rozdzial 26

4 1 0
                                    

"Wojna ze mną?
Gratuluję odwagi...
Współczuję głupoty..."

Wstałam z wielkim bólem głowy. Spojrzałam na budzik.
5:02.
Dość wcześnie jak na mnie ale co się dziwić jak głowa mnie niesamowicie boli. Musiałam pójść do kuchni po jakieś tabletki ale tak mnie wszystko bolało ze nie mogłam wstać.
Postanowiłam zadzwonić do Natana.
Wiem wiem było bardzo wcześnie ale co innego mi zostało.
Z wielkim trudem podniosłam się na łokciach i sięgnęłam po telefon.
Udało się.
Światło od telefonu mnie oślepiło ale po chwili się przyzwyczaiłam. Wybrałam numer do chłopaka i zadzwoniłam. Po Czterech sygnałach odebrał.
-Halo?...- usłyszałam ze jest zaspany dlatego przypuszczam ze go obudziłam.
-Hej Natan-Dopiero teraz zorientowałam się jak chce mi się pic i jak mam sucho w gardle - możesz przyjechać? Proszę okropnie się czuje nawet wstać nie mogę...
-Już jad...- nie dokończył bo połączenie przerwano. Nie powiem wystraszyłam się. Nagle uslyszalam kroki z dołu. To nie mógł być Nataniel bo dopiero do niego zadzwoniłam. Pewnie jedzie i będzie za jakieś 3 minuty bo mieszkamy niedaleko od siebie.
Wystraszyłam się po tej myśli jeszcze bardziej ale postanowiłam zachować zimną krew. Ale co jeśli ten ktoś będzie chciał mi zrobić krzywdę? Nie mam się jak obronić jestem za słaba żeby nawet usiąść a co dopiero biec. Kroki były coraz głośniejsze. Ten ktoś idzie do mojego pokoju. Nagle zapadła cisza.
Nic nie słyszałam aż nie zauważyłam

prawie nie widocznego cienia.
Był przed drzwiami do mojej sypialni...

Elektryk (smutne)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz