierając usta chusteczką, którą jej podałem, bardzo zadowolona z siebie.

– Bardzo... – skłamałem a następnie kazałem kierowcy jechać do jej mieszkania.

– Zostaniesz u mnie na noc? – spytała błagalnym głosem.

– Nie mogę. Jutro z samego rana mam ważne spotkanie. – Po raz kolejny skłamałem. Nigdy nie zostaję u nich na noc.

*

New York. Lower Manhattan. Murade Tower.

– Załatwiłeś sprawę? – spytałem wchodzącego do mojego biura jak do siebie, Ezre.

– Szybciej niż zwykle ci się znudziła stary – powiedział zadowolony, rzucając się na stojącą nieopodal mojego biurka skórzaną kanapę. – Oczywiście, że załatwiłem sprawę jak zawsze.

– Sprawiała problemy? – powiedziałem ciągle wertując dokumenty leżące na moim biurku.

– Standardowo zaczęła płakać, lamentować, że nie wyobraża sobie życia bez ciebie... dopiero zielone, jak zwykle złagodziły jej ból – zaczął się śmiać mój przyjaciel i zarazem prawnik.

– Dużo jej zapłaciłeś?

– Połowę tego co zwykle.

– Świetnie.

– Chociaż dobrze się pieprzyła Colton? – spytał rozbawiony wiedząc, że i tak nie odpowiem na to pytanie.

– Nie odpowiem bo jestem dżentelmenem. Ale przekaż kadrom, żeby nie przyjmowali do mojej firmy więcej ładnych, blondwłosych stażystek.

String love; // Errors!!! ❤️ [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz