Rozdział 3

221 8 28
                                    

Myślę że Cartman dobrze zniósł porażkę. Pewnie wewnątrz tego wielkiego ciała umierał.

Była już 3 lekcja; czyli wf.
Na szczęście spaślak był w przeciwnej drużynie niż ja. Mieliśmy grać w dwa ognie. Po podzieleniu drużyn, usłyszałem gwizdek.

Nagle wszyscy zaczęli rzucać piłkami we wszystkie strony. Udało mi się złapać jedną. Oczywiście celowałem w Cartman'a. W końcu, nie ciężko było go zlokalizować.

Kurde! Nie trafiłem. Ktoś nagle naskoczył na bruneta przez co oboje się przewrócili. Agh!

Minęło kilka, może kilkanaście, minut. Na boisku zostało kilka osób. Z mojej drużyny: 4, w tym ja, z drużyny przeciwnej: 3, w tym Cartman..

Drużyna Cartman'a miała obie piłki.

- Ej Kyle!! - wykrzyczał Brunet celując piłką we mnie.

Nie trafił. Zrobiłem unik i złapałem piłkę. On spudlowal ale ja nie. Nasza drużyna wygrała!

Była 5 lekcja. Spaślak ciągle mnie irytował. Chciał abym znowu wdał się z nim w bójkę. Nie miałem na to ochoty. Miałem już jego dość. A poza tym, nie chciałem znowu zawieść stana..

Lekcje się już skończyły. I dobrze, nie miałem ochoty dłużej oglądać twarzy Cartman'a, mam go dość.

Stan czekał na mnie przed szkołą, abyśmy, tak jak zawsze, wrócili razem do domu.

- Hej Kyle. - powiedział spokojnie szatyn z uśmiechem na twarzy.
- Heja Stan! - odpowiedziałem odwzajemniając jego uśmiech.
- To co? Idziemy? - zapytał mnie Stanley.
- jasne. - odpowiedziałem.

Szliśmy dłuższą chwilę, rozmawiając o różnych głupotach.

- Ej Kyle. Słuchaj, dzięki że starasz się unikać Cartman'a. Chyba zrozumiałeś już że bójki z nim nie mają sensu. - powiedział ze szczerym uśmiechem Stan.
- Ta, myślę że masz rację. - odpowiedziałem również z uśmiechem.
- Mógłbym dzisiaj u ciebie nocować? - zapytał mnie szatyn.

Odpowiedziałem tylko krótkie,,mhm'' ponieważ byłem zbyt zamyślony sprawą z grubasem.

Byliśmy już w moim domu. Wiedziałem że moi rodzice nie mają żadnego problemu aby moi koledzy zostawali u mnie na noc.

- masz jakąś piżamę czy ci dać? - spytałem szatyna.
- mam. - odpowiedział. Myślę że wiedział że się zgodzę i był przygotowany.
- dobra, to ja idę się przebrać do łazienki. Jak chcesz możesz się przebrać tutaj. - powiedziałem szybko chcąc już iść się przebrać.
- spoko. - powiedział krótko Stan.

Gdy już byliśmy ubrani w piżamy zaproponowałem obejrzeć jakiś film na Netflix'ie.

- To co oglądamy? - spytałem mając ochotę obejrzeć już jakiś dobry film.
- horror? Czy wolisz romans? - spytał sarkastycznie Stanley nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
- czyli romans. - odpowiedziałem równie sarkastycznie co szatyn.

Film nie był zły, właściwie to mi się podobał. Stan'owi chyba też. Było już późno.

- idziemy spać? - spytałem.
- mhm...- odpowiedział prawie śpiący już Stan.

Stan nagle jakby się przebudził. Rzucił mnie na łóżko i zawisł nade mną.

- pobawimy się w bohaterów z tego filmu?? - spytał ze śmiechem Stanley.
- Stan, ale ty masz dziewczynę. Nie uważasz że to będzie trochę.. gejowe? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Mówiąc to śmiałem się i to bardzo.
- Wendy to już zamknięty rozdział. - powiedział szatyn.
- Mówiłeś tak ostatnie 6000 razy. Nie obchodzi cię to że to będzie gejowskie? - spytałem nadal śmiejąc się.
- nie obchodzi mnie to. - powiedział Stan.
- Stan ale my mamy po 10 lat.
- no i co z tego?

W tym momencie do mojego pokoju weszła moja mama. Dlaczego akurat teraz?! Widok mnie leżącego na łóżku i Stan'a na mnie musiał wyglądać co najmniej dziwnie. Oczywiście moja matka się wnerwila i to bardzo. Dostaliśmy ochrzan i kazała nam iść spać. W osobnych łóżkach.

- widzisz co narobiłeś. - odpowiedziałem leżąc na moim łóżku.
- to nie moja wina że twoja mama nagle wbiła ci do pokoju. Swoją drogą, było całkiem śmiesznie, nie sądzisz? - powiedział leżący na materacu Stanley.
- Faktycznie, było śmiesznie. - odpowiedziałem lekko się chichotajac.
- Nie chciałbyś tego dokończyć? - zapytał zalotnie szatyn.
- nie wiem. - odpowiedziałem szczerze. W końcu to jest mój super najlepszy przyjaciel a nie chłopak. Stan ma Wendy, oni zawsze do siebie wracają. Sam nie wiem co czuje do Stan'a..

Była jakaś druga w nocy. Obudziły mnie ciche krzyki Stan'a. Chyba miał koszmar. poszedłem do niego.

- Stan..? Stan, obudź się. - powiedziałem szeptem.
- AHHH!! - wykrzyczał Stanley. Był cały zgrzany.
- miałeś koszmar czy coś?
- ta, chyba tak.
- chcesz..agh. chcesz spać ze mną? - ledwo wykrztusiłem te słowa. Pamiętałem o zakazie matki.
- a co? Chcesz dokończyć tamto??
- stan! Wiesz że nie o to mi chodziło.. - powiedziałem podirytowany.

Położyliśmy się w moim łóżku. Stan musiał być zmęczony tym koszmarem. Zasnąłem wtulony w niego. Było mi wygodnie. Jemu chyba też. Czułem się.. bezpiecznie przy nim.

Old enough for love? :: {style sp} {pl}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz